Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały. Zaczął dotykać i głaskać moją twarz i włosy… Patrzył, dotykał i głaskał, a mi na sercu robiło się miękko i ciepło i błogo… Umiłowany mnie głaskał, a ja rozmyślałam. Myślałam o moich Duchowych Dzieciach, o tym, że moja Duchowa Rodzina wciąż się powiększa. Wczoraj adoptowałam kolejne Dziecko.
„Jesteś hojna, Moniko. Hojna w miłości. Gdy widzisz, że ktoś potrzebuje modlitwy i ofiary cierpienia od razu go adoptujesz!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Uczę się od Ciebie, kochany mój.”
„I nie oceniasz, nie osądzasz, nie krytykujesz. Przyjmujesz i kochasz każdego takim, jakim jest.”
„Staram się… Tego też uczę się od Ciebie, mój słodki Jezu.”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością…
„Dla ciebie cierpienie jest darem, prawda?” – spytał ogniście.
„Jest. Bo mogę je ofiarowywać za moje Dzieci.”
„Jesteś hojna w miłości, maleńka Moja Moniczko!”
W tych słowach była bezgraniczna Miłość… Mój Oblubieniec patrzył we mnie, dotykał i głaskał. A moje serce biło dla Niego radośnie.
HOJNA W MIŁOŚCI
Category: (NIE) MOJE MYŚLI