Jezus całuje mnie… Całuje jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie. Całuje moje usta, całuje moje chore, obolałe i zmęczone ciało. Całuje moje biedne serce. Całuje, dotyka i głaszcze je z czułością i namaszczeniem niezwykłym.
Rozpływam się w Jego pocałunkach…
„Rozpieszczasz mnie, mój słodki Jezuniu!” – szepczę szczęśliwa cała.
„Życie cię Moniko nie rozpieszcza, więc Ja cię rozpieszczam!”
„Tak… życie mnie nie rozpieszcza… Ale Ty bardzo!!!” – szepczę.
I po chwili pytam:
„A nie sądzisz, mój Jezu słodki, że od Twych pieszczot stanę się rozwydrzonym bachorkiem?”
„Nie grozi to tobie, Moja Moniczko”- szepcze umiłowany z cudnym uśmiechem.
„Nie? A dlaczego?”
„Bo kto bierze codziennie swój własny krzyż na swe ramiona i idzie za Mną, jak ty, Moniko, temu bycie rozwydrzonym nie grozi!”
„Tak myślisz, kochany?”
Spuszczam głowę zawstydzona… Mój kochany, słodki Jezus delikatnie, lecz stanowczo unosi ją do góry.
„Nie grozi ci to, Moniko najmilsza Moja!” – szepcze żarliwie. Ogniście i namiętnie mnie całuje.
„Uwielbiam Twoje pieszczoty, Twe rozpieszczanie, mój Jezu kochany!”
„A Ja uwielbiam cię rozpieszczać, maleńka Moja!”
„Rozpieszczaj więc mnie do woli, mój Jezu!”
NIE GROZI MI
Category: (NIE) MOJE MYŚLI