Jezus patrzył we mnie ogniście!
„Jesteś Moją Rozkoszą, Moniko!”-wyszeptał porusezony cały.
Patrzyłam w mojego Oblubieńca zawstydzona i zakłopotana…
„Rozkoszą?! A kimże ja jestem, by być Twoją Rozkoszą?! Niczym! Nędzą i nicością!”
Jezus patrzył we mnie z lubością i ogniem. Jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś.
„Jesteś Moim stworzeniem, Moim Dziełem. Moim Darem dla świata! Jesteś Moim dzieciątkiem najmilszym. Moją słodką, maleńką Moniczką! Rozkoszą Moją jesteś! Im bardziej się uniżasz tym bardziej wywyższać cię będę!”
„Panie Jezu…”
Jezus przerwał mi gwałtownie!
„Jestem twoim Panem?!” – wyszeptał niemal z bólem.
„Jesteś moim Bogiem i Panem i Królem! Moim umiłowanym Oblubieńcem! Moim słodkim Jezuskiem. Moim malusim milusim! Rozkoszą moją jesteś…”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie. Przytulił policzek do mojego policzka. Trwaliśmy razem SERCE przy sercu. Zanurzeni w sobie nawzajem. Było nam rozkosznie…
TANIEC MIŁOŚCI
„Zraniłam Cię Jezu kochany! Przepra…!”- ucałowałam z miłością i uwielbieniem dłonie Jezusa.
Jezus przerwał mi gwałtownie!
„Nic się nie stało, maleńka Moja!”
„Ale ja…”
Widziałam w oczach umiłowanego mojego tylko miłość i rozczulenie.
„Nic się nie stało Moniczko słodka. Naprawdę. Nic!”
„Serce mnie boli…”
„Zaraz przestanie cię boleć. Zaraz przestanie!”
I mój Oblubieniec porwał mnie do tańca! Szalonego, ognistego i namiętnego! Do tańca miłości. Tańcząc zanurzał mnie w Sobie bardziej i głębiej i mocniej.
Serce natychmiast przestało mnie boleć. Było mi rozkosznie i błogo.
„Jezu mój, Miłości moja! Ty jesteś mój, ja jestem Twoja!” – szepnęłam z mocą.
„Moja słodka! Moja śliczna! Najmilsza Moja!”
Tańczyliśmy razem. Policzek przy policzku i serce przy SERCU! Tańczyliśmy nasz taniec miłości…
JEZUS
Ucałowałam Miłość siarczyście. A Ona porwała mnie i wzięła w objęcia! Byłam cała otulona Miłością! W Niej zanurzona! Zatopiona… Cała w Miłości.
„Mój kochany…” – szepnęłam z lubością.
„Moja słodka Moniczko!”
Miłość patrzyła mi w oczy głęboko. Żarliwie. Ogniście. Patrzyłam w oczy Miłości zamyślona…
„Miłość jest mi oddana, ufającą i wierna. A nade wszystko kocha. Pragnie kochać! I być kochaną! Jak bardzo Miłość w dzisiejszym świecie jest niekochana! Odrzucana, odpychana, poniewierana… Zdradzana!
Miłość pragnie miłości, oddania, zaufania, wierności…”
Miłość patrzyła mi w oczy głęboko.
Przytuliła policzek do mojego policzka. Trwaliśmy razem w intymności bez granic. Miłość i ja. Bo Miłość ma na Imię Jezus!
BEZ SŁÓW
Leżałam w objęciach Oblubieńca mojego tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie poruszony i wzruszony wielce. Rozmyślałam i uśmiechałam się do Jezusa i do moich myśli.
Myślałam o jednym z moich Duchowych Dzieci, o moim kochanym Synku.
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Dzięki swej niemocy uczysz Dzieci porozumiewania się bez słów. Ponad słowami.
„Ale pięknie wyszło, prawda?”-spytałam z uśmiechem.
„Bardzo pięknie, maleńka Moja Moniczko!”
„Wiesz mój Jezu kochany? Myślę, że to mu pomogło.”
„Nawet nie wiesz jak bardzo. Nawet najdrobniejszy gest miłości znaczy więcej niż miliony słów!”
Zamyśliłam się znów… Przede wszystkim z umiłowanym moim Jezusem porozumiewam się bez słów. Rozumiemy się bez słów. Poza tym słowa są zbyt małe, zamykają, są niezdarne i ulotne. Uwielbiam wpatrywać się w umiłowanego w milczeniu. On patrzy we mnie, ja w Niego. Nic więcej nie trzeba!
