Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Uśmiechałam się do mojego ślicznego od ucha do ucha!
„Uwielbiam się w ciebie wpatrywać, Monisiu!”
„We mnie??!” – zdumiałam się bardzo.
„W twój piękny uśmiech, pod którym ukrywasz cierpienie.
„Dziś boli mnie trochę mniej. Więc nie za bardzo mam co ukrywać!” – zaśmiałam się perliście.
„Ale gdy boli bardziej, też się do Mnie uśmiechasz!”
„Taka moja natura. Lubię się uśmiechać. Kiedyś dużo płakałam, kiedy bolało mnie serce. Teraz nie płaczę, ale staram się uśmiechać.”
Zahartowałaś się, maleńka Moja!”
„Można tak powiedzieć. Poza tym gdy patrzę na Krzyż, na Twoje cierpienia to moje przy nich są niczym. To pikuś.”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem…
„Uwielbiam się w ciebie wpatrywać, Moja śliczna!” – wyszeptał z lubością.
Uśmiechałam się do Jezusa od ucha do ucha.
Miesiąc: czerwiec 2022
SŁONECZKO MOJE!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzyłam w Niego z uwielbieniem i zachwytem wielkim…
„Uwielbiam się w Ciebie wpatrywać! Kochany mój… Słońce moje! Jesteś moim Słońcem! Słoneczkiem moim kochanym! Promienie Twojej miłości rozpromieni ają moje życie. Zalewają moje serce! Miłość szczęście, pokój, radość! Słońce moje!” – szepnęłam z mocą. Głaskalam Jezusa po policzku i szeptałam z czułością:
„Słoneczko moje… Kochane moje…”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim!
„Ty także jesteś Moim Słońcem, Monisiu kochana!”
„Ja…? Twoim słońcem…?!”
„Jesteś Moim, Słońcem! Słoneczkiem Moim maleńkim. I także radujesz i rozpromieniasz Me SERCE!”
Uśmiechnęłam się mojego Ślicznego Jezusa od ucha do ucha. A On patrzył we mnie z lubością.
PO BOŻEMU
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach i szeptałam wprost do SERCA Najdroższego:
„Wiesz mój Jezu kochany? Życie ciężkie. Mój krzyż coraz bardziej i bardziej przygniata mnie do ziemi. A w moim sercu pokój, szczęście i radość! I gdy ktoś mnie pyta co u mnie, jak żyję, odpowiadam, że dobrze. I mówię prawdę, nie kłamię!”
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie! Promiennie bardzo!
„Mówisz prawdę, bo nie myślisz po swojemu, ale po Mojemu. Po Bożemu.”
„Należę do Ciebie, Jezu kochany to i myślę po Twojemu!” – szepnęłam rozradowana.
„Masz rację, Monisiu! Boży Człowiek myśli zawsze po Bożemu.”
Leżałam w ramionach Jezusa i głaskalam go z czułością po policzku. Potem układałam loczki z Jego brody. A mój umiłowany uśmiechał się do mnie cudownie! Tańczylismy bardzo, bardzo w intymności i bliskości bez granic! Mój Jezus i ja.
JAWA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA. Leżałam w Jego objęciach i uśmiechałam się do Niego od ucha do ucha! Jezus patrzył we mnie z lubością.
„Odpoczęłaś choć troszkę, Monisiu?” – spytał Jezus z czułością.
„Tak! Dziękuję mój Jezu! Ostatnio dwie noce pod rząd…”
„Wiem, maleńka Moja… Wiem! Odpocznij sobie jeszcze.”
Uśmiechnęłam się do Jezusa radośnie. I choć już nie byłam tak bardzo zmęczona, odpoczywam w Jego objęciach. Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko… Uśmiechnął się zagadkowo i zapytał:
„Pamiętasz sen, Monisiu?”
Ja jakbym się dopiero teraz obudziła!
„Taaak! Pamiętam!”
Śniło mi się, że Jezus trzymał mnie w swych dłoniach. Uniósł mnie wysoko, wysoko… Zaczął wirować w slońcu! Kręcić piruety! I cieszył się mną! Cieszył się mną niezmiernie! Ogromnie! Ja śmiałam się radośnie, uszczęśliwiona cała!
„Sen…” – szepnęłam rozmarzona.
„To nie tylko sen, maleńka. To jawa.”
Jezus patrzył we mnie rozpromieniony i rozkochany cały… A ja uśmiechałam się do Niego onieśmielona, ale szczęśliwa cala!
POD ŚCIANĄ
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca. Patrzyłam w mojego umiłowanego z uwielbieniem i wdzięcznością… Jezus uśmiechał się do mnie cudownie.
„Siedziałam nad czytaniami długo. Ale jakoś nie mogłam ułożyć rozważania… W piątek popołudniu spojrzałam na obraz z wizerunkiem Jezusa.
-Pomóż mi ułożyć, kochany mój Jezu. Proszę! Bez Ciebie nie dam rady, a z Tobą mogę wszystko! – wyrwało mi się z głębi serca. Wczoraj rano napisałam notkę. Potem ni stąd ni z owąd weszłam w dokumenty Google, tam gdzie piszę rozważania. I po prostu zaczęłam pisać. Nawet nie za bardzo wiedziałam o czym! Po prostu pisałam, a rozważanie układało się samo!”
