Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie ognistym spojrzeniem miłości… Rozkochany i rozpromieniony cały!
“Uwielbiam twoje pocałunki, Moniko! Uwielbiam!” – wyszeptał żarliwie, z naciskiem.
“Ja uwielbiam Twoje! Bardziej!” – szepnęłam z entuzjazmem.
Mój Maleńki uśmiechnął się do mnie cudownie!
“Chyba nie będziemy teraz się licytować kto czyje pocałunki uwielbia bardziej?!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa słodko.
“Ale ja nie zamierzam się z Tobą kochany mój Jezu licytować! Tylko mówię, że ja Twoje pocałunki uwielbiam bardziej!”
Jezus mój umiłowany patrzył we mnie głęboko. Ogniście i namiętnie i przenikliwie na wskroś…
“Znów doprowadziłaś do zgody w rodzinie, Moniko!” – wyszeptał z lubością i zachwytem wielkim.
“Taaak! Znów mi się układało! Dzięki Tobie, mój Jezu Milusi! Tylko dzięki Tobie!”
“Gdybyś nie usłyszała tego co usłyszałaś i nie zareagowała tak jak zareagowałaś, to by zgody nie było.”
“No, niby tak…”
“Żyć w zgodzie z samą sobą i z innymi i pokój i zgodę wprowadzać to cecha Boga i Bożego człowieka!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Milczałam onieśmielona.
Mój śliczny Oblubieniec przytulił się do mnie błogo… A ja wtuliłam się w Niego cała!
“Uwielbiam twoje pocałunki, Moja jedyna, Moja słodka! Uwielbiam najbardziej! Są dla Mnie rozkoszą i słodyczą samą!”
Milczałam wtulona w Miłość. Pomyślałam, że jeszcze nie tak dawno nie umiałam całować. Jezus mnie nauczył. Wszystko mam od Niego! Od mojego ślicznego Oblubieńca!
Autor: Maleńka
JAK DESZCZEM!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim!
“Jakaś ty piękna, Moniko! Coraz piękniejsza!” – wyszeptał Jezus namiętnie.
“Ty mnie upiększasz i oczyszczasz mój Jezu kochany. Wczoraj byłam u spowiedzi. Dziękuję, że mi wybaczyłeś! Dziękuję!” – szepnęłam z mocą.
“Ja zawsze Ci wybaczę, maleńka Moja. Zawsze!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony Miłością.
“Jak mogę Ci usłużyć, mój śliczny, słodki Jezu?” – spytałam.
“Całuj Mnie, Moniko najmilsza. Pragnę twych pocałunków!”
“To dla mnie zaszczyt, nie służba!”
Zbliżyłam twarz do twarzy umiłowanego i ucałowałam Go serdecznie. Całowałam Jego czoło, policzki, brodę. Całowałam Jego Rany. Całowałam SERCE Najdroższe… Całowałam całą sobą. Najczulej i najtkliwiej jak potrafiłam. Całowałam z miłością i uwielbieniem i namaszczeniem. Całowałam jak oblubienica całuje Swego Oblubieńca!
Całowałam, a Jezus szeptał:
“Pozwalam na to tylko nielicznym duszom. Tym, na które mogę liczyć, na których mogę polegać. Zaufanym. Poślubionym Mi!”
Całowałam. Wciąż całuję. A Jezus mój śliczny obsypuje mnie łaskami jak deszczem!
KOMUNIA MIŁOŚCI I CIERPIENIA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Jego Ciało złączyło się z moim ciałem, Jego Krew połączyła się z moją krwią. Byliśmy jednością. Oblubieniec i oblubienica.
“Gdy spożywasz Moje Ciało i Krew Moją pijesz jesteś jako i Ja! Ja jestem w tobie, a ty we Mnie jesteś Moniko. Złączenie, zjednoczenie, Komunia miłości i cierpienia…” – wyszeptał mój Milusi słodko.
Patrzył we mnie jak w obrazek.
“Taaak, mój Jezu kochany! Tak!” – szepnęłam z entuzjazmem.
Jezus patrzył we mnie z lubością.
“O mój Jezu, jaka jestem zmęczona…” – szepnęłam po chwili.
“Odpocznij więc kochana Moja!”
“Ale ja nie chcę! Chcę tańczyć! Zamieniać zmęczenie w taniec. Tańczyć z Tobą, w Tobie i dla Ciebie, mój śliczny!”
“Tańczmy więc!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Tańczyliśmy. Jezus obejmował mnie z tkliwością i w tańcu prowadził. Tańczyliśmy lekko i zwiewnie, ulotnie i subtelnie. Jezus wchodził we mnie i ja w Niego wchodziłam. A wchodząc zanurzałam się w umiłowanego. Tonęłam… Znikałam w Nim cała. I znów wychodziłam.
Przyjdzie czas gdy zniknę w moim Jezusie już na zawsze!
W MIŁOSNYM UWIELBIENIU
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swojego. Patrzył we mnie płonący cały miłością! Poruszony i wzruszony cały! Zachwycony! Zakochany na zabój i rozpromieniony cały… Oczy Mu płonęły wszystkimi kolorami szczęścia!
“Uwielbiam cię Moniko! Uwielbiam cię!” – wyszeptał mój Oblubieniec żarliwie.
Zawstydziłam się i zarumieniłam… Patrzyłam w mojego Miłego z miłością i uwielbieniem. Zakochana cała! Wpatrywałam się uparcie, z zachwytem. Upajałam się moim ślicznym Jezusem. Rozkoszowałam się Nim. Pasłam się jak owca na zielonym pastwisku. Delektowałam się moim Oblubieńcem!
“Pragnę być jak Ty, mój Jezu kochany! Pragnę być jak TY!” – wyrwało mi się z głębi serca.
Patrzyliśmy w siebie nawzajem głęboko. W miłości i intymności. W zachwycie i uwielbieniu… Oblubieniec i Jego maleńka Oblubienica.