„Nawet notki trudno mi pisać. Słów brakuje! A słyszę głosy, że one 'świecą’.”
Jezus patrzył we mnie głęboko…
„Ty Mną świecisz, jaśniejesz. To i twoje notki jaśnieją Moim światłem, maleńka Moja.”
Uśmiechnęłam się do umiłowanego radośnie. Trwaliśmy razem w miłości i intymności. Bez słów.
ODPOCZYWAŁAM…
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Leżałam zamyślona i zmęczona codziennymi problemami, troskami i kłopotami.
Na dodatek wczoraj dotarła do mnie smutna wiadomość, że zmarła moja Duchowa Córeczka…
Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały.
„Oj mój Jezu kochany… Jaka jestem zmęczona…!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i ucałował mnie w czoło.
„Odpocznij maleństwo Moje słodkie. Odpocznij we Mnie.”
Jezus zanurzył mnie w Sobie. Odpoczywałam.
„Moje Dzieci są TWOIMI dziećmi. Moje troski i problemy są Twoimi. Ty zajmujesz się nimi. A ja zajmuję się Tobą, mój słodki Jezu.”
„Tak właśnie, Moniko najmilsza!”
„Ile Ty masz na Głowie i SERCU! A ja razem z Tobą, Jezuniu.”
Nagle naszła mnie myśl i zaśmiałam się głośno!
„Ale przecież wieczne odpoczywanie to będę miała dopiero u Ciebie na rączkach!”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Tak maleńka Moja. Ale odpocznij teraz choć troszkę.”
Wtuliłam się w umiłowanego mojego całą sobą i odpoczywałam w Nim…
ŚPIEWAM I TAŃCZĘ
Leżałam w objęciach Oblubieńca mojego tańcząca bardzo! Jezus tulił mnie do SERCA Swego i patrzył mi w oczy głęboko.
„Jesteś Władcą mojej duszy, Jezu kochany! Panem mego serca!” – szepnęłam ogniście.
„Pięknie śpiewa dla Mnie twe serce, maleńka Moja Moniczko Przepięknie!”-wyszeptał Jezus żarliwie.
„To z miłości, tęsknoty i pragnienia…”
„Przepięknie!”
Jezus patrzył we mnie ogniście. Oczy Mu płonęły! Położył głowę na sercu moim… Wtulił się we mnie!
„W twym sercu płonie ogień miłości… Naszej miłości!”
Jezus leżał na moim sercu. Głaskałam Jego włosy i policzek. Głaskałam z miłością i czułością. A moje serce śpiewało:
„O Jezu, mój Jezu! O Jezu, mój Jezu! O Jezu, mój Jezu! O Jezu, mój Jezu!”
Serce śpiewało, a ja ofiarowywałam cierpienie. Tańczyłam. Wciąż śpiewam i tańczę. Dla umiłowanego!
SIARCZYŚCIE
„Czego sobie życzysz, kochany mój Jezu? Co mogę dla Ciebie zrobić?”-spytałam z uśmiechem.
Jezus objął mnie ramionami i uśmiechnął się do mnie promiennie
„Całuj Mnie Moja słodka!”
Zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie.
„Teraz ty, maleńka!”
„Ale ja się wsty…”
„Wstydzisz się? A dlaczego?”
Ucałowałam umiłowanego siarczyście. On całował mnie a ja Jego. A moje serce szeptało:
„Bo moje pocałunki są takie niezdarne, siarczyste… Boję się, żeby Ci nie uchybić!”
„Uwielbiam twoje siarczyste pocałunki, Moniko! Są jak ogień miłości, który jest między nami.”
„Tak?!”
„Tak!”
Całowaliśmy się siarczyście, namiętnie i słodko. Mój Jezus i ja…
ROZPUSZCZA
„Opowiedz mi o Sobie, kochany Jezu.”
„Jestem Miłością…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Wiem!”
„Miłością miłosierną i wierną.”
„Też wiem!” – szepnęłam z mocą i dodałam:
„Nie powinnam Ci przerywać, mój Jezu. Przepraszam!”
„Przerywaj do woli, maleńka Moja. Mi to nie przeszkadza.”
„Ale to niekulturalne!”
„Dla Mnie kultura nie jest najważniejsza. Najważniejsza jest miłość, wierność i entuzjazm!”
