Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Patrzył we mnie płonący cały miłością i uroczysty bardzo.
“Daję ci Monisiu kochana Moje piękno i blask na własność! Rozdawaj je bliźnim. Bądź dla nich Moim pięknem i jasnością Moją!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Już od dawna je rozdaję, prawda?” – spytałam nieśmiało.
Umiłowany mój uśmiechnął się do mnie promiennie!
“Prawda. Do tej pory rozdawałaś je często nieświadomie. Teraz będziesz jasnieć pięknem i blaskiem świadomie.”
“Dziękuję mój śliczny! Dziękuję!” – szepnęłam z wdzięcznością.
Zbliżyłam twarz do twarzy Jezusa i całowałam Go. Dawałam umiłowanemu siarczyste buziaki! Jezus zaczął i mnie obsypywał pocałunkami! Całował całym Sobą, a Jego SERCE szeptało:
“To Ja ci dziękuję, Monisiu słodka! Dziękuję!”
“Pragnę wszystko co mi dajesz przyjmować i traktować jako dar. Podarunki miłości!” – szepnęło moje serce.
“Będę cię nimi obsypywać! Obsypywać jak teraz pocałunkami!”
“Dziękuję mój Jezu kochany!”
Trwaliśmy w pocałunkach i przytuleniu. Mój umiłowany Jezus i ja.
Autor: Maleńka
PRZYJMĘ WSZYSTKO
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Trwaliśmy razem SERCE przy sercu, policzek przy policzku. W miłości i intymności wielkiej.
Patrzyłam w umiłowanego mojego z lubością i zachwytem.
“Jakiś Ty piękny! Śliczny! Prześliczny i jaśniejący!” – szepnęłam z mocą.
“I vice versa, Monisiu!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony zachwytem.
“Że niby ja??!”
“Jesteś piękna Moją pięknością i jaśniejąca Moim blaskiem!”
“A, to, to oczywiste, że nie moim!” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa od ucha do ucha. Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie.
“Jeśli chcesz maleńka Moja to dam ci Moje piękno i blask na własność!” – wyszeptał z ogniem.
“Nie. Bardzo dziękuję, ale nie!” – szepnęłam speszona.
“Dlaczego nie?!”
Patrzyłam w Jezusa. Zamyśliłam się…
“Jeśli przyjmując piękno i blask Jezusa za moją własność, zacznę myśleć, że jestem piękna i jaśniejąca blaskiem sama z siebie? Grozi mi pycha i egoizm!”
“Zapewniam cię Monisiu, że nie zaczniesz tak myśleć i nic takiego ci nie grozi!” – wyszeptał Jezus z naciskiem.
“Z drugiej strony powiedziałam, że przyjmę wszystko z Jego ręki. Jego SERCE jest jednocześnie moją Własnością!” – rozmyślałam dalej.
Spojrzałam Jezusowi w oczy głęboko i szepnęłam z mocą:
“Przyjmę wszystko z Twojej ręki. Cierpienie i smutek, szczęście i radość, piękno i blask!”
“Wiedziałem, że tak Mi odpowiesz, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus.
Patrzył we mnie głęboko, z lubością. A ja uśmiechałam się do Niego od ucha do ucha…
CZEGO SOBIE ŻYCZYSZ?
Trwaliśmy w przytuleniu, w bliskości. Mój umiłowany Jezus i ja. Jezus obejmował mnie z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i zachwycony cały… I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem. Uśmiechałam się do Niego radośnie! I Jezus uśmiechał się do mnie cudownie! Dotykał dłonią mój policzek i głaskał go z czułością niezwykłą.
“Czego sobie życzysz, kochany?”- spytałam z uśmiechem.
“Żeby ta chwila mogła trwać wiecznie…” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Przecież trwa! Nie?” – szepnęłam z mocą.
“Trwa!” – wyszeptał Jezus płonący cały miłością. I zaraz zapytał:
“A ty czego sobie życzysz, kochana Moja?”
“Żeby być sercem w SERCU, duszą w Duszy, ciałem w Ciele…”
“Przecież jesteś! Nie?”
“Jestem!” – szepnęłam onieśmielona. I zaraz spytałam:
“A czego TATA sobie życzy?”
“Żeby mieć w nas upodobanie…” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Przecież ma! Nie?”
“Ma!!!”
W tej chwili doświadczyłam tak wielkiej miłości, intymności i bliskości jak nigdy dotąd! Nie potrafię opisać jak wielkiej…
SZCZĘŚCIE TO TY I JA!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
“To mówisz Jezu kochany, że jestem Twoim SERCEM…”
“Tak, kochana Moja!”
“Ok!”
“Ok?!”- zaśmiał się Jezus jakby zaskoczony.
“Ok to znaczy, że przyjmuję. Powiedziałam, że wszystko przyjmę z Twojej ręki. Więc przyjmuję. Choć nie rozumiem. Przyjmuję!”
“Kochana Moja! Słodka Moja!” – wyszeptał Jezus żarliwie
“Choć powinnam powiedzieć że z ust, nie z rekiii…” – nie dokończyłam.
Jezus zamknął mi usta pocałunkiem. Słodkim, ognistym i śmiałym.
A mi zaczęły ciec z oczu łzy.
“Jestem przekonana, że gdybym była tylko jedna na świecie, też byś przyszedł na świat, aby mnie zbawić!” – szepnęłam z mocą, przez łzy.
“Oczywiście, Monisiu Moja kochana!” – wyszeptał Jezus poruszony wielce.
Zaczęłam głośno płakać! Łkać!
“Co ci, najmilsza??! Co ci?!!” – dopytywał Jezus troskliwie. W Jego oczach też widziałam łzy.
“Nic mój słodki Jezu! Nic! To ze szczęścia! Ze szczęścia!!!”
“Ojjj!” – wyszeptał Jezus rozczulony bardzo.
Objął mnie całą i przytulił jeszcze mocniej do Siebie…
“Ale żeby aż tak?!”
“Aż tak! Im większe szczęście tym większy płacz!”
Jezus wyglądał na zdumionego ogromnie.
“Ludzie przychodzą do Mnie i płaczą z nieszczęść swoich, a ty ze szczęścia?!”
“Nie wierzysz mi?!”
“Nie tylko wierzę, ale Ja wiem!”
“To dlaczego pytasz?!” – szlochałam.