WCIĄŻ MNIE CAŁUJE…
Leżałam na SERCU umiłowanym obolała bardzo i bardzo zmęczona leżałam. Bez sił prawie. Ucałowałam siarczyście Serduszko Najdroższe. Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
“Jesteś dla Mnie wszystkim, Moniko najmilsza. Jesteś dla Mnie wszystkim!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
“I Ty dla mnie jesteś wszystkim!” – szepnęłam z trudem wielkim.
Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i mnie całował. Całował całym Sobą! Żarliwie, ogniście i namiętnie. Całował delikatnie, z czułością i namaszczeniem wielkim. Całował moje obolałe i zmęczone oczy, całował moje policzki, całował usta, brodę. Całował moje obolałe i zmęczone serce, całował mnie całą! Każdy mięsień, nerw, kosteczkę. Zanurzał w pocałunkach! A moje serce szeptało z ogniem:
“Kocham Cię Jezu! Kocham Cię… Kocham!”
Mój słodki Jezus wciąż mnie całuje…
OCZYSZCZANIE, UŚWIĘCANIE I UPIĘKSZANIE
Leżałam w objęciach Jezusa. Przy SERCU Najdroższym. Mój umiłowany Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie z lubością…
Wyciągnęłam rękę i delikatnie zaczęłam dłonią dotykać policzek Jezusa i głaskałam go z miłością i uwielbieniem.
“Mój kochany… Mój słodki… Mój śliczny Jezuniu…” – szeptałam.
Jezus ujął moją dłoń w Swe dłonie i ucałował ją gorąco i przytulił do Swego policzka.
“Wiesz mój Jezu? Ostatnio coraz częściej czuję w sercu pustkę i gorycz. I mam takie odczucie, że mnie opuściłeś, że odszedłeś ode mnie. Ja wiem, że…”
Jezus przerwał mi gwałtownie! Patrzył we mnie ogniście, poruszony cały.
“Ja zawsze jestem przy tobie, maleńka Moja! Nad tobą, w tobie i przy tobie!”
“Ja o tym wiem, kochany! Mówię Ci tylko o moich odczuciach.”
“W ten sposób cię oczyszczam, uświęcam i upiększam, Oblubienico Moja słodka!”
“A, to dobrze!”
Jezus patrzył we mnie z lubością i namaszczeniem.
RESZKI ANONIMOWOŚCI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca bardzo! Leżałam z zamkniętymi oczami. Nie miałam siły żeby podnieść powieki. Mimo, że oczy miałam zamknięte, widziałam umiłowanego. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony wielce.
“Cierpisz bardzo, Moniko…” – wyszeptał Jezus ze wzruszeniem.
“Tańczę z Tobą, mój śliczny!” – szepnęłam z trudem siląc się na uśmiech.
Zamyśliłam się…
“Przez 9 lat byłam anonimowa. Kupowałam Prezent dla Ciebie anonimowo. Nikt w parafii, oprócz mojej siostry, która pomagała mi przy kupowaniu, nie wiedział, że to Prezent ode mnie. Teraz moja anonimowość prysła!”
“Dla Mnie nigdy nie jesteś anonimowa, Moniko! Dla Mnie nigdy nie byłaś anonimową!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Wiem! Piękne to było, że wiedzieliśmy o tym tylko my dwoje, Obdarowany i darczyńca. To była taka nasza tajemnica. Teraz się dowie cała parafia…”
“A może Ja tego chcę?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“No, jeśli Ty tego chcesz to ja nie mam nic do powiedzenia, nie mam nic przeciwko! Ale Prezent tym razem okazał się nie dobry, za szeroki. I nie mieści się w otwór. Spróbuję go wymienić.”
“Najważniejsza jest twoja miłość i hojność, Moniko. I baaaaaardzo piękny ten Pas…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
“Kochany mój, proszę, nie mów jaki to Prezent! Niech chociaż tu zachowam resztki anonimowości…”
Jezus rozpromienił się bardzo nade mną! Rozświetlił się cały!
“Dobrze, najmilsza Moja!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa z trudem. A On patrzył we mnie z lubością i zachwytem wielkim…
IDĘ DO JEZUSA
Patrzyłam w mojego Oblubieńca oszołomiona i zachwycona cała! Jezus uśmiechał się do mnie cudownie. Promiennie i świetliście!
“Co Ty ze mną robisz, kochany?! Co Ty we mnie robisz?!” – szepnęłam podniecona.
“Robię tylko to czego pragniesz, maleńka Moja. Zbliżam się do ciebie coraz bardziej i bardziej i bardziej” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Zbliżasz się do mnie! A ja mam wrażenie, że to ja zbliżam się do Ciebie. Że podchodzę do Ciebie coraz bliżej i bliżej. Podchodzę w wielkiej bojaźni. Lęku połączonego z ekscytacją, oszołomieniem i zachwytem wielkim! To podobnie jak w potężnych górach, np. w Himalajach! Widzę ich potęgę i wielkość, grozę, a jednocześnie podziwiam ich piękno. Zachwycam się nimi i ekscytuję! Pragnę je zdobyć. Podobnie i Ciebie, kochany mój Jezu!”
Umilkłam na chwilę, a potem dodałam:
“I gdy podchodzę do Ciebie coraz bliżej, coraz bardziej widzę swoją nędzę i grzeszność…”
Spojrzałam w oczy Jezusowi głęboko. Patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony wielce.
“Jeśli pozwolisz oczyszę i upiększę cię jeszcze bardziej, Moniko.”
“Tak! Jasne, że pozwolę! Dlaczego miałabym nie pozwolić?! Już się nie cofnę. Nie ma takiej opcji! Nie zawrócę! I nie chcę stać w miejscu. Chcę, pragnę iść do Ciebie, kochany, mój prześliczny Jezu!”
Jezus patrzył we mnie z zachwytem i entuzjazmem!
TANIEC W JEZUSIE
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością. Rozpromieniony i rozświetlony cały. Patrzyłam w mojego Oblubieńca z uwielbieniem i zachwytem wielkim!
“Jak mogę Ci usłużyć, kochany mój Jezu?” – spytałam patrząc umiłowanemu w oczy.
