MUS TO MUS!
Byłam w moim Jezusie! Zanurzona w Nim cała… W Jego objęciach tańcząca leżałam. Patrzyłam w umiłowanego mojego niepewnie… Jezus uśmiechał się do mnie cudownie! Promiennie bardzo!
“Wszystko idzie ku temu, że będę układać rozważania do czytań do Oremusa!” – szepnęłam nieśmiało.
“Cieszysz się, Monisiu?! Jesteś zadowolona?!” – spytał Jezus z ogniem.
“Czy ja wiem czy to można nazwać radością, zadowoleniem… Zdumiona jestem raczej i baaardzo zaskoczona! Pełna niepewności i obaw…. Czy dam radę, czy podołam…” – szepnęłam z powagą.
Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko…
“Zobacz!” – wyszeptał płonący cały. Patrzyłam Mu w oczy… I nagle zaczęłam układać! Zaczęłam układać rozważanie do wczorajszych czytań!
“Jestem umiłowanym dzieckiem Boga. Jestem Jego oczkiem w głowie. Jego winnicą, którą pragnie uprawiać. W Swojej nieskończonej miłości obdarzył mnie istnieniem. Dał mi życie w dzierżawę. I hojnie mnie obdarował. Dał wolną wolę, rozum, talenty. Dał Przykazania, Kościół i ołtarz, abym wiedział czym się w życiu kierować, korzystał z Sakramentów i karmił się Jego Słowem i Ciałem. Posyła ludzi, którzy przykładem i radą pomagają mi winnicę mojego życia uprawiać. W końcu Bóg dał mi TEGO, który był dla Niego najdroższy. Swego Syna. Jezus pragnie być moim przyjacielem i powiernikiem. Doradcą i przewodnikiem w drodze do Nieba. Czy odrzucę miłość Bożą i Jego dary i zacznę żyć po swojemu? Jakie winnica mego życia wyda owoce? Cierpkie i kwaśne, czy dorodne, soczyste i słodkie?”
Jezus patrzył we mnie płonący.
“I co? Trudno było?” – spytał z prostotą.
“Nie! Łatwo… Bardzo łatwo! Redaktor będzie prosiła mnie o próbki. Wyślę. Jak będą chcieli, jak mnie przyjmą to będziesz musiał mi pomagać!” – szepnęłam z mocą.
“No cóż… Mus to mus!” – wyszeptał Jezus jakby od niechcenia.
“Sama nie dam rady!”
Jezus znów zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i wyszeptał z ogniem:
“Mus to mus, kochana Moja!”
I uśmiechnął się do mnie cudownie!
Patrzyłam w mojego Jezusa zdziwiona cała…
Tamto rozważanie było za krótkie. Przedłużyłam, trochę poprawiłam i wklejam:
“Jestem umiłowanym dzieckiem Boga. Jestem Jego oczkiem w głowie. Jego winnicą, którą pragnie uprawiać. W Swojej nieskończonej miłości obdarzył mnie istnieniem. Dał mi życie w dzierżawę. I hojnie mnie obdarował. Dał wolną wolę, rozum, talenty. Dał Przykazania, abym wiedział czym się w życiu kierować. Dał Kościół i ołtarz, abym korzystał z Sakramentów i karmił się Jego Słowem i Ciałem. Abym z Nim rozmawiał. Dziękował, prosił, przepraszał. Abym Go uwielbiał. Abym składał swoje intencje i ofiary. Posyła ludzi, którzy przykładem i radą pomagają mi winnicę mojego życia uprawiać. Rodziców, kapłanów, nauczycieli. Daje wzory do naśladowania, świętych, którzy pokazują jak żyć, żeby się Bogu podobać. W końcu Bóg Ojciec dał mi TEGO, który był dla Niego najdroższy. Swój najcenniejszy Skarb. Jedynego Syna. Jezus pragnie upiększać winnicę, którą jestem. Wraz ze mną uprawiać, przycinać i pielęgnować. Chce czynić mnie coraz doskonalszym, piękniejszym, bogatszym w miłość, pokorę, cichość. Pragnie być kamieniem węgielnym winnicy.
Jezus chce być moim przyjacielem i powiernikiem. Doradcą i przewodnikiem w drodze do Nieba. Czy odrzucę miłość Bożą i Jego wspaniałe dary i zacznę żyć po swojemu? Jakie winnica mego życia wyda owoce? Cierpkie i kwaśne, czy dorodne, soczyste i słodkie?”