„Ale…”
„Przerywaj Mi do woli, Moniko. W tym jest twój urok.”
„Urok?!”
„Małe dziecko nie patrzy co wypada, a czego nie. Mówi prosto z serca i…”
„Kocham Ciebie!!!”
„Właśnie tak!” – Jezus promieniał cały uśmiechem.
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca od ucha do ucha. Głaskałam Jego włosy i policzek z czułością.
„Rozpuszczasz mnie, mój słodki Jezu!”
„Rozpuszczam cię w Sobie, Moniczko!”
Jezus patrzył we mnie z lubością.
SZCZĘŚCIE
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony…
„Piękna Moja!” – wyszeptał ogniście.
„Mój prześliczny!”
Serce moje śpiewało i wyrywało się do swego Oblubieńca z całych sił. Wyjęłam z ciała moje serce i dałam je umiłowanemu mojemu.
„Ono pragnie Ciebie, kochany mój Jezu!”
Jezus ujął serce moje w Swoje dłonie. Pochylił się i ucałował je ogniście i słodko. Potem włożył serce z powrotem do ciała. Jezus położył głowę na sercu moim… Dotykałam i głaskałam twarz i włosy Oblubieńca mojego. Moje serce śpiewało… A ja rozmyślałam.
„Ciężki krzyż przygniata do ziemi, a ja patrzę w Niebo! Jezus jest Szczęściem w moim nieszczęściu. Największym Szczęściem! Umiłowany jest Władcą mojego chcenia i działania.”
Jezus leżał na moim sercu, a ono szeptało:
„Szczęście moje! Szczęście moje! Szczęście moje!”
ZACHWYCAŁ SIĘ
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we ogniście i słodko.
„Prostota, cierpliwość do własnych ułomności i krzyża…”
„Ale o co chodzi, kochany mój Jezu?”
„Mówię co widzę gdy w ciebie patrzę, maleńka Moja. Przerwałaś Mi. Więc teraz mówię dalej.
I Jezus mówił:
„Odwaga, wytrwałość, męstwo, determinacja. Jestem z ciebie niezmiernie dumny, maleńka Moja Moniczko! I ty bądź dumna, że jesteś taka jaka jesteś.”
„Ale ja nie jestem…”
„Jesteś!”
„Nie jestem. Ty Jesteś! Mnie nie ma.”
„Jakaś ty piękna, Moniko!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Zachwycał się mną. A ja naprawdę nie widziałam powodu…
PATRZY WE MNIE
Musiałam w moim pokoju poprzestawiać meble. I figura Jezusa stoi teraz gdzie indziej niż wcześniej.
Wczoraj spojrzałam na figurę i szepnęłam ze smutkiem do mojego umiłowanego:
– No i widzisz, mój słodki? Już nie patrzysz we mnie kiedy leżę w łóżku…
Od razu usłyszałam w sercu ciepły, cichy szept Jezusa:
„Ja zawsze w ciebie patrzę, najmilsza Moja!”
Leżałam w objęciach Miłości – ślicznego Jezusa. Mój Oblubieniec przytulał mnie do Siebie i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
„Uwielbiam się w ciebie wpatrywać, maleńka Moja Moniczko!” – wyszeptał ogniście.
Uśmiechałam się do Jezusa od ucha do ucha!
„A gdy we mnie patrzysz to co widzisz, kochany?”
„Miłość, pragnienie, pokorę, cichość, ufność, taniec…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Widzisz taniec we mnie?!”
„Tak Moniko, twoja ofiara cierpienia jest Mi szczególnie droga.”
„Tak się cieszę, mój śliczny!!!”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie. Zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko czule i namiętnie. I ja całowałam umiłowanego mojego.
Teraz gdy piszę tę notkę, Jezus patrzy we mnie i uśmiecha się z czułością…
ZANURZAŁAM
Leżałam w objęciach Jezusa. A moje serce śpiewało… Mój Oblubieniec przytulał mnie do Siebie i patrzył tylko we mnie poruszony i wzruszony cały… Patrzyłam Mu w oczy z miłością i smutkiem. Rozmyślałam… Długo milczeliśmy.
„Moje kochane Dziecko cierpi. Chciałabym mu się pomóc, ale nie mam jak… Nie wiem jak!”
„Pomagasz mu już od dawna. Bardzo pomagasz”-wyszeptał Jezus żarliwie.