“Zatańcz we Mnie, Moniko!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“W Tobie?” – zdziwiłam się.
“We Mnie i ze Mną!”
“Ale jak?!”
“Pokażę ci, Moniko! Nauczę!”
“Naucz, mój śliczny! Naucz!”
Zaczęliśmy tańczyć. Jezus obejmował mnie z tkliwością i w tańcu prowadził. Prowadził i tulił do SERCA. Przechodził przeze mnie jakby mnie nie było. I ja przechodziłam przez mego umiłowanego. Jezus wchodził we mnie. Przenikał mnie na wskroś! I ja wchodziłam w mojego Oblubieńca z lubością i lekkością. Jezus dotykał mojego serca i tulił do je do Siebie. Serce moje podskakiwało ze szczęścia i radości! I ja dotykałam SERCE Najdroższe i tuliłam do siebie. SERCE skakało radośnie! Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i mnie całował słodko i ogniście. I ja całowałam Go siarczyście. Dotykał moich ran i ja dotykałam Ran Jego… Rozpływałam się w mym Miłym tonęłam, znikałam. I było baaaaaardzo dobrze i błogo i miękko na sercu.
Położyłam się na SERCU umiłowanym i cała się w Nie wtuliłam.
“Zmęczyłam się mój Jezu kochany…
“Odpocznij maleńka Moja. Cudnie tańczysz!” – wyszeptał Jezus poruszony niezmiernie.
“Dziękuję, że mnie uczysz, kochany mój Jezu!”
Odpoczywam wtulona w SERCE Jezusa. Wtulona w Miłość…
“OBLUBIENICO SYNECZKA MOJEGO!”
Spałam. Spałam i śniło mi się, że słyszę cudny kobiecy mówiący do mnie:
“Moja córeczko kochana! Moja śliczna, prześliczna! Słodyczy i szczęście moje! Rozkoszy Moja! Oblubienico Syneczka Mojego! W cierpieniu uśmiechem jaśniejąca! Córeczko jasna jak słońce!”
Otworzyłam szybko oczy! Jezus obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i patrzył we mnie zakochany i zachwycony cały…
“Śniła mi się MAMA!”
“Co robiła?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Mówiła piękne słowa. Do mnie i o mnie…”
“Czy są prawdziwe, jak myślisz Moniko?”
“Myślę, że tak.”
“MAMA patrzy na ciebie i cieszy się tobą!”
“Powiedziała: ‘Oblubienico Syneczka Mojego!'” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa radośnie.
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością. Nakarmił mnie Swoim Ciałem. Jego Ciało, On sam wszedł do serca mego i się w nim zadomowił. Zakochał. Oblubieniec i oblubienica połączyli się we wzajemnej miłości. Stali się jednością…
ROZBROIŁAM!
Leżałam na SERCU Jezusa. Zmęczona i cierpiąca bardzo leżałam. Leżałam i rozmyślałam:
“Serduszko moje Maleńkie… Zawsze mogę przyjść do Ciebie. Mogę wylać przed Tobą swoje troski, żale, bóle i smutki, swoje radości i szczęścia. I TY mnie zawsze zrozumiesz. Zawsze! Zrozumiesz, pocieszysz, ukoisz. Rozradujesz! A ja mogę Cię pieścić! Pragnę Cię całować, głaskać! Pragnę Ciebie rozpieszczać! To rozkosz dla mnie…”
Jezus patrzył we mnie z lubością…
“A czym ja sobie zasłużyłam, że mogę pieścić Twoje SERCE?! Skądże mam taki zaszczyt? Czym sobie zasłużyłam?”
“Wybrałaś sobie SERCE Moje!” – wyszeptał Jezus z ogniem wzruszenia.
“Eee tam! Ono mnie wcześniej sobie wybrało!”
“Wybrałaś JE z czystej miłości, Moniko!” – wyszeptał Jezus z ogniem miłości. Patrząc we mnie rozpromieniony cały Miłością i zachwytem wielkim, szeptał:
“Wybrałaś SERCE Moje z czystej miłości, Moniko! Wobec czystej miłości jestem bezbronny i bezradny! Czysta miłość Mnie powala i rozbraja! Tak! Rozbroiłaś Mnie, Moniko!”
“Jakoś nigdy nie widziałam, żebyś był w coś uzbrojony!” – zaśmiałam się przekornie.
Jezus wybuchnął śmiechem! Śmialiśmy się oboje! Głośno, perliście, z lubością. Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
WZAJEMNE UWIELBIENIE
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie głęboko. Ogniście i namiętnie. Z miłością i zachwytem. I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem…
“Jakaś ty piękna, Moniko… Jak piękna. I coraz piękniejsza!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
“Mój najsłodszy i najpiękniejszy!” – szepnęłam z mocą.
“I jaka podobna do Mnie!” – oczy umiłowanego wyrażały zdumienie.
Patrzyłam w mojego ślicznego Jezusa…
“Jaki Ty kochający! Miłosierny! Dobry! Czuły! Delikatny! Jasny jak słoń…” – nie dokończyłam. Jezus zamknął mi usta ognistym i słodkim pocałunkiem.
“Jaka podobna do Mnie! Jaka podobna! Jaka podobna… Jaka podob…” – tym razem to Jezus nie dokończył. Zamknęłam Mu usta siarczystym buziakiem!
Patrzyliśmy w siebie nawzajem głęboko. Z miłością i uwielbieniem!
Weszłam w mojego Oblubieńca. Zanurzona byłam w Nim cała. Nie było wiadomo gdzie się kończy Jezus, a zaczynam ja. Byliśmy jednością.
Położyłam głowę na SERCU Najdroższym i pieściłam JE z rozkoszą. Jezus położył głowę na sercu moim i pieścił je radośnie.
Pieściłam SERCE Umiłowane i zdawało mi się, że widzę Dzieciątko, które uśmiechało się do mnie cudownie…
GŁOSIĆ ŻYCIEM
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo! Umiłowany mój obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i patrzył we mnie z lubością i słodyczą. Poruszony i wzruszony wielce.