Przerwałam na chwilę i szepnęłam z mocą:
„Dziękuję Ci mój Jezu, że mnie wysłuchałeś! Że wysłuchałeś mojej prośby!”
„Wiesz maleńka Moja jak wyglądała ona z Mojej strony? Jak Ja ją widziałem?” – spytał Jezus rozpromieniony cały.
Kiwnęłam głową, że nie.
„Byłaś taka bezradna, a jednocześnie pełna ufności i wiary, że ci pomogę, że musiałem cię wysłuchać! Nie mogłem ci się oprzeć. Postawiłaś Mnie pod ścianą!”
„Pod… ścianą?!”
Jezus zaśmiał się cudnie! Perliscie i głośno.
„Tak, maleńka! Postawiłaś mnie pod ścianą!”
„To będę częściej Cię stawiać pod ścianą, kochany!”
„Stawiaj, stawiaj. Uwielbiam gdy ktoś Mnie tak stawia!”
Uśmiechaliśmy się do siebie nawzajem. Zakochani i szczęśliwi niezmiernie. Mój umiłowany Jezus i ja.
Z RADOŚCIĄ!
Leżałam w objęciach Jezusa obolała bardzo i bardzo, bardzo zmęczona. Bez sił. Z zamkniętymi oczami leżałam. Nie miałam siły żeby podnieść powieki. Mimo, że oczy miałam zamknięte, widziałam umiłowanego mojego! Jezus tulił mnie do SERCA i patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony wielce.
„Kochany mój Jezu…” – szepnęłam z trudem wielkim.
„Ciii… najmilsza Moja. Ciii… Wisisz wraz ze Mną na Krzyżu i dzielisz ze Mną Mękę Moją” – wyszeptał Jezus bezgłośnie prawie.
„Taaak!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. A potem zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Pocałował mnie jak Oblubieniec całuje Swą Oblubienice. Czule i słodko i ogniście. I śmiało!
Potem całował moje obolałe i zmęczone ciało. Całował każdy nerw, mięsień, kosteczkę. Całował całym Sobą. Wciąż mnie całuje. A ja tańcuję dla mojego ślicznego Jezusa. Z radością!
OKO W SERCU
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany moj nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim…
„Monisiu Moja kochana! Jak bardzo ty zabiegasz o Mnie i Moje sprawy! Jak bardzo się krzątasz wokół Mnie! Jak bardzo się o Mnie troszczysz!” – wyszeptał z lubością.
Patrzył we mnie poruszony cały!
„Jakże mam nie zabiegać, nie krzątać, nie troszczyć o Ciebie, mój słodki?! Jesteś moim oczkiem w głowie! Zależy mi na Tobie!” – szepnęłam z mocą i entuzjazmem.
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! I dodałam:
„Raczej nie oczkiem w głowie, ale Okiem w sercu moim jesteś!”
Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie ogniście…
„Twoje Oko w sercu niezmiernie raduje się tobą, maleńka! Ogromnie się raduje!”
Patrzyłam w Jezusa onieśmielona… A jednocześnie uszczęśliwiona cała!
Tańczylismy bardzo w intymności i bliskości bez granic! Wciąż tańczymy. Mój Jezus i ja.
Pozdrawiam
BEZ OKAZJI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach. Patrzyłam mojemu Jezusowi w oczy. Pochyliłam się i dałam umiłowanemu siarczystego buziaka!
„A z jakiej to okazji?!” – zapytał Jezus śmiejąc się cudownie.
„Z jakiej okazji?! Czy musi być od razu jakaś okazja, żeby Ci dać buziaka? Bez okazji! Z okazji takiej, że Cię kocham!”
Smialismy się radośnie, mój Jezus i ja!
„Nie potrafię wyrazić słowami jak bardzo Cię kocham… Słów mi brakuje, mój Jezu!” – szepnęłam z mocą i dodałam:
„Tańczę dla Ciebie też bez okazji! Bo Cię kocham!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem.
„I właśnie Tańcem – ofiarą cierpienia najpełniej pokazujesz Mi jak bardzo Mnie kochasz!”
Zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko.
„Monisiu Moja kochana, najtrudniej jest kochać bez okazji. Codziennie zmagać się z samym sobą, z cierpieniem, z własnymi słabościami i słabościami innych. I kochać, kochać mimo wszystko!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i mnie pocałował.
„Też bez okazji!”-zaśmiał się cudnie.
Patrzyliśmy w siebie nawzajem z miłością. Mój słodki Jezus i ja.