„Chciałabym bardziej. Więcej!”
„Więcej nie można!”
Słowa te mnie uderzyły!
„Naprawdę?!”
Jezus spojrzał we mnie ogniście. Ogniście i słodko. Zobaczyłam SERCE Najdroższe. Zaczęłam w Nim zanurzać moje Dziecko. Zanurzałam wszystkie moje Duchowe Dzieci. Zanurzałam, a moje serce śpiewało…
BOŻY PRZYPADEK
Wszystko zaczęło się od tego, że na Facebooku napisałam, że nie mam jak pojechać sobie do lasu na grzyby, bo mój pokojowy wózek elektryczny jest za słaby. Nie daje rady jechać po trudnym terenie. Moja znajoma z FB zobaczyła reklamę fundacji Ortlife, która pomaga zdobywać wózki inwalidzkie i podała mi jej dane. Napisałam do nich. Panie z fundacji pomogły mi załatwić formalności związane z dofinansowaniem z funduszu PFRON. To wszystko trwało ok roku.
Wózek elektryczny terenowy Turios przywieźli wczoraj.
Leżałam na SERCU umiłowanym. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem wielkim. I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca uśmiechnięta od ucha do ucha.
„To wszystko to jeden wielki przypadek! Twój Przypadek!”
„Przypadki chodzą po ludziach.” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem.
„Tylko, żeby jeszcze w lesie grzyby były, bo nie ma. Sucho jak pieprz! Może jeszcze kolejny Przypadek, żeby ciągłość była?”
Jezus się zaśmiał. Głośno, radośnie, perliście! Ja też się śmiałam!
HOJNA W MIŁOŚCI
Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały. Zaczął dotykać i głaskać moją twarz i włosy… Patrzył, dotykał i głaskał, a mi na sercu robiło się miękko i ciepło i błogo… Umiłowany mnie głaskał, a ja rozmyślałam. Myślałam o moich Duchowych Dzieciach, o tym, że moja Duchowa Rodzina wciąż się powiększa. Wczoraj adoptowałam kolejne Dziecko.
„Jesteś hojna, Moniko. Hojna w miłości. Gdy widzisz, że ktoś potrzebuje modlitwy i ofiary cierpienia od razu go adoptujesz!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Uczę się od Ciebie, kochany mój.”
„I nie oceniasz, nie osądzasz, nie krytykujesz. Przyjmujesz i kochasz każdego takim, jakim jest.”
„Staram się… Tego też uczę się od Ciebie, mój słodki Jezu.”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością…
„Dla ciebie cierpienie jest darem, prawda?” – spytał ogniście.
„Jest. Bo mogę je ofiarowywać za moje Dzieci.”
„Jesteś hojna w miłości, maleńka Moja Moniczko!”
W tych słowach była bezgraniczna Miłość… Mój Oblubieniec patrzył we mnie, dotykał i głaskał. A moje serce biło dla Niego radośnie.
DLA NIEGO
Obudziłam się i otworzyłam oczy. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem… Uśmiechnęłam się do Niego radośnie!
„Pięknie śpiewałaś Mi przez sen, maleńka Moja!”
„Ja śpię, a moje serce tęskni i śpiewa!”
Zamyśliłam się… Uśmiechałam się do mojego Oblubieńca i do moich myśli.
Moje myśli pobiegły do malowania. Wczoraj napisałam do moich Duchowych Dzieci:
„Od poniedziałku chcę zacząć trochę malować 🖌 🌺🌺
Szczerze mówiąc nie bardzo mi się chce malować. Od połowy czerwca nie maluję. Ale jak zacznę to może mi się zachce. Mam nadzieję ❤️❤️❤️
Dość leniuchowania! 😄😄”
Trochę żartobliwie napisałam. Gdy się nachylałam, żeby malować, bardzo bolała i drętwiała mi ręka. Nie mogłam wytrzymać. Teraz ręka nie boli, drętwieje tylko. I chcę spróbować jak mi malowanie będzie szło.
„Nie wiem czy ta ręka drętwieje od kręgosłupa, czy to nerw łokciowy jest porażony…”
Spojrzałam Jezusowi w oczy.
„Ale dość o mnie. Pragnę myśleć i mówić tylko o Tobie i dla Ciebie robić!”
„To pomyśl, że malujesz dla Mnie, Moniko kochana.”
Te słowa były jak grom!