Wyciągnęłam rękę i delikatnie zaczęłam dłonią dotykać policzek Jezusa i głaskałam go czule.
“Mój Malusi… Mój słodziutki…” – szepnęłam z trudem wielkim.
“Jakaś ty piękna, Moniko kochana! Coraz piękniejsza!” – wyszeptał Jezus z ogniem miłości i namiętności. I dodał:
“Ty rzadko mówisz o Mnie w domu, prawda?”
“Słowami rzadko.”
“A dlaczego?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Bo pragnę mówić o Tobie kochany, nie tylko słowami, ale nade wszystko życiem. Tym jak żyję i co robię.”
“Właśnie! Głosisz Mnie swoim życiem!” – wyszeptał mój Oblubieniec ogniście.
“Tylko o Tobie mówić, a nie żyć Tobą, to jakie to życie? Nie życie… Pragnę żyć Tobą i w Tobie, mój śliczny!”
Patrzyłam w Jezusa z miłością i uwielbieniem.
“Błogosław, proszę, moje Duchowe Dzieci w Nowym Roku i spraw, aby żyły Tobą i w Tobie i głosiły Ciebie swoim życiem, mój Jezu kochany!” – wyrwało mi się z głębi serca.
I dając umiłowanemu siarczystego buziaka, szepnęłam:
“Dziękuję mój Jezu!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim…
JEDYNA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie głęboko, ogniście i namiętnie.
“Uwielbiam cię Moniko! Uwielbiam cię!” – wyszeptał z lubością.
“I ja Ciebie uwielbiam, mój słodziutki!” – szepnęłam z mocą.
“Ja ciebie bardziej!!!” – wyszeptał mój Oblubieniec z naciskiem.
Nie śmiałam zaprzeczyć. Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu umiłowanemu ogniście, a On szeptał:
“Uwielbiam twoje oczy, uwielbiam twój uśmiech w cierpieniu! Uwielbiam twoje myśli, słowa i czyny. Zrobiłaś Mi piękną i ogromną niespodziankę! I nie zatrzymywałaś się na tym. Szłaś dalej. ‘Niech nie wie lewa twoja ręka co czyni prawa’. A gdy tata bardzo się niepokoił, że mocno cię boli głowa, ty go pocieszałaś: ‘Spoko! Nie martw się, przejdzie mi!’. A w przerwie filmów dostaję od ciebie siarczyste i słodkie buziaki.
Uwielbiam cię Moniko, Oblubienico Moja jedyna!!!”
“Jedyna?!” – szepnęłam zdziwiona.
“Tak. Dla Mnie jesteś jedyna!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością…
Jestem szczęśliwa, mimo, że boli coraz bardziej, mimo, że przyszłość niepewna. Jestem szczęśliwa, bo ON JEST ze mną!
W OBJĘCIACH SŁOŃCA
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie ogniście.
“Ach mój Jezu… jaka jestem zmęczona…” – szepnęłam z trudem wielkim.
“Wiem Moniko, słodka Moja. Odpocznij kochana. Odpocznij maleńka Moja…” – wyszeptał mój Milusi słodko.
Zamknęłam oczy i odpoczywałam… I zobaczyłam słońce! Wielkie, ogromne, potężne!!! Blasku niepojętego, ani nieopisywalnego!!! A ja stałam się jeszcze mniejsza niż byłam do tej pory! Patrzyłam w wielkiej bojaźni i zachwyceniu! Promienie słońca jaśniały, błyszczały światłością niezwykłą… Nie raziły mnie, ani nie parzyły. Przeciwnie! Dawały ciepło, radość i ukojenie. Zapraszały, żebym podeszła bliżej. Zapraszały, wabiły uwodziły… Podeszłam bliżej pełna lęku i zachwytu jednocześnie. Promienie słońca uśmiechały się do mnie perliście! Zachęcały, abym podeszła jeszcze bliżej. Podeszłam! Wtedy promienie słońca objęły mnie i ucałowały gorąco… Było mi błogo i ciepło i cicho. Słońce wtuliło mnie w siebie. Jego promienie wypełniały mnie, napełniały i przepełniały! Okazało się, że jestem przeźroczysta, że mogą robić we mnie co chcą. Co im się podoba! Tańczyły we mnie!
I już nie było różnicy między mną a słońcem. Nie było wiadomo gdzie się kończy słońce, a zaczynam ja!
“Tak samo jest między nami, Moniko, jedyna Moja!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Nakarmił mnie Swoim Ciałem. A moje serce tańczyło szczęśliwe w objęciach Słońca…
JEDNOŚĆ W MIŁOŚCI
Wieczorem:
“Mój Jezu kochany… Taka jestem bezbronna i bezradna wobec tego co się dzieje.”
“Uwielbiam twoją bezbronność i bezradność, Moniko.”
“Zbyt wielkie i piękne to wszystko! Tajemnicze i jakby obce… Inne!”
“Przyzwyczaisz się, oswoisz, jedyna Moja!”
“Ale ja nie chcę się przyzwyczaić, ani oswoić! Nie chcę, kochany! Bo gdy się przyzwyczaję, oswoję, to wszystko będzie zwyczajne, proste, banalne. A Ty nie jesteś, ani prosty, ani zwyczajny, ani banalny! Nie chcę się przyzwyczaić!”
“Słodyczy i rozkoszy Moja!”
Noc:
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo! Umiłowany mój tulił mnie do SERCA i patrzył we mnie cierpiący i poruszony cały… Patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością. Obawy i lęki rozwiały się nagle. W sercu gościła słodycz i błogość…
“Bardzo boli mnie głowa, kręgosłup, brzuch, stawy…” – szepnęłam trudem wielkim.
“Cierpię z tobą, Moniko. Razem cierpimy. Za Twe Duchowe Dzieci i największych grzeszników świata! Cierpisz ze Mną.”
“Pragnę!”
Mój słodki Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Położył dłoń na sercu moim, a policzek przytulił do mego policzka.
“Jesteśmy jednością, najmilsza! Jednością w miłości!”