KAJA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego ramionach wtulona w Miłość i opowiadałam:
„Kotka Kaja pojawiła się u nas po wakacjach, zeszłego roku. Kulała bardzo na przednią łapkę. Wszystkich się bała, drapała, gryzła. Moja siostra pojechała z kotką do weterynarza, który powiedział, że łapka została bardzo przetrącona i że wygląda na to że ktoś musiał ją bardzo mocno kopnąć butem. Weterynarz dał jej zastrzyk przeciwbólowy i przepisał antybiotyk. Kotka dostała miejsce kotłowni. Miała swoje legowisko, ciepło i wygodnie. Łapka goiła się bardzo wolno. Powoli też kotka łagodniała i odzyskiwala zaufanie do nas. Dzieci ją głaskały, tata brał ją na ręce. Mnie się jednak bała, bała się wózka. Postanowiłam, że to będzie moja kotka, dałam jej na imię Kaja, kupowalam karmę i żwirek do kuwety. Powoli Kaja oswajała się ze mną i z wózkiem. Upodobała sobie moje łóżko, często na nim się kładła i się wylegiwała, spala i chrapała nawet. Do mnie na kolana jednak długo nie przychodziła. Postanowiłam, że nie będę brać jej na siłę. Będzie chciała to sama do mnie przyjdzie. Długo czekałam. Aż wczoraj… Przyszła do mnie na kolana! Pierwszy raz. Przyszła sama z siebie! Zaczęła się do mnie przytulać i nadstawiała się, żebym ją głaskala. Głaskalam z radością i delikatnie, żeby jej nie spłoszyć. A ona takie figury robiła, że myślałam, że spadnie mi z kolan. Ale gdzie tam! Przytuliła główkę do mojej twarzy. A potem ułożyła się na kolanach i zaczęła lizać moją dłoń. Potem chapsnęła, ale delikatnie, nie żeby ugryźć. Raczej to było spoufalenie się. Chapsnęła i znów lizała moją rękę. Głaskalam ją po główce. Potem wstała i zeskoczyła z moich kolan. Nie zatrzymywałam jej. Po jakimś czasie przyszła do mnie znowu i znów chciała, żebym ją głaskała!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha!
„Widać, że spodobało się Kai u mnie, że przyszła drugi raz!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem.
„Jej zachowanie jest obrazem ciebie, maleńka Moja!”
„Obrazem mnie?” – spytałam zaciekawiona.
„Obrazem twojego zbliżania się do mnie. Stopniowego, ale konsekwentnego. Obrazem nabierania coraz większego zaufania. Oswajania się. Coraz większej bliskości.”
Uśmiechnęłam się do Jezusa i wtuliłam się w Niego jeszcze bardziej. Pomyślałam, że zrobiłam tak jak Kaja wczoraj wobec mnie.
„Masz rację mój Jezu kochany! Masz rację!”
Patrzyłam w mojego umiłowanego z uwielbieniem i zachwytem…
NAJWAŻNIEJSZA JEST MIŁOŚĆ
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca. Usmiechalam się do mojego ślicznego od ucha do ucha!
„Uwielbiam wpatrywać się w Ciebie, kochany mój Jezu. Uwielbiam z Tobą rozmawiać. I milczeć z Tobą uwielbiam. Być z Tobą uwielbiam. Po prostu!” – szepnęłam z mocą.
Jezus patrzył we mnie z lubością…
„Być z tobą uwielbiam, Monisiu kochana Moja!”
Rozpromieniłam się cała!
Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko…
„A najważniejsza w prawdziwym byciu ze Mną, Monisiu jest miłość. To miłość czyni spojrzenie czystym, rozmowę pełną, a milczenie obfitym. Czystość, pełnia i obfitość zależy od miłości!”
Jezus mówił a ja słuchałam Go zachwycona…
CZYŻ MOŻNA WIĘCEJ?
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
„Co mogę dla Ciebie zrobić, kochany mój Jezu?”
„Uśmiechnij się do Mnie maleńka!”
„Tylko tyle?” – spytałam.
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha. Umiłowany mój ucałował mój uśmiech słodko i siarczyście! A ja pomyślałam, że chciałabym zrobić dla Jezusa coś więcej…
„A może to co robisz, maleńka, Mi wystarczy? Może nie trzeba więcej?” – spytał Jezus łagodnie.
„Zawsze można więcej!”
„Oj Monisiu, Monisiu… ty nawet nie wiesz ile dla Mnie robisz! Gdybyś wiedziała to byś tak nie mówiła!”
„A ja często mam wrażenie, że nic nie robię. Tylko siedzę i cierpię i nic więcej!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały! Jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś!
„Jesteś razem ze Mną ukrzyżowana. Przybita do krzyża!”
„Taaak!”
„Czyż można więcej?” – spytał Jezus poważnie.
Zaniemówiłam. To było pytanie retoryczne.
Patrzyłam w Jezusa ogniście!
CZUŁOŚCI…
Leżałam w ramionach umiłowanego mojego. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i zachwycony cały! Jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś… Delikatnie, z czułością zaczął glaskać mój policzek. Byłam obezwładniona Jego Miłością…
„Zatańczymy maleńka Moja?”
„Jestem przekonana, że tańczę z Tobą, mój Miły ciągle. Ale oczywiście, z Tobą zawsze! Z radością!”-szepnęłam z mocą.
Weszłam w Jezusa. Ucałowałam SERCE Najdroższe i położyłam na NIM głowę.
„Właśnie tak, jedyna Moja! Uwielbiam tak tańczyć z tobą!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
„I ja! I ja! Uwielbiam!” – szepnęłam z radością.
Jezus zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Znów zaczął glaskać mnie po policzku. Nasze serca szeptały:
„Jedyna Moja! Najlepsza, najsłodsza Moja! Księżniczko maleńka Moja!”
„Mój kochany! Najsłodszy Pięknisiu!”
„Pięknotko ty Moja!”