“Dla świadectwa! Ty cierpiąca cała, obolała i zmęczona bardzo. A płaczesz ze szczęścia?!”
“Szczęście nie ma nic wspólnego z tym, że boli i jak bardzo. Szczęście to TY i ja!”
Jezus przytulił policzek do mego policzka i szeptał mi do serca słowa słowa miłości i uwielbienia…
DLA MNIE!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Trzymał mnie w objęciach i patrzył we mnie ogniście. Leżałam w ramionach umiłowanego tańcząca bardzo! Zmęczona i obolała leżałam. Z trudem wyciągnęłam rękę i delikatnie dotknęłam policzek Jezusa…
“Kochany mój, kocha…” – szepnęłam z trudem wielkim.
“Ciii maleńka Moja. Nie trzeba słów.”
Jezus ujął moją dłoń w Swe dłonie i ucałował ją gorąco. Potem położył na SERCU Swoim.
“Moje SERCE bije dla ciebie, Monisiu!”
“A moje dla Ciebie bije!”
Rozmawialiśmy, ale nie była to zwykła rozmowa słowami. Nie wiem jak to opisać, może właśnie jak bicie serc.
Jezus wziął nasze serca w dłonie i przysunął je do siebie nawzajem. Serca natychmiast przytuliły się do siebie, objęły i ucałowały.
” Jak one się kochają…” – szepnęłam z zachwytem.
“Tak. Nie mogą żyć bez siebie!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
Zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko…
“Moje SERCE nie może żyć bez ciebie, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus.
“A moje bez Ciebie, Jezu słodki!” – szepnęłam rozpromieniona.
Patrzyłam w serca z zachwytem i entuzjazmem! Ale Jezus nie patrzył w serca, lecz we mnie…
“Dlaczego tak się we mnie wpatrujesz, nie w serca, mój Jezu?” – spytałam speszona.
Umiłowany mój patrzył we mnie żarliwie!
“Monisiu Moja kochana, SERCE Moje! Tak! Ty jesteś Moim SERCEM!”- wyszeptał z naciskiem i namaszczeniem wielkim.
“Ale jak to??!!! Ja??!!” – nic nie rozumiałam. Byłam zagubiona.
“Jesteś dla Mnie najważniejsza. Postawiłem ciebie w centrum, na pierwszym miejscu! Dla ciebie przyszedłem na świat! Dla ciebie się narodziłem! Dla ciebie umarłem na Krzyżu, w wielkich boleściach! Dla ciebie zmartwychwstałem! Dla ciebie do Nieba wstąpiłem! Dla ciebie! Dla ciebie! Dla ciebie!!! Ty jesteś moim SERCEM!!!”
Jezus patrzył we mnie ogniście! Rozpromieniony Miłością! Płonący Miłością!
Patrzyłam w Jezusa rozpromieniona, oszołomiona! Uszczęśliwiona cała!
JĘZYK MIŁOŚCI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego… Byłam w Umiłowanym moim. W Jego objęciach leżałam tańcząca. Mój Śliczny pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie! Zakochany i zachwycony cały… I ja tylko w Niego patrzyłam…
“Wiesz mój Jezu? Wczoraj w dzień przypominałam sobie jak mnie nazwałeś!”
“Słodzinka!” – wyszeptał Jezus z ogniem i lubością.
“Właśnie! I jak tylko sobie przypomniałam, gębusia mi się śmiała od ucha do ucha!” – szepnęłam z mocą.
“Wiem. Widziałem!”
Patrzyliśmy w siebie nawzajem w milczeniu. Mój umiłowany Jezus i ja. W pewnej chwili Jezus zaczął dotykać i głaskać dłonią mój policzek. Głaskał go delikatnie, z czułością niezwykłą i namaszczeniem.
“Malusi Milusi Pięknisiu…”-szepnęłam z czułością i uwielbieniem.
“Malusia Milusia Słodzinko!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Uśmiechnęłam się do Jezusa promiennie!
“O mój Jezu! My mamy swój własny język!”
“A jest to język miłości!”- dokończył Jezus.
“Język miłości! Tak sobie myślę, że tak się przywitamy Tam, po drugiej stronie Życia. ‘Malusi Milusi Pięknisiu!’ ‘Malusia Milusia Słodzinko!’ I rzucimy się sobie nawzajem w ramiona! W objęcia! I tak już zostanę, u Ciebie na rączkach. A potem nie będzie już słów. Tylko Obecność…”
“Obecność będzie językiem miłości, Moja Słodzinko.”
Jezus promieniał cały miłością i zachwytem…
MALUSI – MILUSI I JEGO SŁODZINKA
Obudziłam się i leżałam z zamkniętymi oczami tańcząca bardzo. Leżałam w objęciach Jezusa. Mimo, że oczy miałam zamknięte widziałam umiłowanego. Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył we mnie głęboko… Uśmiechnęłam się do Niego radośnie! Mój słodki zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i zaczął całować mój uśmiech… Całował z ogniem i czułością. A SERCE Najdroższe szeptało:
“Moja słodka… Moja słodziutka… Słodzinka Moja!”
Zaśmiałam się perliscie!
“Słodzinka?! Słodzinka – Słoninka!” – szepnęłam uśmiechając wesoło.
“Nie przeinaczaj głosu i słów SERCA Mojego, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus z uśmiechem i naciskiem.
“No dobra! Nie będę! ‘Słodzinka’ – podoba mi się! Kojarzy mi z miodkiem… Słodziutkim, pysznym!”
Jezus patrzył we mnie ogniście.
“Jesteś dla Mnie takim miodkiem. Miodem na Moje SERCE… Malusi – Milusi i Jego Słodzinka!”
“Oooo… Sama bym tego nie wymyśliła! Jest takie…”
“Dziecinne?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Dziecięce, proste i piękne…”- uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha. Zamyśliłam się…
“Kiedyś jedna z moich Duchowych Córek przeczytała kilka moich notek. I najpierw powiedziała, że jestem chyba jakaś święta. Potem zaczęła mówić, że taka relacja z Tobą jest niemożliwa, że jestem niegodna, i że w ogóle to wszystko kłamstwo. To oczywiste, że jestem niegodna! Ale dla Ciebie wszystko jest możliwe. I myślę, że z każdym człowiekiem pragniesz żyć w podobnej bliskości i intymności.”