Mój Oblubieniec pieścił moje serce. A ono skakało ze szczęścia i rozkoszy…
W OBLUBIEŃCU…
Jezus patrzył we mnie. I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca… Umiłowany mój patrzył we mnie głęboko. Ogniście. Oczy Mu płonęły!
“Pragnę cię, Moniko!” – wyszeptał namiętnie.
“Pragnę Ciebie, Jezu!”- szepnęłam z bojaźnią i mocą.
Mój śliczny Jezus był ogniem. Ogniem miłości! Płonął! Widziałam języki ognia… Jezus był w ogniu! I był ogniem… Pochłaniał mnie. Pożerał… Ogarniał! Wypełniał i przepełniał… I sama stawałam się ogniem! Ogniem miłości. Płonęłam. Spalałam się! Świetlista i jaśniejąca pachniałam… Wydawałam słodką woń, wonności ofiary miłej Oblubieńcowi.
“Jesteś Moją, Moniko” – wyszeptał Jezus rozpromieniony zachwytem.
“Jestem, mój Panie!”
Jezus zbliżył Swe usta do moich ust i złożył na nich słodki i gorący pocałunek. Potem całował mnie całą! Całował całym Sobą. Słodko, namiętnie, ogniście… Z rozkoszą i lubością… Całował moje obolałe i zmęczone ciało. Pocałunek przy pocałunku, pocałunek przy pocałunku… Z SERCA Jezusowego wyszła Hostia i weszła do serca mego. Mój boski Oblubieniec wciąż mnie całował. A moja dusza, serce i ciało rozpływały się w umiłowanym… Teraz jestem w Nim zanurzona.
NAJCZYSTSZA MIŁOŚĆ
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim. Niebiańsko patrzył…
Patrzyłam w mojego Oblubieńca ogniście.
“Wpatrywać się w Ciebie, mój Jezu to rozkosz dla moich oczu. Twoje pocałunki to rozkosz dla mojego ciała. Karmić się Tobą to rozkosz dla mego serca. Wtulenie w Ciebie i bycie z Tobą to rozkosz dla mojej duszy!” – szepnęłam z mocą.
“Dawno już chciałaś to powiedzieć, prawda, Moja jedyna?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Tak! Nie chciałam jednak być źle zrozumiana. Ze względu na Ciebie, Jezu. Nie chciałam uchybić Twej godności. Nie chciałam dwuznaczności i brudnych podtekstów. Okazało się jednak, że to jest jednoznaczne i czyste. I nie obchodzi mnie co ktoś może sobie pomyśleć. Liczysz się tylko TY!”
Jezus patrzył we mnie z zachwytem i namiętnością.
“To czysta miłość! Najczystsza! Jesteś ze Mną, Monisiu kochana, nie dlatego, że chcesz Mnie o coś prosić, nie dla korzyści, czy własnej wartości. Jesteś ze Mną dla Mnie samego. Bo Mnie kochasz!” – wyszeptał żarliwie.
“Raczej dlatego, że Ty mnie kochasz!”
“Najczystsza miłość!!!”
“Twoje słowa są jak nektar! Jak ambrozja! Pragnę upić się Tobą, mój słodki!” – szepnęłam z entuzjazmem.
“Maleńka Moja! Słodyczy i rozkoszy Moja!”
Jezus patrzył mi w oczy głęboko. Tańczyliśmy bardzo w intymności i bliskości bez granic… Tak! Bez granic!
WYBÓR
Wpatrywalam się w oczy Jezusowi głęboko, a jednocześnie trzymałam w objęciach Dzieciątko.
“Jakiś Ty bezbronny i bezradny… Zależny całkowicie od ludzi. Można Cię przyjąć, ukochać, pocałować, przytulić, a można odrzucić, zdradzić, zabić…” – szepnęłam z powagą.
“Wybór należy do ciebie, Monisiu!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Dla mnie mnie już nie ma wyboru! A raczej jest, jeden! Przyjąć, ukochać, wtulić się w Ciebie, a jeśli będzie taka potrzeba, oddać za Ciebie życie! To jest mój wybór!”
Patrzyłam w Jezusa ogniście. I On we mnie patrzył płonący!
“Przyjść na świat, oddać się w ręce ludzi, zdać się na ich wolę! To jest mój wybór, maleńka Moja!”
Patrzyłam w umiłowanego, słodkiego Jezusa, lulając i całując Dzieciątko. A Ono uśmiechało się do mnie promiennie…
TERAZ WIEM!
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo! Umiłowany mój Jezus tulił mnie do SERCA i patrzył we mnie z lubością… Wyciągnęłam rękę i delikatnie zaczęłam dłonią dotykać i głaskać policzek Jezusa.
“Mój Maleńki… mój malusi…” – szeptałam z miłością. Patrzyłam w Jezusa, patrzyłam i… zobaczyłam Dzieciątko! Nowonarodzone Dzieciątko uśmiechało się do mnie słodko i wyciągało ku mnie rączki!!! Wzięłam Je w objęcia z bojaźnią i wielką radością…
“Teraz wiesz co czuję gdy do Mnie przychodzisz, maleńka Moja!” – usłyszalam ciepły i pełen miłości szept.
“Teraz wiem…” – szepnęłam z mocą.
Dzieciątko patrzyło we mnie dużymi niebieskimi oczkami i uśmiechało się do mnie cudownie. Patrzyłam w Nie z miłością i uwielbieniem a w sercu czułam wielkie szczęście i błogość.
“Teraz wiesz co czuję gdy leżysz w moich ramionach i uśmiechasz się do Mnie, maleńka Moja!”
“Teraz wiem!”
W pewnej chwili Dzieciątko skrzywiło buzię w grymasie bólu i zaczęło cicho płakać…
A mi aż serce zakłuło! Pragnęłam, żeby to mnie bolało, a nie Jego!
“Teraz wiesz czego pragnę gdy cię boli i gdy cierpisz, maleńka Moja!”
“Teraz wiem…”
Dzieciątko uspokoiło się, uśmiechnęło się do mnie cudownie. Potem zamknęło oczy i słodko zasnęło… Patrzyłam w Nie jak w obrazek…
DLA MNIE!