Serca szeptały. Słowa stawały się coraz bardziej ciche.. niewypowiedziane, aż w końcu przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Jezus patrzył we mnie, a ja w Niego patrzyłam. Trwaliśmy w milczeniu. Umiłowany mój głaskał mój policzek. A ja patrzyłam w Niego z zachwytem i uśmiechałam się do Niego od ucha do ucha. Jezus zanurzał mnie w Sobie jeszcze głębiej…
DO WOLI!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA. Leżałam w objęciach umiłowanego i układałam loczki z Jego brody. Usmiechalam się do Jezusa od ucha do ucha!
„Uciekła!” – szepnęłam z mocą.
„Przegoniłaś ją, maleńka Moja!”
Wczoraj wieczorem gdy już leżałam w łóżku znów naszła mnie myśl, że to wszystko kłamstwo. Perfidne i złośliwe! I zaraz potem naszła mnie inna myśl. Taka, że pewnie znowu zwyciężyłeś mój Jezu z pomocą mojego tańca. Zły przegrał, jest wściekły, mści się i mnie kusi. I pierwsza myśl od razu uciekła!
„Zdemaskowałaś działanie Złego, Monisiu. Rozszyfrowałaś Go!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
„To Ty Go rozszyfrowałeś, kochany mój Jezu!”
„Rozszyfrowałaś Go!” – umiłowany jakby nie słyszał moich słów.
„Przegrał, jest wściekły i mnie kusi!” – szepnęłam i dodałam po chwili:
„Jeśli Ty zwyciężasz mój Jezu to on może mnie kusić do woli!”
Jezus mój śliczny patrzył we mnie zachwycony cały. A ja robiłam loki z Jego brody i uśmiechałam się do Niego radośnie.
WCIĄŻ!
Leżałam w objęciach Jezusa obolała bardzo i bardzo zmęczona. Bez sił. Leżałam z zamkniętymi oczami. Nie miałam siły żeby podnieść powieki. Mimo, że oczy miałam zamknięte, widziałam umiłowanego mojego. Jezus pochylił się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie poruszony cały. Zaczął dotykać i całować moje obolałe serce i ciało. Całował całym Sobą, z miłością i czułością. Z delikatnością niezwykłą… Pocałunek przy pocałunku. Pocałunek przy pocałunku… Całował, a Jego SERCE szeptało:
„Dziękuję, dziękuję, dziękuję ci maleńka Moja!”
„A za co mi dziękujesz, kochany mój Jezu? Bo nie wiem.”
„Za to, że cierpisz dla Mnie bez słowa skargi, Monisiu!”
„Mojemu Panu?! Oczywiście, że bez skargi!” – szepnęło moje serce.
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
A Jezus całował. Wciąż mnie całuje…
BOŻE CIAŁO
„Mój Jezu słodki… Mój śliczny Jezuniu…” – szeptało moje serce. Jezus obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i tulił do SERCA Swego.
„Ciii maleńka Moja… Odpocznij. Wiem, że zmęczona byłaś”-wyszeptał z ogniem miłości.
„Byłam zmęczona, ale odpoczęłam. I już nie jestem! Dzisiaj idę na Mszę i procesję Bożego Ciała. Bardzo się cieszę, że mogę iść! Osiem lat nie byłam. Nie było jak… Baaaaaardzo się cieszę, że mogę iść!” – uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha.
Rozmyślałam…
„A Ty mój Jezu niesamowity Jesteś! Do Ciebie można się nie tylko przytulić, ale się Tobą karmić, nasycić! Oddałeś mi Bóstwo, duszę, Serce i Ciało! Mogę Cię spożywać! Jeść po prostu! I dzięki temu upodabniać się do Ciebie! To niesamowita Tajemnica!”
Byłam zachwycona i uszczęśliwiona cała!
Jezus patrzył we mnie z lubością…
„Dla ciebie wszystko, maleńka Moja! Dla ciebie wszystko!”
Trwaliśmy w miłosnym milczeniu… Mój słodki Jezus i ja.
MÓJ KLEJNOT
Wczoraj podjechaliśmy pod tylne drzwi kościoła. Akurat szli: ksiądz proboszcz i misjonarze o Piotr i o Wojciech. Zaczekali aż tata wyjmie mnie z auta i posadzi na wózku.
– Szczęść Boże! – przywitali się.
– Szczęść Boże! – odpowiedzieliśmy ja i tata.
– No, kochana, ty pierwsza! Ty jesteś szczególną naszą parafianką! – powiedział ksiądz proboszcz z uśmiechem i gestem dłoni zaprosił mnie do kościoła.
– Ja? Szczególną?! A to niby dlaczego? – zaśmiałam się wesoło.
– A, wiesz… – proboszcz uśmiechnął się do mnie jeszcze bardziej, tajemniczo jakoś.
– Kobiety przodem! – zaśmiał się o Piotr, a Wojciech cudnie się do mnie uśmiechał.
Zaśmiałam się perliscie i tata wwiózł mnie do kościoła. Za mną gęsiego szli księża. Tak wyglądało jakbym ich prowadziła.
Potem poszłam do spowiedzi. Ojciec Wojciech mnie spokojnie wysłuchał, udzielił rozgrzeszenia. Powiedział, że wszystkie moje krzyże, które dźwigam, wszystkie cierpienia i bóle będą kiedyś w Niebie pięknymi klejnotami.
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo.
„Dużo tych klejnotów będzie, kochany mój Jezu!”