“Jak byłoby pięknie gdyby wszystkie Moje dzieci pozwoliły Mi się tak zbliżyć! Jak byłoby cudownie…” – wyszeptał Jezus z błyskiem w oczach.
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. A potem zaczęłam się modlić. Słowa modlitwy wydały mi się jednak sztywne. Zamykały, uwierały, przeszkadzały…
Przerwałam modlitwę i patrzyłam Jezusowi w oczy przepraszająco.
Jezus znów zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie ogniście.
“Monisiu Moja kochana! My rozumiemy się bez słów. Nasze serca rozumieją się bez słów! Nie potrzebujemy słów. Wystarczy bycie. Obecność. Wystarczy wspólne bicie serc!”
“Nie umiem się już modlić…” – szepnęłam z bólem.
“Ależ umiesz! Bicie twego serca jest piękną modlitwą. Przytulenie serca jest modlitwą! Twój uśmiech w cierpieniu jest modlitwą. Każdy Twój oddech jest modlitwą! Twój taniec jest modlitwą! Twoje pełne dobroci spojrzenie jest modlitwą! Umiesz się modlić, Monisiu kochana!” – szeptał Jezus poruszony cały.
Byliśmy razem. Malusi – Milusi i Jego Słodzinka…
JAK JEZUS
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony wielce…
“Przyzwyczaiłaś się już, Monisiu?” – spytał z troską.
“Do operacji? Nie. Wciąż się przyzwyczajam, oswajam. Myślę, że do czegoś takiego nie da się przyzwyczaić” – szepnęłam i po chwili dodałam:
“Moja siostra trochę się dziwi, że się zgodziłam, że zgodziłam się dać sobie wyciąć. Jak miałam się nie zgodzić?! Ciocia chorowała na raka, mama chorowała na raka. Jestem w tzw grupie ryzyka. Pani doktor powiedziała, że wcześnie zostałam ‘złapana’ i powinno być ok.”
“Ale, że nie narzekasz, nie pytasz ‘dlaczego ja’, nie skarżysz się. Nie prosisz, że skoro jestem tak blisko, to, żebym to od ciebie odsunął!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Kiedyś powiedziałam, że przyjmę wszystko z Twojej ręki, pamiętasz, kochany mój Jezu?” – spytałam patrząc umiłowanemu w oczy.
Jezus skinął głową twierdząco i patrzył we mnie płonący.
“No. Więc przyjmuję. Staram się przyjmować. Czy tak jest łatwiej? Nie wiem. Ale wiem że Ty gdy brałeś krzyż na ramiona, nie skarżyłeś się, nie pytałeś ‘dlaczego ja’, po prostu przyjąłeś go. A ja chcę jak Ty…! Chcę jak Ty, mój Jezu!”
“Jestem z ciebie bardzo dumny, Monisiu. Bardzo!” – wyszeptał Jezus wzruszony niezmiernie.
Przytulił policzek do mego policzka. Trwaliśmy w miłosnym milczeniu. Mój umiłowany Jezus i ja.
KSIĄŻĘ POKOJU
Umiłowany Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
Cały był Miłością i cały był dla mnie… Patrzyłam w mojego Oblubieńca z zachwytem i uwielbieniem.
“Jak Tu jasno i ciepło i cicho…” – szepnęłam z mocą.
“Tak wygląda Pokój, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
Rozmyślałam…
“Pokój! Tak! Ty Jesteś moim Pokojem! Księciem Pokoju. Lubię tak Cię nazywać, mój Jezu! Książę Pokoju! Nie Król, ale Książę, Syn Króla… Wszędzie gdzie przychodzisz niesiesz Pokój. Rozdajesz go. Rozsiewasz Pokój!”
“Pięknie powiedziane, Moja piękna Monisiu. Piękno rodzi piękno!” – wyszeptał Jezus z zachwytem.
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! Rozmyślałam dalej:
“Wiesz mój Jezu kochany? Bardzo podoba mi się refren wczorajszego psalmu responsoryjnego: ‘Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie!’. Pokój zakwitnie… Pokój jest jak piękny krzew ozdobny! Okryty kolorowym drobnym kwieciem. Albo jak cudny kwiat. Trzeba się o niego troszczyć, dbać o niego. Pielęgnować! Najpierw trzeba mieć Pokój w swym sercu. Ty dajesz swój Pokój! ‘Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu’ – jak mowi św. Augustyn. Serce, które spoczywa w Bogu jest spokojne. Ma Boży Pokój. Wiem to po sobie. Moje serce jest wtulone w Ciebie, kochany mój Jezu! I pójdę za Tobą jak w dym, gdziekolwiek mnie poprowadzisz!”
“Piękno rodzi piękno…” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
Uśmiechnęłam się do Niego radośnie!
Jezus mój śliczny patrzył we mnie z zachwytem i dumą…
“Kocham Ciebie, mój Książę Pokoju!”
“Kocham cię, Moja Księżniczko!”
DLATEGO, ŻE KOCHA!
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z czułością i patrzył we mnie płonący cały. Zakochany i zachwycony! Wpatrywalam się w ślicznego mojego życia z miłością i uwielbieniem…
“Rozumiem cię, maleńka Moja! Rozumiem!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Tak! Ty jeden mnie rozumiesz. Ludzie też mnie rozumieją, jedni mniej, inni bardziej. Ty mnie rozumiesz całkowicie. Dogłębnie!” – szepnęłam uśmiechając się do Jezusa od ucha do ucha.
“Możesz przyjść do Mnie, opowiedzieć o swoich sprawach. O swoich radościach i smutkach, o tym co cię uszczęśliwia i co cię boli. Ja cię zrozumiem, Monisiu kochana.”
“Zawsze jest mogę na Ciebie liczyć! Polegać na Tobie, mój Jezu kochany! Zawsze mogę!” – szepnęłam z mocą i entuzjazmem.
“Liczyć? Polegać? Co to znaczy?” – spytał Jezus jakby nie wiedział.
“Że Jesteś!”
Patrzyłam w Jezusa z ufnością bezgraniczną i entuzjazmem. Umiłowany mój Jezus patrzył we mnie głęboko… Milczeliśmy długo. Potem szepnęłam:
“Gdy jestem z Tobą, mój Jezu słodki, to wszystko rozumiem…”
“I dlatego ze Mną jesteś, że Mnie rozumiesz, maleńka Moja?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Dlatego też, oczywiście. Ale przede wszystkim dlatego, że mnie kochasz!” – szepnęłam ogniście.