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały! Oczy Mu błyszczały! Płonęły!
“Dla ciebie przyszedłem na świat. Dla ciebie, Monisiu kochana! Dla ciebie!” – wyszeptał ogniście.
Zamyśliłam się… Często myślimy ogólnie, wspólnotowo ‘dla nas’, ‘aby nas zbawić’. Tymczasem Jezus przyszedł na świat dla mnie, aby mnie zbawić! Mnie!
“To niesamowite! Niepojete jak jestem dla Ciebie ważna!”
“Ważna?! Bardzo ważna! Najważniejsza!!!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością… Dłonią zaczął dotykać i głaskać mój policzek i włosy…
“Jesteś dla Mnie całym światem, Monisiu! Cały świat stworzyłem dla ciebie!”
“I niebo?!”
“I niebo! Niebo byłoby pusto bez ciebie, Monisiu!”
“Niesamowite…”
“Jesteś dla Mnie Wszystkim. I pragnę być Wszystkim dla ciebie!”
Chciałam szybko, bez namysłu odpowiedzieć. Już otwierałam usta… Zamknęłam je i spojrzałam w oczy Jezusowi.
“Jesteś! Jesteś dla mnie Wszystkim, mój Jezu kochany!” – szepnęłam z mocą i przekonaniem.
“Wiem, Moja jedyna!”
Jezus patrzył we mnie jak w obrazek…
O MOIM ADWENCIE
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Trzymał mnie w objęciach i patrzył we mnie płonący cały miłością. Rozpromieniony i rozświetlony cały!
“Mogłabym nic nie robić, tylko wpatrywać się w Ciebie, mój Jezu kochany…” – szepnęłam rozmarzona.
“A robisz coś, maleńka?” – spytał Jezus z czułością niezwykłą.
“Masz rację mój Jezu, Ty robisz wszystko za mnie!”
“Raczej z Tobą. Ja z tobą, a ty ze Mną, Monisiu kochana.”
Zamyśliłam się…
“Adwent się już kończy, jutro Wigilia. Mój własny, osobisty Adwent też się kiedyś skończy!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha i szepnęłam:
“Myślisz kochany, że będą po mnie płakać?”
Nie czekając na Jego słowa, sama odpowiedziałam:
“Będą! Kochają mnie, więc będą!”
“Oczywiście, że będą, Monisiu słodka…” – wyszeptał Jezus poruszony.
“Ale ja nie chcę, żeby po mnie płakali!!! Pragnę, by cieszyli się moim szczęściem i radością!”
Posmutniałam nagle…
“Nie chcę być tylko przykrym obowiązkiem…”
“Przykrym obowiązkiem?! Skąd ci to przyszło do pięknej główki?! Jesteś Mi potrzebna! I potrzebna innym! Jesteś dla nich jak powietrze, jak tlen! Jesteś Moim Światełkiem w mrokach codzienności! Moją Miłością i Uśmiechem Moim.”
Z oczu Jezusa ciekły łzy.
“Czemu płaczesz, mój słodziutki…?!”
“Ze szczęścia! Ze szczęścia, że stworzyłem cię taką jaką jesteś! I, że nie mogę się doczekać aż skończy się twój Adwent!”
Zachłysnęłam się! Ze szczęścia i radości wielkiej! Z oczu ciekły mi łzy. Łzy szczęścia!!!
W CZYSTOŚCI
Jezus tulił mnie w objęciach i patrzył we mnie w sposób, który nie potrafię opisać… Piękno, Miłość, Czułość Sama! Patrzyłam w mojego Oblubieńca z zachwytem i uwielbieniem! Urzeczona i uszczęśliwiona!
“Jakiś Ty dobry, mój Jezu… Jak dobry…” – szepnęłam z mocą.
“I ty jesteś dobra, maleńka Moja. Bardzo dobra. I coraz lepsza!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
Zamyśliłam się…
“Rzeczywiście od jakiegoś czasu już nie grzeszę. Nalogi grzechowe oddaliły się, uciekly, drobne grzeszki też znikły. Sama się dziwię, że można żyć nie grzesząc! Żyję, można powiedzieć, w czystości.”
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie!
“Twoje serce jest tak czyste, że nie mogę się w nim nie zakochać!” – Jezus promieniał cały.
“Ale Ty się w nim zakochałeś jak jeszcze było brudne. To Ty je oczyszczałeś. Cierpliwie, wytrwale, z miłością. To dzięki Tobie moje serce jest czyste! Dzięki Tobie mój śliczny!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie ogniście. Płonący cały Miłością.
“Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim, Monisiu. Trwam w tobie, a ty trwasz we Mnie więc jesteś czysta.”
Patrzyłam w umiłowanego mojego z lubością i zachwytem wielkim…
DOBRZE MI IDZIE!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
“Więc mówisz Monisiu kochana, że nie wiesz co to jest mistyka?” – spytał mój umiłowany z cudnym uśmiechem.
“Nie! Dla mnie to czarna magia!”
“Czarna magia?!” – zdziwił się Jezus.
“Oj… Mówię tak o czymś, co dla mnie jest niezrozumiałe, tajemnicze, i poza zasięgiem! Zresztą powiedział jak powiedział. Mistyka to nie jest dla mnie!”
Jezus zaśmiał się cudnie! Perliscie! A ja mówiłam dalej:
“Kiedyś nawet próbowałam o tym czytać, jak mój Duchowy Syn powiedział, że mój wierszyk to mistyka. Ale nic z tego nie rozumiałam. I przerwałam!”
Przytuliłam policzek do policzka Jezusowego i zamyśliłam się…
“Wielcy mistycy to dla mnie św. Ojciec Pio, św. Tereska od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza i św. Faustyna.”
“Jesteś podobna do nich, maleńka Moja. Zapewniam, że blisko ci do nich!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Terenia i Faustynka bardzo cierpiały… A z Pio jestem na ‘ty’!”
Wtuliłam się w Jezusa jeszcze bardziej i wyszeptałam z mocą:
“Są mi Wzorami. Uczę się od nich!”