„Oczywiście, że dla Ciebie, kochany mój Jezu! Oczywiście, że dla Ciebie!”
W sekundę przestało mnie obchodzić moje 'chcenie’ czy 'nie chcenie’. Przestała mnie obchodzić nawet drętwiejąca ręka! W sekundę byłam gotowa do pracy!
Jezus ucałował mnie w czoło i patrzył we mnie z lubością…
NA WYŁĄCZNOŚĆ
Leżałam na SERCU umiłowanym i rozmyślałam.. Mój słodziutki Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały rozpromieniony cały miłością i zachwytem wielkim. A ja rozmyślałam i uśmiechałam się do mojego Oblubieńca…
„Mój kochany Jezu, gdy o Tobie myślę na sercu robi mi się błogo i słodko…”
„Pragnę cię, Moniko!”
„Masz mnie!” – szepnęłam prawie z bólem.
„Mam. Lecz moje pragnienie miłości jest ogniem pochłaniającym i spalającym!”
„Tak! Spal mnie! Spal! Spal!”
„Pragnę mieć cię na wyłączność!”
„Na wyłączność!”
Wiedziałam, że Jezus wie, że jestem tylko Jego. Do Niego cała należę.
MIŁOŚĆ
Zobaczyłam krzyż. Potężny, twardy i chropowaty. Wiszący na nim Jezus wydawał się być maleńki. Podeszłam do Niego blisko.
„Bardzo cierpisz, mój kochany… Ja pragnę z Tobą!” – szepnęłam z mocą.
Objęłam umiłowanego i mocno przytuliłam się do mojego Oblubieńca. Wtuliłam się. Jezus zanurzał mnie w Sobie bardziej i głębiej, i głębiej…
Leżałam na SERCU umiłowanym. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie ogniście!
„Bo taka właśnie jest miłość, Moniko kochana. Cierpi z cierpiącymi, płacze z płaczącymi, smuci się ze smutnymi. Raduje się z radosnymi. Taka właśnie jest miłość!”
Patrzyłam w mojego umiłowanego Jezusa ogniście. A On ucałował mnie w czoło.
JEDNO CIAŁO, JEDNA DUSZA
Jezus pieścił mój policzek. Delikatnie i słodko…
„Mój kochany Jezu…” – szepnęłam z błogim uśmiechem.
„Jesteś jednym ciałem i jedną duszą we Mnie, Moniko kochana.”
„Jednym ciałem i jedną duszą? Co to znaczy?”
„Nic nie może odłączyć ciebie ode Mnie.”
„Jak kropelka w Oceanie?”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Kropelkę od Oceanu oddzielić można. Ciebie ode Mnie, nie.”
Jezus głaskał mój policzek z namaszczeniem.
„Twoje serce jest w Moim SERCU, twoje ciało jest w Mym ciele, dusza twoja jest w Mojej duszy. Jesteś cała we Mnie i cała dla Mnie, maleńka Moja!”
„Ja tylko pragnę Ci służy służyć, mój Jezu!”
„Służysz Mi, Moniko. Bardzo pięknie Mi służysz.”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie. I ja uśmiechałam się do mojego Oblubieńca radośnie!
SERCE
Patrzyłam w mojego Oblubieńca obolała bardzo. Bolało mnie nie tylko ciało, najbardziej bolało mnie…
„Serce mnie boli, kochany mój Jezu. Moje Duchowe Dzieci kłócą się, nie szanują się nawzajem… Serce mnie boli!” – szepnęłam z bólem.
Jezus wzruszył się ogromnie!
„Jakaś ty podobna do Mnie, Moniko najmilsza!” – wyszeptał ogniście.
Objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. Szeptał:
„Twoje cierpienie jest wynikiem miłości. Gdybyś nie kochała to byś nie cierpiała. Kochasz więc cierpisz.”
I dodał prawie bezgłośnie:
„Jak Ja.”
Jezus wyjął z mojego ciała serce moje i ucałował je serdecznie.
„Zjednocz, złącz serce swoje z Moim SERCEM, Moniko!”
„Zjednoczyć? Złączyć? Ale jak? Pomóż mi proszę, mój słodki Jezu!”
Jezus jakby tylko na to czekał. Położył serce moje przy SERCU Najdroższym. Serca objęły się i ucałowały. Wtuliły się w siebie nawzajem. I już nie widziałam dwóch serc, ale jedno. Jedno wielkie kochające SERCE!