„Dużo?! Baaaaaardzo dużo, maleńka Moja! Baaaaaardzo dużo!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Patrzyłam mojemu umiłowanemu w oczy głęboko.
„A mogłabym te wszystkie klejnoty zamienić na jeden WIEEEEEEELKI?” – spytałam z uśmiechem.
„Na jaki?”
„Na Ciebie, Jezu! Ty jesteś moim KLEJNOTEM!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem…
Uśmiechnęłam się do mojego ślicznego umiłowanego od ucha do ucha!
MÓJ PAN!
Leżałam w objęciach Jezusa. Patrzyłam w mojego umiłowanego z uwielbieniem i zachwytem… A On uśmiechał się do mnie cudownie!
„Mój Panie… Mój słodki Panie jezu!” – szepnęłam z mocą.
Jezus patrzył we mnie z lubością i głaskał mnie po policzku.
„Opowiedz proszę, maleńka Moja! Niech się wszyscy się dowiedzą!” – wyszeptał ogniście.
„Dobrze, mój Panie!”
Wczoraj w kościele, przed ołtarzem zostały ustawione dwa stoliki. Były przykryte białymi obrusami. Na każdym z nich leżało Pismo Święte, krzyż i stała świeca.
W pewnej chwili tata szepnął do mnie:
– Położę jedną rękę na Biblii a drugą wezmę ciebie za rękę.
„Po co takie wygibasy. Tata podwiezie mnie do stolika, położę rękę na Biblii i sama powiem to co chcę powiedzieć!”
– Ja sama chcę! – szepnęłam do taty z uśmiechem.
– Sama?!
– Tak, sama!
Tata podwiózł mnie do stolika. Musiałam się bardzo nachylić, żeby sięgnąć Pisma Świętego. Nie było łatwo, ale dałam radę. Położyłam rękę na Biblii. I najgłośniej i najbardziej wyraźnie jak potrafiłam, powiedziałam:
– Jezus jest moim Panem!
Słyszałam chlipnięcie taty, był poruszony, wzruszony niezmiernie. A ja poczułam wieeeeelką radość i szczęście!
Patrzyłam mojemu słodkiemu Jezusowi w oczy głęboko…
„Jesteś moim Panem, mój śliczny Jezuniu!”
„Jesteś Moją panią, Damą Mego Serca, Monisiu kochana!”
Patrzyliśmy w siebie nawzajem… w Miłości…
SMAKUJE MI
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Policzek przytuliłam do policzka umiłowanego.
„Wczoraj byłam na Mszy odpustowej. Powiem Ci jak powiedziałam mojej Córeczce: 'Było bardzo ładnie i baaardzo długo. Mamy 2 misjonarzy, dziś kazanie mówil drugi. Wczoraj było lepsze.’ Wczorajsze kazanie też było mądre i ładne, ale bardziej poruszyło moje serce kazanie przedwczorajsze. Wrócę jeszcze do niego. Bardzo poruszyły mnie słowa, że grzech może’ 'smakować! Poruszyło moje serce i wyobraźnie! Grzechem, pychą, niepohamowaniem, pożądaniem, kłamstwem można się karmić! Jak raz się go spróbuje i zasmakuje to potem nie można się oprzeć! Pojawia się przyzwyczajenie, uzależnienie, obsesja. Niewola!”
Przerwałam. Umilkłam. Patrzyłam mojemu ślicznemu Jezusowi w oczy głęboko…
„Odkąd mój Jezu, karmisz mnie Swoim Ciałem, karmisz mnie Sobą, prawie nie grzeszę… Karmisz mnie Sobą. Smakujesz mi! Odkąd zasmakowałam w Tobie, nie pragnę niczego innego!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem!
„Smakujesz mi Jezu!”- szepnęłam z mocą.
Patrzyłam w umiłowanego mojego z uwielbieniem…
O MIĘKKIM SERCU I TRÓJCY ŚWIĘTEJ
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany moj Jezus obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim. Usmiechalam się do Niego od ucha do ucha! Promiennie!
„Wiesz, mój śliczny? Wczoraj misjonarz mówił o Twojej ogromnej miłości! Porównał Twoją miłość do miłości mamy lub taty do niemowlęcia. Do przytulenia do policzka… Że tak kochasz ludzi. Tulisz ich do Swego policzka jak mama niemowlę. Mówił, że jesteś Czułością i Delikatnością samą. Samą Bliskością… Doświadczam tego od dawna. A on wczoraj o tym mówił!”
„Widzisz, maleńka! Jesteś szybsza od misjonarza!” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem.
„To Ty jesteś szybszy, mój Jezu kochany!”
Patrzyłam w Jezusa rozpromieniona cała! I dodałam:
„I wiesz? Od razu widać, że ten misjonarz Ciebie zna, że jest blisko Ciebie. Mówił prosto, zwyczajnie a jego słowa trafiały do głębi serca! Łzy po policzkach płynęły mi ciurkiem… Dawno już tak nie miałam. Myślałam, że może serce mi stwardniało. Ale widać, nie.”
„Serce ci Monisiu zmężniało, nie stwardniało. To jest coś innego. Serce twoje jest miękkie. Mięknie jeszcze bardziej. Rozmiękczam je!” – wyszeptał mój umiłowany z lubością.
„A dziś w mojej parafii jest odpust. Przenajświętszej Trójcy. Misje połączone z odpustem! Cudnie będzie!”