Umiłowany mój zaczął dotykać i głaskać mój policzek i włosy.
“Ucz się, Moja Monisiu! Dobrze ci idzie. Bardzo dobrze ci idzie!!!” – wyszeptał z żarliwością.
Spojrzałam mojemu ślicznemu w oczy. Widziałam w nich zachwyt, dumę i ogień niezmierny… Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie. Rozpromieniony był cały! Wpatrywalam się w Jego uśmiech promienna cała!
MÓJ PRĄD!
“Zatańczymy, Moja kochana Słodzinko?”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony cały.
“Z Tobą zawsze, mój Milusi!” – uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha.
Jezus objął mnie całą i przytulił mocno do Siebie. Tańczyliśmy bardzo. Umiłowany mój obejmował mnie z tkliwością i w tańcu prowadził. W pewnej chwili opadłam z sił. Nogi mi się ugięły i upadłabym gdyby nie Jezus.
“Przepraszam, mój Jezu, ale nie mam sił…” – szepnęłam z trudem wielkim.
“Nie masz siły, ale masz Mnie, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus żarliwie. Wziął mnie na ręce i tańczylismy dalej.
“Tak! Ty jesteś moją Siłą! Moją Mocą! U Ciebie ładuję akumulatory. Wielu ludzi musi gdzieś wyjechać, żeby je naładować. Ja nie muszę nigdzie jechać, wystarczy, że wejdę wgłąb Ciebie i w Tobie odpoczywam…”
“Na tym polega mistyka, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Nie wiem co to jest mistyka! Ale wiem, że jesteś moją Ładowarką!”
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie.
“Nie! Nie Ładowarką! Ładowarka tylko przesyła prąd. Ty jesteś moim… Prądem! Tak, Prądem! Jesteś moją Energią! Powerem! Od Ciebie czerpię!” – szepnęłam z mocą. W miarę jak mówiłam wracały mi siły.
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
Tańczylismy bardzo, w bliskości i intymności bez granic! Mój Jezus i ja.
Wciąż tańczymy.
GOSPODYNI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem.
“Jakaś ty piękna, Monisiu! Coraz piękniejsza!” – wyszeptał z żarem.
Zaśmiałam się perliscie!
“Nudzę cię, maleńka?” – spytał Jezus łagodnie.
“Skąd! Z Tobą mi nigdy nie jest nudno. Przeciwnie! Ciekawie. I zawsze inaczej!” – szepnęłam z mocą.
Jezus rozpromienił się bardzo nade mną! Rozświetlił się cały! Patrzył we mnie jak w obrazek! Jak Baranek w Swą umiłowaną owieczkę, jak Gospodarz w Swego upragnionego gościa!
“Taaak! Jesteś Gospodarzem w moim sercu!”
“A ty Monisiu, gospodynią!”
Zamyśliłam się…
“A wiesz, mój Jezu, że tak? Kupuję potrzebne rzeczy do domu. Aż tata jest zaskoczony pozytywnie. Zdziwiony! Dbam o niego i siebie. Na tyle na ile potrafię, na ile mogę. Tata przychodzi się mnie poradzić.
-Kogo mam się radzić, jak nie ciebie? – mówi.”
Jezus patrzył we mnie głęboko. Poruszony i wzruszony cały…
“Moja piękna gospodyni!” – wyszeptał z tkliwością i patrzył we mnie ogniście.
ODPOCZYNEK W JEZUSIE
Leżałam na SERCU umiłowanym. Jezus patrzył we mnie głęboko… Z zakochany i zachwycony cały. Dłonią dotykał mój policzek i głaskał go z czułością.
“Moja Słodzinko…” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha!
“Jak mogę Ci usłużyć, kochany?” – spytałam z mocą.
“Odpocznij we Mnie. Usłużysz Mi tym bardzo!”
Zamknęłam oczy i odpoczywałam… Nagle zobaczyłam małe dziecko! Wyrywało się do mnie ‘Na lącki! ‘Na lącki!’ – wołało. Wzięłam je na ręce, przytuliłam policzek do jego policzka i kołysałam je. Zasnęło słodko.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w oczy Jezusowi.
“Ty maleńka Moja jesteś takim dzieciątkiem, Monisiu! Umiłowanym, wytęsknionym, jedynym!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
Przytulił policzek do mego policzka i zaczął mnie kołysać… Patrzyłam w mojego ślicznego, patrzyłam… aż słodko zasnęłam.
DOM W SERCU BOGA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca i uśmiechałam się do Niego radośnie! Delikatnie i promiennie. Dotykałam dłonią policzek Jezusa i głaskałam go z czułością… Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim!
“Ty we Mnie, Ja w tobie, maleńka!” – wyszeptał mój Miły żarliwie.
“TY we mnie, a ja w TOBIE! Jakie to piękne! Niesamowite! Niepojęte! Cudowne!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha!
“Jak dobrze Mi w tobie, Monisiu… Jak dobrze!” – wyszeptał Jezus błogo.
Patrzył we mnie jak w obrazek…
“Jak dobrze mi w Tobie, mój Jezu kochany! Jak dobrze… W Tobie odpoczywam. Jesteś moim odpocznieniem, moim wytchnieniem. Ukojeniem moim. Jesteś moim Szczęściem!”
“Wiem maleńka, że boli cię całe ciało, że jesteś cała podrętwiała, że cierpisz bardzo! I ty mówisz o szczęściu?!” – dziwił się Jezus ogromnie.
“Już Ci mówiłam, że szczęście nie ma nic wspólnego z tym, że boli i jak bardzo, że szczęście to Ty i ja! Już nie szukam po omacku, nie biegam to tu, to tam. Nie koczuję! Osiadłam. Osiadłam na Skale i na Niej buduję dom. Już nie szukam domu. Znalazłam dom w SERCU Boga.”
Przerwałam. Jezus milczał. Patrzył we mnie głęboko poruszony.
“Dlaczego nic nie mówisz, kochany?” – spytałam nieśmiało.