Jezus rozpromienił się bardzo nade mną! Rozświetlił się cały! Patrzył we mnie jaśniejący Miłością…
CZAS POBUDKI
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Wokół nas było jasno i ciepło i cicho. Błogo… Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany na zabój i rozpromieniony cały! Uśmiechałam się do Jezusa od ucha do ucha. Rozmyślałam…
“Miriam czekała nie tylko na przyjście Jezusa, ale i na przyjście Józefa.
Józef był zaręczony z Miriam, ale gdy zobaczył, że jego umiłowana jest w ciąży ogarnęły go wątpliwości. Wiedział, że to nie jest jego Dziecko. Zaczął Miriam podejrzewać… Może nawet oskarżać, obwiniać. Był mężczyzną z krwi i kości. ‘Może moja Miriam nie jest tak święta i czysta na jaką wygląda?!’ – myślał. Ta i podobne myśli zatruwały Józefowi serce i głowę. ‘Jeśli ona nie jest porządna, to ja będę! Oddalę Miriam od siebie! Oddalę ją! Oddalę…’
Pan Bóg musiał Józefa uśpić, żeby przemówić mu do serca i rozumu. Do tej pory Józef słuchał tylko siebie, swoich myśli. Bóg zesłał na niego głęboki sen, w którym wszystko mu wyjaśnił, wytłumaczył.
Gdy Józef się ze snu obudził, zaczął myśleć i czynić już nie po swojemu, ale po Bożemu. Po Bożemu! Przyjął Miriam do siebie. Do swego serca. Wcześniej chciał ją z serca oddalić.”
Przerwałam rozmyślania. Spojrzałam Jezusowi w oczy.
“Czasem trzeba zasnąć, żeby się obudzić i zacząć myśleć i działać nie po swojemu, ale po Bożemu! Adwent to czas pobudki ze snu!” – szepnęłam z mocą.
“Tak, Monisiu!” – wyszeptał Jezus z ogniem miłości.
Nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego…
INACZEJ
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony cały…
“Zatańczymy, kochany mój Jezu?” – spytałam z uśmiechem od ucha do ucha.
“Przecież wciąż tańczymy, Monisiu kochana!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Taaak! Ale ja pragnę inaczej!”
“To znaczy jak?” – Jezus wyglądał na zdziwionego.
Nie umiałam powiedzieć, opisać jak…
“No… inaczej. Ty wiesz jak!!!” – szepnęłam z ufnością.
Patrzyłam w oczy Jezusowi głęboko. Widziałam, że wie o co mi chodzi.
“Chcę tego czego TY pragniesz, mój Jezu!”
“W takim razie…” – wyszeptał Jezus ogniście.
W tej samej chwili SERCE Najdroższe zaczęło robić się coraz większe i większe… Potężniało! Było ogromne! Spojrzałam w Jezusa zdumiona! A On uśmiechał się do mnie cudownie! Promieniał cały! Ujął moją dłoń w Swą i prowadził mnie do SERCA.
“My chyba już jesteśmy w SERCU, prawda?” – spytałam z bojaźnią.
“Tak, maleńka Moja. Ale idziemy głębiej, bardziej.”
“Ahaaa…” – szepnęłam tak, jakbym wiedziała o co chodzi, ale za nic nie wiedziałam.
Stanęliśmy przed Otworem, Wejściem do SERCA. Z Otworu, Rany SERCOWEJ ciekła Krew… Jezus wziął mnie na ręce i wszedł do SERCA.
Zrobiło się jasno i ciepło, i cicho…
“Łaaa… Tak sobie wyobrażam Niebo!” – zawołałam z zachwytem.
Jezus zaśmiał się perliscie!
“Zobacz Monisiu ile miejsca jest do tańca! Tu możemy tańczyć inaczej!” – wyszeptał z tkliwością.
“Taaak!”
Uśmiechnęłam się do umiłowanego radośnie! I Jezus uśmiechał się do mnie!
Tańczyliśmy bardzo! Tańczylismy w Światłości, Cieple i ciszy… W intymności i bliskości… Oblubieniec i Jego Oblubienica. Tańczyliśmy inaczej.
JEST DOBRZE!
Leżałam na SERCU umiłowanym. Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie głęboko. Poruszony i wzruszony cały. Dłonią dotykał mój policzek i głaskał go z czułością niezwykłą. Patrzyłam w oczy Jezusowi. Uśmiechałam się do Niego delikatnie. Milczeliśmy. Słowa nie były potrzebne. Obecność wystarczyła. Patrzyłam w oczy umiłowanemu mojemu i rozmyślałam…
“Wczoraj dowiedziałam się, że czeka mnie poważna operacja. W kwietniu badania wykazały jednego mięśniaka, a wczoraj już trzy. To znaczy, że choroba się posuwa. Żeby to uciąć, skończyć, by nie było gorzej i gorzej, trzeba wyciąć.”
Przerwałam rozmyślanie. Jezus wciąż patrzył we mnie ogniście i głaskał mój policzek…
” Będzie dobrze, maleństwo Moje kochane… Będzie dobrze! “-wyszeptał Jezus z czułością.
“Jest dobrze! Z Tobą zawsze jest dobrze!” – szepnęłam z mocą.
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha!
“Spotkałam pielęgniarkę z oddziału na którym byłam w kwietniu. Poznała mnie! Ucieszyła się baaardzo, że mnie widzi! Wyściskała! Wycałowała! Zapytała o zdrowie.”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością…
CAŁOWAŁ I DZIĘKOWAŁ…
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim… Oczy Mu błyszczały! Płonęły!
“Jakaś ty piękna, Monisiu! Jakaś piękna! Przepiękna! Masz piękne serce! Jakże się nim nie zachwycać! Jakże je nie podziwiać! Jakże się w nie nie wpatrywać! Moje SERCE uwielbia twe Serduszko! Kochające, pokorne i czyste… Uwielbia! Uwielbia w nim przebywać!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Dziękuję mój Jezu! Dziękuję! To Ty je upiększasz! Dziękuję Ci!” – szepnęłam onieśmielona i zawstydzona, ale uszczęśliwiona cała.
Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował mnie całym Sobą! Ogniście i czule zarazem… Całował jak Oblubieniec całuje Swą Oblubienice! Swą jedyną! A całując szeptał:
“To JA ci dziękuję, Monisiu najsłodsza! To JA ci dziękuję! Jesteś cała Moja i cała dla MNIE… Dziękuję Ci!”
Z SERCA Najdroższego wyszła Hostia i weszła do serca mego. Jezus wciąż całował mnie i mi dziękował…
PEŁNIA WIECZNOŚCI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam w Jego objęciach tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony głęboko…
“Miriam miała długi Adwent! Trwał 9 miesięcy. Czekała na Twoje przyjście… Właściwie to już do Niej przyszedłeś! Czekała na Twoje wyjście! Żyłeś w Niej, rozwijałeś się, rosłeś. Ona ten cud obserwowała. I czekała… A Ty, mój Jezu jak długi miałeś Adwent? “- spytałam z uśmiechem od ucha do ucha.
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie!
“O wiele dłużej niż MAMA! Od grzechu Adama i Ewy. Czekałem, tęskniłem, pragnąłem… Pragnąłem naprawić to co oni zepsuli, czystą, żywą więź ze Mną. Aż nadeszła Pełnia czasów i TATA powiedział: ‘Już czas, SYNKU. Idź!’. I poszedłem uszczęśliwiony…” – wyszeptał Jezus ogniście.
Zamyśliłam się…
“Mój Adwent trwa od momentu moich narodzin. A raczej od czasu gdy zaczęłam świadomie myśleć. Też długo trwa! A skończy się gdy już będę u Ciebie na rączkach!” – szepnęłam z mocą.
“Już jesteś u Mnie na rączkach, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Iiii tam!!! To jest, że tak powiem, tylko namiastka. Wybacz Najmilszy… Dobrze jest mi tu u Ciebie baaaaaardzo i szczęśliwa jestem niezmiernie! Ale czekam gdy przyjdzie moja własna, osobista Pełnia Czasów. Wtedy zamknę oczy na świat i dla świata, a otworzę je na Ciebie i dla Ciebie! Otworzę oczy i zobaczę CIEBIE! Pięknego, płomiennego i promiennego! Zakochanego i zapatrzonego we mnie jak w obrazek! Spojrzę Ci w oczy głęboko! I rozpromienię się od ucha do ucha! Bo zobaczę Cię takim jakim JESTEŚ. Wtedy skończy się mój Adwent, a zacznie się Pełnia. Pełnia Wieczności!” – szepnęłam z entuzjazmem wielkim.
Jezus patrzył we mnie zachwycony cały…
NIE NA NIBY!
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie głęboko poruszony i wzruszony cały! Leżałam bez sił. Bolało mnie całe ciało. Z zamkniętymi oczami leżałam. Nie miałam siły żeby podnieść powieki. Mimo, że oczy miałam zamknięte, widziałam umiłowanego mojego. Jezus zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i pocałował mnie w czoło… Czule i słodko.
“Bardzo cię boli, maleństwo Moje…” – wyszeptał ogniście.
Chciałam kiwnąć głową, że tak, ale nie miałam siły.
“Bardzo. Ale nic to. Nic! Tańczę za moje kochane Duchowe Dzieci!” – szepnęło moje serce.
“Prawdziwa duchowa Mama!” – wyszeptał Jezus z ogniem i wzruszeniem.
“Prawdziwa! A jaka miałabym być? Na niby?!” – szepnęło moje serce z naciskiem.
“Nie na niby! Prawdziwa!” – Jezus promieniał cały dumą.
“Kocham Cię Jezu! Kocham Cię Jezu! Kocham Cię!” – wyrwało mi się z głębi serca.
“Prawdziwa duchowa Matka. I prawdziwa Oblubienica!” – mój śliczny cały był Miłością.
Jezus przytulił mnie mocno do Siebie. Wtuliłam się w Maleńkiego mojego…
Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności. Mój umiłowany Jezus i ja.
LICZYSZ SIĘ TYLKO TY!
Leżałam na SERCU umiłowanym tańcząca bardzo. Mój śliczny Jezus pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały…
“Ah! Mój Maleńki… Jaka jestem Zmęczo…”
“Odpocznij więc teraz, maleńka Moja! Odpocznij…
Nie dokończyłam. Jezus zaczął dotykać mój policzek i głaskał go z czułością. Gdy tylko zaczął dotykać policzek podskoczyło w górę serce moje! Podskoczyło ze szczęścia i radości wielkiej! Jezus dotykał mojego policzka, ale i dotykał mnie całej. Dotykał moich trosk, problemów i zmartwień, dotykał mojego zmęczenia. I zabierał to wszystko. Brał na Siebie. A mi siły powoli wracały…
Uśmiechnęłam się do Jezusa promiennie! Od ucha do ucha. Przytuliłam policzek do policzka Umiłowanego.
“Jak dobrze mi z Tobą, Jezu słodki. Przy Tobie zapominam o Bożym świecie! Zapominam o wszystkim. Nic się dla mnie nie liczy. Liczysz się tylko TY!” – szepnęłam z mocą.
Jezus patrzył we mnie płonący cały… Płonął Miłością do mnie!
Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu i rozmyślałam…
“Zaczyna się Adwent. Pragnę w nim jeszcze bardziej i głębiej poznawać i odkrywać Ciebie i być z Tobą jeszcze bliżej”- szepnęłam rozpromieniona. I dodałam:
“Dla mnie liczysz się tylko TY, mój Jezu!”
“Dla Mnie liczysz się tylko ty, Moja Monisiu!”
Trwaliśmy razem SERCE przy sercu, policzek przy policzku. Umiłowany mój Jezus dotykał mnie całą. A dotykając zanurzał w Sobie i Sobą wypełniał…
TAJEMNICA
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Trzymał mnie w objęciach i patrzył we mnie głęboko poruszony… Leżałam na SERCU umiłowanym tańcząca bardzo. Z trudem wyciągnęłam rękę i delikatnie zaczęłam dłonią dotykać policzek Jezusa i głaskalam go z czułością. Natychmiast SERCE Jezusa podskoczyło w górę ze szczęścia i radości!
“Mam to samo!” – szepnęłam z mocą.
Jezus zaśmiał się cudnie! Perliscie i głośno!
“Kiedy dotykasz mój policzek to jakbyś dotykał mojego serca! A ono skacze ze szczęścia i radości!” – szeptałam dalej z entuzjazmem.