BOŻY POKÓJ
Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu Jezusowi głęboko. Zamyśliłam się i uśmiechałam się do Jezusa i do swoich myśli. Było mi rozkosznie i błogo…
„Chodź, maleńka Moja! Coś ci pokażę!”
I sekundę później lecieliśmy nad przepięknym ogrodem. Strumienie, fontanny, fikuśne mostki, alejki, altanki… A przede wszystkim kwiaty! Morza kwiatków! Podziwiałam ogród w milczeniu. Co chwilę spoglądam w Jezusa zdumiona!
„A co to za cudo, kochany??!!!”
„Ogród twego serca, Moniko!”
„Ogród mego ser…??!!!”
„Pomyślałaś o nim przecież!”
„Byłam ciekawa czy jeszcze jest. Nie widziałam, że jest taki…”
„Piękny?”-spytał umiłowany z cudnym uśmiechem.
Przytaknęłam.
„No cóż. Ma dobrego Ogrodnika.”
„Najlepszego Ogrodnika!!!”
Leżałam na SERCU Jezusa. Mój Oblubieniec przytulał mnie do Siebie i patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem.
„W twoim sercu, maleńka Moja, panuje miłość i harmonia”-wyszeptał Jezus ogniście.
„Przede wszystkim panuje Twój Pokój, mój Jezu słodki!”
Jezus uśmiechał się do mnie z czułością.
WSZYSTKO ZA WSZYSTKO!
Jezus głaskał mój policzek. Delikatnie i słodko.
„Maleńka Moja Moniczko…” – wyszeptał z lubością. Poruszony i wzruszony cały.
„Mój kochany Jezu!” – szepnęłam z mocą. I zamyśliłam się…
„Ja niczego od Ciebie nie chcę. Chcę Ciebie! Pragnę Ciebie, kochany mój Jezu! Ciebie! Ty tak bardzo mnie pragnąłeś, że dla mnie stałeś się Człowiekiem, przyszedłeś na świat. Dla mnie żyłeś. Za mnie oddałeś życie. I zmartwychwstałeś dla mnie. I ja…”
Jezus przerwał mi gwałtownie!
„Chcesz się odwdzięczyć?!”
Potrząsnęłam głową przecząco!
„Nie! To nie jest tylko wdzięczność, coś za coś.”
Przerwałam i spojrzałam mojemu Oblubieńcowi w oczy.
„To miłość. Wszystko za wszystko!”
Jezus spojrzał we mnie ogniście i wtulił mnie w Siebie…
BAJKA
„Odpocznij maleństwo Moje słodkie. Odpocznij we Mnie, a Ja w tobie odpocznę.”
Odpoczywaliśmy w sobie nawzajem…
„Opowiedz mi bajkę, kochany mój Jezu!”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie.
„Żyli sobie Król i królewna. I byli bardzo szczęśliwi!”
„Bardzo, bardzo, bardzo!”
Jezus spojrzał we mnie ogniście i mówił dalej:
„Król kochał nad życie swoją królewnę…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„I królewna kochała nad życie swojego Króla!”
„Zły czyhał na życie królewny” – wyszeptał Jezus.
„Lecz Król w Swej nieskończonej miłości oddał za nią Swe życie!”-szepnęłam szybko.
„Wielki Duch Ojca ożywił Króla!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„I Król i królewna żyją długo i szczęśliwie!” – dokończyłam.
Jezus objął mnie ramionami i zaczął mnie łaskotać i śmiać się perliście!
„Żyją?! Maleńka Moja, żyją?! Więc to nie jest bajka?!”
Śmiałam się radośnie!
„Życie w Tobie to najpiękniejsza bajka!”
RANA W RAMIENIU
„Opowiedz mi o Sobie, kochany Jezu?”
Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
„Mam Ranę w ramieniu, maleńka Moja Moniczko.
„Ranę w ramieniu? Nigdy jej nie widziałam.”
„Zobaczysz. Jest Mi ona szczególnie droga!”
„Szczególnie droga? A dlaczego?”
„Inne rany uczynili Mi ludzie. Tę Ranę uczynił Mi krzyż, Mój słodki ciężar.”
„Słodki ciężar…” – szepnęłam zamyślona.
„Ja rzadko kiedy myślę o swoim krzyżu jako o słodkim ciężarze. Będę częściej!”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Myślisz, maleńka Moja. Myślisz. Lekko ci dźwigać twój krzyż?”