Uśmiechnęłam się do mojego słodkiego radośnie! Rozmyślałam…
„Bóg w Trójcy Świętej na pewno jest baaaaaardzo kolorowy! Przecież od Niego pochodzą wszystkie kolory wszechświata! To ON je stworzył. Bóg w Trójcy Świętej cały jest Uśmiechem. To On go stworzył. Bóg w Trójcy Świętej kocha Całym Sobą. On jest Miłością!”
JAKO DUCHOWA MATKA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
„Wiesz mój Jezu? Martwię się o moją kochaną Duchową Córeczkę… Nie broniła się, a teraz gdy zaczęła się bronić, atakuje. Obawiam się, że popadła z skrajności w skrajność… Nie chce chyba, żeby jej nie lubiano, bano się jej? To baaaaaardzo dobre Dziecko… Martwię się o nią! Chodzi zestresowana, zmęczona, robi aferę z rzeczy wg mnie mało ważnej. Nie śpi po nocach… Nie poznaję jej! Do mnie też odnosi się inaczej niż wcześniej. Zmieniła się, nie koniecznie na korzyść. I wczoraj…”
„Dobrze, że zawczasu zwróciłaś jej uwagę, Monisiu!”
„Dobrze?! Nie chciałam jej nic mówić, ale doszłam do wniosku, że jako duchowa mama muszę…”
„Bardzo dobrze, że zwróciłaś Córeczce uwagę. I dobrze, że powiedziałaś, że błogosławić to znaczy też dobrze mówić. Nie tylko o kimś, ale przede wszystkim do kogoś. Błogo – sławić – dobrze mówić. Błogosławić można nie tylko słowami, ale uśmiechem, dobrocią, cichością i łagodnością. Także można w ten sposób się bronić. Miłością!”
„A czy nie jest tak, że prawdziwie błogosławi, uszczęśliwia tylko człowiek szczęśliwy? Nieszczęśliwy nawet choćby i bardzo pragnął…”
„Błogosławieństwo, szczęście tylko Ja mogę dać. Trzeba tylko do Mnie się przytulić i zapragnąć…”
„Taaak…” – szepnęłam z nostalgią i dodałam:
„Adoptowałam jak prosiła jej siostry. Oczywiście, będę za Nie tańczyć, ale błogosławić musi sama…”
Jezus patrzył we mnie płonący cały czułością i łagodnością.
„Będę więcej i bardziej tańczyć za moją Córeczkę! Tylko… wczoraj na koniec powiedziałam coś takiego, że gotowa się na mnie obrazić…”
„Czasem trzeba wstrząsnąć, aby obudzić, maleńka.”
Patrzyłam w oczy Jezusowi głęboko…
W MYŚLACH
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA. Leżałam w Jego objęciach tańcząca bardzo.
„Mój kochany! Bądź pozdrowiony! Bądź pochwalony! Bądź wysławiony! Bądź uwielbiony!” – wyrwało mi się z głębi serca.
Jezus ucałował mnie w czoło i wyszeptał serdecznie:
„Ciiii, maleńka Moja! Odpocznij teraz. Wiem, że bardzo potrzebujesz odpoczynku…”
„Taaak…” – szepnęłam z trudem.
Przytuliłam policzek do policzka umiłowanego. Odpoczywałam i rozmyślałam… A rozmyślając co chwilę uśmiechałam się do Jezusa promiennie… Jezus znał moje myśli. Serce moje było otwarte całkowicie na Niego. Jezus uśmiechał się do mnie cudownie!
„W myślach twoich nie ma złości, zawiści, gniewu. W myślach twych jest miłość, dobroć, czułość, delikatność, maleńka Moja…”
„Bo Ty w nich jesteś kochany!”
Trwaliśmy razem SERCE przy sercu, policzek przy policzku… Mój słodki Jezus i ja.
ZE SZCZĘŚCIA…
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Przytuliłam policzek do policzka umiłowanego. I tak trwaliśmy razem wtuleni w siebie nawzajem… W pewnym momencie poczułam coś mokrego na policzku… Szybko odsunęłam twarz i zobaczyłam… Łzy na policzkach mojego Jezusa!
„Co Ci mój śliczny?!”
Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały!
„Nic, maleńka. Nic. Odpocznij…”
„Ale Ty płaczesz!!!”
„To nic…” – wyszeptał Jezus, ale widząc, że Mu nie odpuszę, dodał:
„To ze szczęścia, Monisiu kochana! Ze szczęścia!”
„Ze szczęścia?! Na pewno?” – pytałam uparcie.
„Ze szczęścia!”
Śliczny mój patrzył we mnie uśmiechnięty cały! Ucałowałam Jego łzy i znów przytuliłam policzek do Jego policzka. Leżałam zamyślona… I wtedy coś mi się przypomniało! Coś o czym zapomniałam!
„Taaak! Muszę o tym powiedzieć Córeczce! Dziękuję, że mi przypomniałeś, kochany mój Jezu! A wiesz? Nawet kiedy mówię 'nie wiem’, ona się tym nie zraża i dalej opowiada mi swoje przeżycia!”
„Bo tylko mądry człowiek umie się przyznać, że czegoś nie wie, maleńka Moja.”