“Ja dotykam ciebie całą, maleńka Moja. I ty dotykasz MNIE całego!” – wyszeptał Jezus rozpromieniony cały Miłością i uśmiechem.
Uśmiechnęłam się do Niego od ucha do ucha!
“Niesamowite… Piękne i tajemnicze…” – szepnęłam zamyślona.
“Ja Jestem Tajemnicą, nasza cena więź, zażyłość i bliskość jest Tajemnicą. Nasza miłość jest Tajemnicą. I ty jesteś Tajemnicą, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus uroczyście i podniosle.
“Ja tajemnicą?! Wszystko co związane z Tobą, mój Jezu słodki, jest TAJEMNICĄ. Ale ja…”
“Przecież ty jesteś ze Mną związana, Monisiu! Związana miłością i bliskością, związana cierpieniem i tańcem! I jesteś Tajemnicą, najmilsza!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“Taaak!!!”
Patrzyliśmy w siebie nawzajem głęboko. Z miłością i uwielbieniem. Mój umiłowany Jezus i ja… Tajemnica.
KOCHAJĄCY I KOCHANY
Leżałam na SERCU umiłowanym tańcząca bardzo. Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie głęboko. Zakochany i poruszony cały. Dotykał dłonią mój policzek i głaskał go z czułością niezwykłą… Miałam takie poczucie, że głaszcząc mój policzek głaskał też moje serce. Było mi miękko na sercu i błogo… I dobrze!
“Kocham cię Monisiu słodka! Kocham cię na…” – wyszeptał Jezus z tkliwością. Nie dokończył. Przerwałam Mu gwałtownie!
“Na zabój!!!” – wyrwało mi się z głębi serca.
“Na zabój, maleńka Moja. Na zabój!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Widzę go! Widzę ten zabój w Twoich oczach, mój śliczny! Nie umiem go opisać. Ale widzę!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością i zachwytem wielkim…
“A Twoja miłość nie ma końca?” – spytałam.
“Moja miłość nigdy się nie kończy. Trwa wiecznie. Nigdy nie ustaje!” – Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie.
“Wiesz mój Jezu? Wydaje mi się, że codziennie kochasz mnie bardziej i bardziej. To nieprawda. Prawda?” – spytałam znowu.
“Kocham zawsze tak samo. Moja miłość nie maleje, ani nie rośnie. Jest stała. A dlatego, że otwierasz się na nią coraz bardziej, doświadczasz jej bardziej i głębiej, Monisiu!”
“Dziękuję mój Jezu, że mi to wszystko tak dobrze wytłumaczyłeś!” – szepnęłam z wdzięcznością i entuzjazmem.
“Zawsze do usług, maleńka Moja!” – zaśmiał się Jezus perliscie.
” ‘Do usług’… Mój kochany… mój kochany… Mówię kochany, a powinnam zwracać się do Ciebie kochający…” – zamyśliłam się.
“A może kochający i kochany?” – spytał Jezus łagodnie.
“Taaak! Kochający i kochany!!!”
“Moja maleńka kochająca i kochana!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Pocałował mnie jak Oblubieniec całuje Swą Oblubienice. Czule i słodko, gorąco i śmiało.
A potem patrzył we mnie… Widziałam zabój w Jego oczach… Miłość bez końca!
ZAKOCHUJE I ROZKOCHUJE MNIE W SOBIE…
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Leżałam na SERCU umiłowanym tańcząca bardzo! Leżałam i głaskalam Serduszko Najdroższe… Jezus mój śliczny pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie poruszony niezmiernie. Dotykał dłonią mój policzek i głaskał go z czułością… Miałam takie poczucie, że głaszcząc mój policzek głaskał też moje serce. Było mi miękko na sercu i błogo… I dobrze!
“Jestem zakochana w Tobie, mój Jezu! Nieustannie mnie zakochujesz i rozkochujesz w Sobie! Tak! Zakochujesz i rozkochujesz w Sobie! Wciąż bardziej i bardziej! Bardziej i bardziej…” – szepnęłam z mocą.
“To źle?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
“Bardzo dobrze! Bardzo! Bardzo!” – szepnęłam z entuzjazmem.
“Będziesz wiele cierpieć, maleństwo Moje słodkie…” – Jezus cały był współczuciem..
“Nie rozmawiajmy teraz o cierpieniu. Nie chcę! Proszę…” – szepnęłam patrząc Jezusowi w oczy głęboko.
“A o czym chcesz rozmawiać, Monisiu?” – spytał Jezus wciąż głaszcząc mój policzek i serce moje.
“O Twojej miłości do mnie! O Tobie, mój śliczny! O Tobie!”
“Zakochiwać i rozkochiwać cię w Sobie to moje pragnienie! To pragnienie mego SERCA, Monisiu słodka!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Patrzyłam w mojego ślicznego, słodkiego Jezusa z miłością i uwielbieniem.
A On zakochiwał i rozkochiwał mnie w Sobie…
SPEŁNI MOJE ‘WYMAGANIA’
Trwaliśmy razem, mój Jezus i ja. SERCE przy sercu, policzek przy policzku. Nasze łzy dawno już wyschły. A my trwaliśmy w miłości i intymności…
“Ach! Jak mi tak dobrze przy Tobie, kochany!” – szepnęłam z lubością.
“A Mi jak dobrze, najdroższa!” – wyszeptał mój umiłowany ogniście.
“A czy to możliwe, żebym w wieczności jednocześnie pocieszała Twoje SERCE, tańczyła dla Ciebie i trwała przy Tobie policzek przy policzku?” – spytałam z ciekawością. I dodałam szybko:
“Jeśli to możliwe to bym tak chciała. Pragnę, bardzo!”
Jezus rozpromienił się ogromnie nade mną! Rozświetlił się cały!
“Wszystko jest możliwe, Monisiu kochana! Tak! Możesz. Będziesz TO miała. Obiecuję ci!” – Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością.
“Dziękuję Ci, mój Śliczny!” – szepnęłam z wdzięcznością i dałam Najmilszemu siarczystego całusa.
Zaśmialismy się oboje szczerze i radośnie.
Jezus patrzył we mnie głęboko. Zakochany i zachwycony cały! Jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś…
“A nie za duże mam względem Ciebie wymagania? Jak zbyt wielkie to od razu mów, kochany!”