„Ciężko!”
„A myślisz, że Mi było lekko?”
Spojrzałam mojemu ślicznemu w oczy. Milczałam… Milczenie było odpowiedzią.
Zbliżyłam twarz do ramienia Jezusa i ucałowałam je ze czcią.
NASZ PIĄTEK
„Jestem z tobą, kochane maleństwo Moje!”
Ofiarowywałam cierpienia za moje Duchowe Dzieci i za największych grzeszników na świecie. Jezus moją ofiarę przyjmował, przemieniał w Miłość i niósł przed tron TATY.
Moje serce szeptało:
„Kocham Ciebie mój Malutki i słodziutki i śliczniutki Jezuniu! Kocham Cię!”
„Uwielbiam cię Moniczko!”
Tańczyliśmy bardzo, noc całą. I nadal tańczymy. Bo przecież dziś nasz piątek.
NAJPIĘKNIEJSZE I NAJSKUTECZNIEJSZE
Jezus trzymał mnie w objęciach, jak najczulsza matka swe dzieciątko.
„Widzę Siebie w twoich oczach, Moniczko słodka!”
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca od ucha do ucha!
„Kto w oczach, Ten i w sercu. A kto w sercu, Ten i na języku!”
„Tak! Dajesz piękne świadectwo o Mnie. Przepiękne!”
„Coraz częściej bez słów!” – pomyślałam o tańcu.
„To jest najpiękniejsze i najskuteczniejsze, maleńka Moja!”
Wtuliłam się w umiłowanego, a On zanurzał mnie w Sobie bardziej i głębiej…
ŁZY SZCZĘŚCIA
„Widzę siebie w Twoich oczach, mój Jezu!”
„A Ja widzę Siebie w oczach twoich, maleńka Moja!”
„Patrzymy w siebie nawzajem to i siebie nawzajem widzimy!” – szepnęłam z mocą.
Leżałam na SERCU umiłowanym. Jezus obejmował mnie z czułością i patrzył we mnie ogniście. Ogniście i słodko… Tylko we mnie patrzył. Miałam poczucie, że w tej chwili nikt inny nie jest dla Niego tak ważny jak ja…
„Z każdym pragnę mieć relację wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju. Podobnie jak z tobą, maleńka Moniczko. Bo każdy jest dla Mnie najważniejszy! Niewielu jednak chce mieć ze Mną taką relację…”
„Biedni ludzie…” – szepnęłam ze współczuciem.
„A nie gorsi?”
„Gorsi?! Skąd!!! Biedni ludzie, samotni, zagubieni, nieszczęśliwi…”
Nagle przemknęło mi przez myśl, że Jezus też jest nieszczęśliwy. Bo Miłość pragnie być kochana!
Pragnęłam zapewnić Go o mojej miłości, ale nie wiedziałam jak…
„Kocham Cię, mój słodki Jezu!”
„Kocham ciebie, Moja słodka!”
Patrzyliśmy w siebie nawzajem w miłości. A w naszych oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia.
TAŃCZYMY!
Leżałam cierpiąca i zmęczona ogromnie. Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki. Nie miałam też sił, by się uśmiechnąć.
„Mój kochany…”
„Ciii, maleńka Moja, ciii… Jestem przy tobie miłości Moja. Tańczymy!”
„Tak, tańczymy” – szepnęło moje serce.
Jezus zanurzał mnie w Sobie, zatapiał w miłości. I czynił z Sobą jedno.
Tańczyliśmy razem, policzek przy policzku i serce przy SERCU. Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności. Tańczyliśmy za moje Duchowe Dzieci.
Wciąż tańczymy!
CAŁA
Przywołałam Jezusa uśmiechem. Umiłowany patrzył we mnie ogniście. Zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie.
Całował, a Jego SERCE szeptało:
„Cała jesteś dla Mnie!”
„Cała dla Ciebie!”
„Cała jesteś we Mnie!”
„Cała w Tobie!”
„Cała jesteś Moja!”
„Cała Twoja!”
„Cała?”
„Cała!”
Mój kochany mnie całował.
„Jezusa kocham najpierw, ponad wszystko. Bliźnich przez Niego, w Nim i dla Niego. A samą siebie kocham dlatego, że On mnie kocha. Tylko dlatego i aż.”