Znów zamyśliłam się… Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
CZEKAŁ…
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca. Usmiechalam się do Niego radośnie i robiłam loki z brody umiłowanego. Nawijałam na palec kosmyki włosów i kręciłam.
„Naprawdę Cię to nie denerwuje, ani nie boli, mój śliczny Jezuniu?” – spytałam z troską.
Jezus pokręcił głową przecząco.
„Nie, nie! Nic a nic! Podoba Mi się bardzo!” – wyszeptał umiłowany mój z lubością.
„To się cieszę! Chcę to robić. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że Ci się to podoba? Na samym początku?”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Czekałem, aż sama do Mnie się zbliżysz, maleńka Moja!”
„Czekałeś, aż ja sama… Chciałabym zrobić coś jeszcze!”
„Taaak?!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony. Jakby wyczekiwał…
Zbliżyłam twarz do twarzy Jezusa ucałowałam ją serdecznie i przytuliłam mocno policzek do Jego policzka!
„Jak Ja na to czekałem! Jak czekałem…” – wyszeptał Jezus poruszony wielce.
Leżałam przytulona do mojego ślicznego… I nagle uświadomiłam sobie, że to zawsze On pochylał się nade mną i przytulał Swój policzek do mego policzka! Nigdy odwrotnie. Do dzisiaj! Ktoś może powie, że to żadna różnica. Jest różnica! I to wielka! Do tej pory nawet nie pomyślałam, że ja sama mogę przytulić policzek do policzka Jezusa… Gdybym nawet pomyślała, nie miałabym śmiałości… Teraz zrobiłam to bez namysłu! Bo chciałam, pragnęłam. Gdybym zaczęła o tym myśleć…
„Czekałeś na to, mój słodki…?”
„Mhmm…”
Jezus był uszczęśliwiony. Ja też!
DZIEŁO JEZUSA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Leżałam w Jego objęciach szczęśliwa cala. Leżałam… A w sercu mi się układało:
„Witaj Jezu zmartwychwstały.
Piękny, wielki, pełen chwały!
Uśmiechnięty i radosny
Jak po zimie powiew wiosny.
Ty utulisz, Ty rozgrzeszysz.
Ty miłością Swą ucieszysz.
Otworzyłeś Rany Swoje.
Jak miłości słodkie Zdroje.
Więc z Nich piję wciąż wytrwale,
By zamieszkać w Twojej chwale.
Dzięki za Twe zmartwychwstanie,
Jezu Chryste miły Panie!
Lub:
Mój maleńki, śliczny Panie!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha i spytałam:
„Które zakończenie wolisz, kochany mój Jezu? Które Ci się bardziej podoba?”
„Oba!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
„Masz więc oba! Dla Ciebie ułożyłam. Właściwie to samo mi się ułożyło. W pół sekundy. No dobrze, w pięć minutek!”
„Dziękuję, maleńka Moja. Pięknie! Bardzo pięknie!” – wyszeptał Jezus z ogniem miłości.
Patrzył we mnie poruszony i milczący.
„A co Ty ostatnio taki milczący, mój Jezu?” – spytałam zaniepokojona.
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie! Promiennie!
„Nie jestem milczący, maleńka. A jeśli nawet nic nie mówię to Moje Dzieło mówi za Mnie!” – wyszeptał z ogniem.
Patrzyłam Jezusowi w oczy. Zrozumiałam, że mówi o mnie. Ja jestem Jego Dziełem. Wszystko we mnie jest Jego Dziełem.
Patrzyłam w mojego ślicznego, słodkiego Jezusa z miłością i uwielbieniem…
UWIELBIŁAM I URADOWAŁAM
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie z lubością…
„Mój piękny, kolorowy kwiecie!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
Zaśmiałam się perliscie! Oboje wiedzieliśmy o co chodzi.
„Podobało Ci się, kochany?!” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa od ucha do ucha.
„A co miało Mi się nie podobać? Bardzo mi się podoba! Wewnątrz uśmiechnięte, radosne serce, a zewnątrz piękny, kolorowy Kwiat!”
Jezus rozpromienil się bardzo nade mną!
„A jak głośno śpiewałaś! Mury kościoła trzęsły się w posadach!”
„Słyszałeś?”
„A co miałem nie słyszeć? Słyszałem. Głuchy by usłyszał!”
Smialismy się oboje! Głośno i radośnie! Mój Jezus i ja.
„Bardzo podoba mi się ta pieśń – hymn: Przybądź Duchu Święty Spuść z niebiosów wzięty Światła Twego strumień!’ Modlę się nim codziennie rano.” – szepnęłam z mocą.
Umiłowany mój, śliczny Jezus patrzył we mnie głęboko… Zachwycony…
„Chciałam ucieszyć TATĘ, CIEBIE i DUCHA. Ucieszyć, uradować, uwielbić…”
„Uwielbiłaś i uradowałaś, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus z miłością.
Uśmiechałam się do Jezusa uszczęśliwiona cała…
WYCIECZKA
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany moj Jezus obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim. Usmiechalam się do Niego od ucha do ucha i rozmyślałam:
„Dziękuję mój Jezu kochany! Wczoraj byłam na wycieczce! Z tatą, bratem, bratową i bratanicą Michalinką w rezydencji Raczyńskich w Rogalinie. Zwiedziłam pałac, powozownię, galerię obrazów, park, widziałam też słynne dęby rogalińskie!”