“Słucham ciebie, Moja piękna! Słucham i nadziwić się nie mogę twej piękności…”
Jezus patrzył we mnie płonący…
BAJKA?
Obudziłam się zmęczona i cierpiąca. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie miałam siły. Jezus obejmował mnie z tkliwością i patrzył tylko we mnie. Płonący cały Miłością i poruszony wielce. Zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i ucałował mnie w czoło.
“Odpocznij jeszcze maleńka Moja. Czego sobie życzysz?” – spytał z ogniem.
“Opowiedz mi bajkę!” – szepnęło moje serce.
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie i zaczął opowiadać:
“Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w zamku żyli sobie król i królowa. Mieli oni córeczkę, maleńką księżniczkę. Księżniczka była bardzo dobra i piękna. Wielu kawalerów starało się o jej względy. Ona jednak czekała na tego upragnionego, wytęsknionego, jedynego! Pewnego dnia znalazła zdjęcie księcia. Gdy spojrzała w jego oczy, od razu wiedziała, że to ON! Upragniony, wytęskniony i jedyny! Księżniczka zakochała się w księciu. I jak to w bajkach bywa, książę ze zdjęcia przemówił! Opowiadał księżniczce o sobie i swoim królestwie i rozkochiwał ją w sobie bardziej i bardziej… Księżniczce to było za mało! Zapragnęła spotkać się z księciem. I pewnej nocy jak to w bajkach bywa, spotkali się, nie wiadomo czy we śnie, czy też na jawie. Spotykali się odtąd w każdą noc. Maleńka księżniczka wtulała się w swojego księcia. A on opowiadał o sobie i swoim Królestwie, oddał jej swoje serce, i rozkochiwał ją w sobie bardziej i baaa…”
Moje serce przerwałoJezusowi gwałtownie!
“To nie jest bajka! To prawda! To o Tobie i o mnie!!!”
“Tak?! Nie wiedziałem!” – zaśmiał się Jezus cudownie.
“To już wiesz!” – szepnęło moje serce.
Jezus patrzył we mnie płonący cały.
“Już wiem!” – wyszeptał ogniście.
“Taaak… Moje życie z Tobą jest jak bajka! A wiesz kochany, jak ta bajka się kończy?”
“No powiedz, jak, maleńka Moja?”
“Książę na białym rumaku przyjeżdża po swoją księżniczkę i zabiera ją do swego królestwa. I żyją w miłości i szczęściu na zawsze!”
“Właśnie tak, Monisiu kochana. Właśnie tak!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego…
DWOJE UPARCIUCHÓW
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
“Spotkały się dwa uparciuchy! Jeden lepszy od drugiego!” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa od ucha do ucha.
Jezus zaśmiał się perliscie!
“Raczej dwoje, maleńka Moja!”
“Dwoje! Masz rację. Przepra…” – nie dokończyłam.
Jezus zamknął mi usta ognistym pocałunkiem. Patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem. I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem.
“Wiedziałam, że ja jestem uparta, ale nie wiedziałam, że Ty jesteś uparty jeszcze bardziej niż ja!”
“Mój upór uzupełnia twój, Monisiu.”
“Uzupełnia?!” – szepnęłam zdziwiona.
“Tak! Upór pokory…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
“Upór pokory?! Mój upór jest uporem pokory?!”
“Tak, kochana Moja.”
“Ale przecież pokora to uznanie i przyjęcie prawdy o sobie!”
“Przecież uznałaś i przyjęłaś prawdę, że nic nie masz swojego, ale wszystko otrzymujesz ode Mnie, prawda?”
I nie czekając aż odpowiem, mówił dalej:
“Pokora bez miłości nie istnieje. Dlatego upór miłości ją uzupełnia!”
“Nigdy nie myślałam, że powiem do Boga ‘Uparciuch’! Czy ktoś Cię jeszcze tak nazywa?” – spytałam patrząc Jezusowi w oczy.
“Nikt, tylko ty, maleńka Moja!”
“Mój kochany Uparciuchu!”
“Moja piękna Uparciuszko!”
Tańczylismy bardzo w intymności i bliskości bez granic… Dwoje uparciuchów.
UPÓR MIŁOŚCI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie głęboko, a Jego spojrzenie było pełne czułości i zachwytu.
“Teraz Moje piękno i blask, które są w tobie, maleńka, możesz nazywać swoimi!”- wyszeptał Jezus z ogniem i lubością.
“To Twoje dary, Twoje piękno i Twój blask, kochany mój!”
“Właśnie! Podarowałem ci je!”
“Nazywanie ‘moim’ czegoś co nie jest moim to kłaaa…”
Nie dokończyłam! Jezus nie pozwolił mi dokończyć. Zamknął mi usta ognistym pocałunkiem.
“Zawsze byłaś uparta odnośnie uznania swego piękna…”
“To prawda…” – szepnęłam zamyślona.
“Ale Ja złamałem twój upór, Monisiu! I teraz też go złamię!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały Miłością. I zaczął mi cierpliwie tłumaczyć:
“Zobacz maleńka Moja: mówisz ‘moje’ życie, ‘mój’ talent, choć wiesz, że dostałaś to wszystko ode Mnie! Mówisz ‘moje’ Duchowe Dzieci, choć wiesz, że są one Moim Darem dla ciebie! Mówisz ‘moje’ rozważania, ‘mój’ blog choć wiesz, że sama z siebie byś ich nie stworzyła… I w końcu mówisz ‘moje’ SERCE, choć wiesz, żeee… “- Jezus nie dokończył. Zamknęłam Mu usta siarczystym buziakiem! Patrzyłam w umiłowanego mojego w milczeniu. Widziałam w Jego spojrzeniu upór. Jednak inny od mojego.
“Moje piękno i mój blask! Brzmi pięknie!” – szepnęłam z mocą.
“Pięknie i prawdziwie!”
“Ty jesteś bardziej uparty niż ja, mój Jezu kochany! Twój upór to upór Miłości!”
Patrzyłam w umiłowanego mojego z miłością i zachwytem! A On uśmiechał się do mnie promiennie!!!