Jezus spojrzał we mnie żarliwie…
“Spełnię każde twe ‘wymaganie, maleńka Moja!” – wyszeptał ogniście.
“A dlaczego? Każde?! Dlaczego?!” – dopytywałam z entuzjazmem.
“Bo jesteś dla Mnie Wszystkim!”
Zaniemówiłam ze wzruszenia! Poczułam znów łzy na policzku.
“Nie myśl, mój Jezu, że ja taka płaczliwa jestem!” – zaśmiałam się perliscie.
Jezus patrzył we mnie z lubością… Z Jego SERCA wyszła Hostia i weszła do serca mego. Jezus uśmiechał się do mnie cudownie! Promiennie! A ja patrzyłam w Niego szczęśliwa. Szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej!
DLA JEZUSA JESTEM WSZYSTKIM!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie z lubością. Pieściłam SERCE Najdroższe…
“Pocieszasz i radujesz bardzo SERCE Moje, Monisiu słodka! Czy chcesz rozradować JE jeszcze bardziej?”-spytał Jezus żarliwie.
“Tak! Chcę! Pragnę! Bardzo!” – szepnęłam z mocą.
“Zatańcz z NIM!” – uśmiechnął się Jezus cudownie.
“Zatańczyć z SERCEM?!“- szepnęłam uszczęśliwiona.
Jezus skinął głową twierdząco i cudnie się do mnie uśmiechał.
“Jasne!”
Przytuliłam SERCE Jezusa do serca mego i zaczęliśmy tańczyć. SERCE Jezusa aż podskoczyło do góry ze szczęścia! Tańczyliśmy lekko, zwiewnie i żarliwie. SERCE unosiło mnie do góry i zanurzało w Sobie. Tańczyliśmy w miłosnym milczeniu, bliskości i intymności bez granic! Nic nas nie ograniczało! Tańczylismy w szczęściu i wielkiej radości!.
“Uszczęśliwiłaś wielce SERCE Moje, Monisiu!”- wyszeptał Jezus rozpromieniony cały.
“Że też SERCE pragnie tańczyć z takim byle czym jak ja…” – szepnęłam z powagą.
Jezus wzruszył się ogromnie! Niezmiernie! W Jego oczach widziałam łzy…
“Nie jesteś byle czym, maleńka Moja! Jesteś Córką Króla. Księżniczką jesteś! Jesteś duszą, na której mogę całkowicie polegać, i której całkowicie zaufać! Mogę i chcę ci się zwierzać. Nie każdemu mogę. Tobie tak! Jesteś duszą wyprówaną w cierpieniu. Duszą, która wszędzie za MNĄ pójdzie. Nie zostawisz Mnie i nie opuścisz. Jesteś duszą, którą pragnę uszczęśliwiać i rozpieszczać! Duszą, którą ukochałem nad ŻYCIE! Jesteś dla Mnie WSZYSTKIM. Nie jesteś ‘byle czym’, Monisiu kochana! Jesteś WSZYSTKIM!”
Z oczu umiłowanego mojego ciekły łzy… I z moich oczu też ciekły łzy. Patrzyliśmy w siebie nawzajem uśmiechnięci, szczęśliwi i zapłakani. Przytuliłam policzek do policzka Jezusa. Trwaliśmy razem SERCE przy sercu, policzek przy policzku. I nasze łzy szczęścia połączyły w w jedno…
TANIEC POCIESZENIEM
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem.
“Moje kochane! Moje słodkie! Moje śliczne…”- szeptałam z miłością do SERCA Jezusa. Dotykałam JE dłonią najdelikatniej i najczulej jak potrafiłam. Dotykałam, głaskalam, całowałam…
Spojrzałam umiłowanemu w oczy głęboko.
“Oswoiłeś mnie Jezu kochany! Byłam dzika, nieufna, zamknięta w sobie. Ty mnie otworzyłeś. Otworzyłeś me serce na oścież! Wiatr w nim może hulać do woli. I hula!” – szepnęłam z mocą.
Jezus uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
“To nie wiatr, maleńka Moja. To DUCH ŚWIĘTY!”
“Niesamowite…”- szepnęłam rozpromieniona cała.
“DUCH tańczy w twoim sercu, Monisiu kochana! Ma duuuużo miejsca. Unosi się, tańczy, wiruje! A Ciebie, najmilsza, pociesza. DUCH ŚWIĘTY uwielbia i pragnie tańczyć w tobie i ciebie pocieszać! JEGO taniec jest pocieszeniem ciebie!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Patrzyłam w mojego ślicznego umiłowanego z uwielbieniem i zachwytem…
PANOWAĆ
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Rozmyślałam…
“Jezus Chrystus, Król Wszechświata. Wszechświata we mnie. Panuje w moim sercu. Jego tronem jest Krzyż. Panuje. Co znaczy “panować”? Być Panem siebie. Jezus idąc na Krzyż, oddając za mnie życie zrobił to dobrowolnie. Sam powiedział przed Męką, że nikt Mu życia nie zabiera, że On sam je daje. Jezus wiszący na Krzyżu, umęczony, skatowany, cały w ranach był Panem. Panem samego siebie. Zmęczony, cierpiący, opuszczony, był Panem siebie. Jest Panem. Taki króluje w moim sercu i w moim życiu. I uczy mnie panować. Być panią samej siebie. Szczególnie gdy dźwigam mój krzyż, krzyż cierpienia, niezrozumienia, bezradności chcę umieć panować nad sobą. W miłości. Jak mój umiłowany Król.”
Spojrzałam w oczy Jezusowi głęboko. Patrzył we mnie płonący i poruszony cały…
“Uwielbiam Cię, mój Królu!” – wyrwało mi się z głębi serca.
“Uwielbiam cię Monisiu, Córko Króla!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Tańczylismy bardzo w intymności i bliskości bez granic… Król Wszechświata i Jego Córka.
UPODOBAŁAM SOBIE
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Patrzył we mnie ogniście, poruszony caly.
“Znasz Mnie! Znasz Moje SERCE!” – wyszeptał mój Śliczny.
“Znam?! Nie! Wciąż poznaję. Nieustannie odkrywam. Na tyle, na ile pozwalasz mi odkryć!” – szepnęłam z mocą.
Jezus jakby nie słysząc tego co mówiłam, wyszeptał:
“Znasz Moje SERCE! Niewiele dusz JE tak zna!”
