Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Wtulił mnie w Siebie. Przytulał i otulał Sobą. Przytulił policzek do mojego policzka. I tak trwaliśmy razem. Policzek przy policzku, SERCE przy sercu… Jezus całował mnie i szeptał co chwilę z czułością:
“Moja słodka… Moja słodka… Moja słodka…”
Było mi rozkosznie i błogo. I dobrze!
“Będziesz wiele cierpieć, maleńka Moja!”
“Już cierpię!”
“Będziesz jeszcze więcej!” – wyszeptał Jezus wciąż mnie całując.
“Mogę i więcej, byle z Tobą!”
“Ja Jestem z tobą, Moniko najmilsza. Jestem, Moja słodka… Moja słodka… Moja słodka…” – wyszeptał Jezus żarliwie.
“Mój kochany Jezu, jedno z moich Duchowych Dzieci patrzy na mnie jakby wciąż miało do mnie jakieś pretensje. Tymczasem ja się nie czuję winna. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Staram się nie reagować, ale serce boli. Nic to, tańczę dla Ciebie!”
“Taniec – ofiara cierpienia jest najwyższą formą miłości, Moniko.”
Nie rozumiałam tego, ale niezbyt się nad tym zastanawiałam. Jezus wciąż mnie tulił i całował.
Rozpływałam się w głębinach Jego Miłości…
NAJWYŻSZA FORMA MIŁOŚCI
Category: (NIE) MOJE MYŚLI