Jezus uśmiechał się do mnie cudownie!
„Pogoda była idealna. Nie zimno i nie gorąco. Brat i bratowa bardzo mi pomagali. A Michalika otworzyła 'Ekstremalną Firmę Przewozową’! Pchała mój wózek wytrwale po piaszczystych ścieżkach parku.
-Ciociu, wiesz dlaczego Ekstremalna Firma Przewozowa?! Bo jak wjadę z tobą w jakieś krzaczory to możesz tego nie przeżyć!
– Spoko, Miniu!
Śmiałyśmy się obie! Wypiłam espresso w kawiarni przy pałacu. Ty wiesz, mój Jezu, że luuubię espresso! I galeria… Dawno nie byłam w galerii obrazów. Osiem lat temu ostatni raz. I wczoraj oglądałam obrazy Wyspiańskiego, Fałata, Mehoffera, Wyczółkowskiego i Matejki… Razem z bratową Anią oglądałyśmy. Ania woziła mnie powoli, oddalała od obrazów, żebym mogła dobrze je zobaczyć. Chłopaków i Minię obrazy nie za bardzo interesowały. Szybko obiegli wszystkie sale. A my z Anią powolutku, dokładnie… Pierwotnie mieliśmy jeszcze pojechać do Kórnika, ale zrezygnowaliśmy. Prawie cały dzień spędziliśmy w Rogalinie. W drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze do Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie.”
Przerwałam na chwilę i patrzyłam Jezusowi w oczy głęboko…
” Cudownie było! Dziękuję Ci bardzo, mój Jezu kochany!”
” Dla ciebie wszystko, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
Umiłowany patrzył we mnie zakochany na zabój, a ja patrzyłam w Niego z uwielbieniem i zachwytem…
SAMO!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca. Byłam bardzo zmęczona i cierpiąca bardzo. Bolało mnie nie tylko ciało, ale i serce. Ale mniejsza o to.
Patrzyłam w mojego umiłowanego z uwielbieniem. Nasze serca rozmawiały:
„Pod koniec maja ułożyłam rozważanie. Bardzo się przy tym męczyłam, trudziłam. Gdy rozważania ułożyłam nie podobało mi się. Dla mnie było sztywne, smutne, wymęczone i wymuszone. Po prostu nie moje. Postanowiłam zrobić przerwę od układania. Kilka dni nie czytałam czytałam czytań, nawet o nich nie myślałam. A wczoraj w pewnej chwili otworzyłam dokument, plik w którym są moje rozważania. Usunęłam ponad połowę tekstu. I ułożyło mi się. Samo!”
” Musiałaś odpuścić, abym Ja mógł w Tobie działać!”
„Odpuścić?”
„Wrzucić na luz, jak wy, ludzie to mówicie!” – zaśmiał się Jezus cudownie.
„Wrzuciłam!” – także się śmiałam.
„I ułożyłaś!”
„Nawet nie myślałam, że będę układać. Siadłam i mi się ułożyło. Bez żadnego wysiłku. Samo!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i uśmiechem promiennym. Patrzyłam w Niego z uwielbieniem i wdzięcznością. Tańczylismy bardzo w intymności i bliskości bez granic!
WSZYSTKIE!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem…
„Mój kochany! Najdroższy! Jedyny!” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa od ucha do ucha. I wyrwało mi się z głębi serca:
„Tak! Jesteś moim jedynym!!!”
„A ty Moją jedyną, maleńka!”
„Wiem. Kochasz wszystkich ludzi i każdy jest dla Ciebie jedynym. Ja jestem przekonana, że jestem Twoja jedyna!”
„Jesteś Moją jedyną, Monisiu!”- powtórzył Jezus ogniście. Zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Pocałował mnie jak Oblubieniec całuje Swą Oblubienice. Czule i słodko i gorąco! I śmiało!
„Mój Robaczku, Promyczku, Perło Moja! Motylku! Gołąbko! Pięknotko Moja! Maleńka! Monisiu Moja!” – Jezus wyliczał wszystkie moje imiona jakimi do tej pory mnie nazywał.
„Które z nich jest prawdziwe?” – spytałam uśmiechając się do Jezusa promiennie.
„Wszystkie! Wszystkie są prawdziwe, Moja jedyna!”
Patrzyłam w mojego ślicznego Jezusa z miłością i uwielbieniem…
SKARBECZKI MOJE!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA. Leżałam w Jego objęciach tańcząca bardzo! Uśmiechałam się do mojego ślicznego, słodkiego Jezusa od ucha do ucha. Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i uśmiechem promiennym. Leżałam w milczeniu, a moje serce szeptało:
„Dziękuję mój Jezu kochany za moje Duchowe Dzieci! Za moje Dzieciaki kochane! Skarby moje! Skarbeczki! Radość i duma moja! Twoje DARY dla mnie! Dzięki Nim mam dla Kogo żyć i za Kogo cierpieć!”
Jezus patrzył we mnie głęboko poruszony cały. Moje serce szeptało dalej:
„Zrobilam dla Nich prezencik na Dzień Dziecka. Mały, zwyczajny, ale mam nadzieję, że wywoła uśmiech na Ich twarzach. Chcę, aby choć trochę zobaczyły jak baaaaaardzo Je kocham!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! I On uśmiechał się do mnie cudownie! Promiennie! Całym Sobą!