Jezus wciąż mnie całuje…
WOLA JEZUSA WOLĄ MOJĄ
Leżałam w objęciach Jezusa z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie. Jezus ucałował mnie w czoło.
„Odpocznij jeszcze maleńka Moja Moniczko!” – wyszeptał z czułością bezbrzeżną.
Zaczęłam dotykać i głaskać twarz umiłowanego mojego.
„Co mogę dla ciebie zrobić, Moniko? Czego sobie życzysz?”
Wypowiedziałam prośbę, która leżała mi na sercu. I szybko dodałam:
„Oczywiście jeśli chcesz. Twoja wola, kochany mój Jezu!”
„Masz rację, Moniko. Moja wola. A wszystko co Moje jest twoim.”
„Nawet wola?!”
„Wola przede wszystkim.”
Jezus głaskał mój policzek, delikatnie i słodko. I wracając do mej prośby, wyszeptał ogniście:
„Bądź cierpliwa. Cierpliwością upodabniasz się do Mnie.”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha!
„Taaak! Ty jesteś bezgranicznie cierpliwy! Twoja cierpliwość do mnie jest bezgraniczna…”
Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu Jezusowi głęboko. I On patrzył w moje oczy…
„Ale spełnisz moją prośbę?” – spytałam z uśmiechem i bezczelną ufnością.
„Wszystko co Moje, twoje jest, najmilsza!”
Dałam umiłowanemu siarczystego buziaka.
ODPOCZYWAM W JEZUSIE
„O mój Jezu kochany, jaka jestem zmęczona…”
„Odpocznij maleństwo Moje słodkie. Odpocznij we Mnie!”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie. Zanurzał mnie w Sobie bardziej i głębiej. Zamykał w Sobie i otwierał na Siebie. Przytulał i otulał Sobą i tuli do SERCA. Byłam jak kropelka w Oceanie… Tworzyłam Go zjednoczona z Nim całkowicie. A jednocześnie pozostawałam sobą. Jak kropelka w Oceanie…
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Obsypywał pocałunkami jak deszczem!
Tonęłam w nich!
Potem całował moje serce.
„Moje słodziutkie serduszko! Moje słodziutkie…” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Na sercu było mi słodko, miękko i błogo.
Odpoczywałam w umiłowanym. Wciąż odpoczywam.
ZAHARTOWANA
Leżałam w objęciach Jezusa tańczącą bardzo i rozmyślałam…
„Teraz bardzo dużo ludzi jest załamanych, zrezygnowanych, apatycznych, choruje na depresję. Także wśród moich Duchowych Dzieci. Jedno nie wie co ze sobą zrobić, nosi je, inne jest zdołowane, jeszcze inne ma depresję… Współczuję im bardzo!”
Spojrzałam mojemu ślicznemu w oczy i spytałam:
„Nie uważasz, kochany mój Jezu, że to ja powinnam mieć 'doła’, albo depresję?”
„Powinnaś!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Cała zmęczona i obolała. Nic nie robię tylko siedzę i cierpię… Ale depresji, ani doła nie mam.”
I przypomniało mi się pewne zdarzenie sprzed kilku lat.
Ja i moja Duchowa Córeczka wyszłyśmy na podwórko. Wyjechałyśmy raczej, gdyż obie siedziałyśmy na wózkach inwalidzkich. Ja cieszyłam się pięknym dniem, podziwiałam przyrodę. Córeczka zaś cała skupiona sobie i swojej chorobie nie dostrzegała niczego innego. Parę minut posiedziała na dworze, a potem zaczęła wjeżdżać do domu.
– Już uciekasz?! Zostań jeszcze. Zobacz jaka jest ładna pogoda. Posiedź ze mną – powiedziałam z uśmiechem.
– Jakbyś była chora to też byś uciekała! – odparła z goryczą Córeczka.
– Jestem chora! – zaśmiałam się.
– Ale zahartowana! – powiedziała Córka jakby z wyrzutem i wjechała wózkiem do domu.
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem…
„Tak. Zahartowałeś mnie, mój słodki Jezuniu. Zakorzeniłeś mnie w Sobie. I wiem, że nic mnie nie przechyli, nie złamie.”
„Stoisz prosto jak struna. I cierpisz tańcząca za swoje cierpiące Dzieci!”
Skinęłam głową z powagą.
Tańczyliśmy razem w intymności bez granic. Mój umiłowany Jezus i ja. Wtuleni w siebie nawzajem. Tańczyliśmy.