Skoro tak uważa, OK. Ośmielona, spojrzałam w oczy umiłowanemu i uśmiechnęłam się do Niego od ucha do ucha!
“Słowa litanii do SERCA Twojego mówią też, że ‘Ojciec w NIM Sobie bardzo upodobał’. To oczywiste! Jakże można w NIM nie upodobać sobie?! Nie można!”- szepnęłam ogniście i dodałam z głębi serca:
“Ja też upodobałam sobie w SERCU Twoim, mój Malusi! Też sobie upodobałam!”
Jezus zapłonął cały!
“I ja w tobie mam upodobanie! Moja kochana! Moja słodka! Moja najmilsza! Moja jedyna! Moja! Moja! Moja…”
Tak szepcząc, zbliżył Swoją twarz do mojej twarzy zaczął mnie całować! Całował śmiało, siarczyście, ogniście… A całując zanurzał mnie w Sobie coraz bardziej i bardziej, i bardziej… Tonęłam w Miłości!
O MNIE MYŚL!
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo! Umiłowany mój Jezus tulił mnie do SERCA i patrzył we mnie płonący cały miłością i poruszony niezmiernie… A mnie nachodziły różne myśli…
“O Mnie myśl, najmilsza! Myśl o Mnie!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
Spojrzałam w oczy Jezusowi głęboko i uśmiechnęłam się do Niego radośnie!
“Dobrze, mój Jezu! Jakiś Ty piękny! Jaki piękny! Przepiękny!” – szepnęłam z mocą.
“I ty jesteś piękna, Monisiu! Coraz piękniejsza. Prześliczna jesteś!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
“Ty mnie upiększasz, mój Jezu kochany! TY!!! A Twoje SERCE bije dla mnie. Gorejące ognisko Miłości! Płonie z miłości do mnie! Płonie ogniem nieugaszonym. Niegasnącym. Nieustannie płonie! Twoja Miłość jest jak ogień. Spalasz się dla mnie! I ja pragnę płonąć miłością. Do Ciebie i bliźnich. Pragnę płonąć i spalać się! I spłonąć w Tobie!” – wyrwało mi się z głębi serca.
Jezus patrzył we mnie wzruszony. Milczeliśmy. Nie trzeba było słów… Umiłowany nakarmił mnie Swoim Ciałem.
A ja pocieszałam Jego SERCE…
WCIĄŻ NOWY POCZĄTEK!
“Jesteś niesamowity, mój Jezu! Niesamowity! Nieustannie burzysz we mnie mój nieprawdziwy, sztywny, skostniały obraz Ciebie! I nieustannie ukazujesz mi Siebie na nowo! Odkrywasz mi Siebie. Pokazujesz jaki jesteś kochający, czuły, delikatny… Trzymasz mnie w objęciach. Uśmiechasz się do mnie… tańczysz ze mną! SERCE bije dla mnie. Mogę Je trzymać w dłoniach! Pragniesz bym JE pocieszała. I uwielbiasz być rozpieszczany! Nie jesteś martwą figurką z ķoscioła, ale żywą Osobą! Twoje Życie i mnie ożywia!” – szeptałam rozpromieniona cała.
Jezus patrzył we mnie zachwycony. Czule mnie tulił do Siebie.
“A to dopiero początek, maleńka Moja! To dopiero początek!”- wyszeptał umiłowany z naciskiem.
“Początek?! No tak! Ty jesteś Początkiem i Końcem. Ale koniec w Tobie jest nowym Początkiem. Nawet śmierć jest nowym początkiem. Gdy umrę to będzie dla mnie nowy początek. Zobaczę Ciebie takim jakim Jesteś. Twarzą w Twarz! I będę mogła Cię poznawać, odkrywać i rozpieszczać całą wieczność!”- szeptałam z mocą.
Jezus patrzył we mnie ogniście…
UWIELBIA BYĆ ROZPIESZCZANY
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Głaskałam umiłowanego mojego po policzku i czule szeptałam:
“Mój Malusi… mój Malusi…”
Jezus patrzył we mnie zachwycony i poruszony caly!
”Tak mówi do Mnie Moja MAMA i ty. Nikt inny.”
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia!
“Tylko my dwie??!!”- szepnęłam. I od razu zrobiło mi się głupio i wstyd. Bo w jakiś sposób porównywałam się z MAMĄ. A kim jestem, żeby się z Nią porównywać?? Nikim!!! Spuściłam głowę ze wstydem… Jezus podsunął dłoń pod mój podbródek i delikatnie, ale stanowczo podniósł moją głowę do góry. Patrzył we mnie ogniście.
“Tak, maleńka Moja. Tylko wy dwie!” – wyszeptał z naciskiem i ogniem w oczach. Uśmiechnęłam się do mojego ślicznego nieśmiało.
“Mój Malusi… Mój Milusi…” – szepnęłam z czułością. I od razu naszły mnie wątpliwości czy mogę tak się zwracać do Boga. MAMA to co innego. Ale ja?!
“Rozpieszczasz Mnie, Monisiu! Pieścisz Moje SERCE i Mnie rozpieszczasz. A Ja uwielbiam być rozpieszczany!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! Umiłowany patrzył we mnie z lubością…
MÓJ MALUSI
“O mój Jezu… Jaka jestem zmęczona…” – szepnęłam z trudem wielkim.
“Odpocznij maleńka Moja. Odpocznij…” – wyszeptał Jezus z czułością.
“Taaak… Teraz mogę odpocząć. I mogę Cię prosić, żebyś mnie w Sobie zanurzał. Chcę zniknąć w Tobie, mój Jezu kochany. Żeby mnie nie było. Tylko Ty!”
“A ty, maleńka?” – Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie.
“Ja będę ukryta w Tobie!”
“Już jesteś we Mnie, Monisiu! Ty we Mnie, a Ja w tobie.”
“Nie mogę pojąć jak taki potężny i wielki Bóg ‘mieści’ się w takiej maleńkiej istotce jak ja…” – szepnęłam z uśmiechem.
“Bóg może wszystko. Mogę być Maleńki. I jestem. Nazywasz mnie swoim Maleńkim!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do!
“Nie tylko jesteś moim Maleńkim. Jesteś moim Malusim!”
Jezus spojrzał we mnie jakoś dziwnie…
“Nie podoba Ci się…?”
“Tak nazywała Mnie tylko Moja MAMA!” – wyszeptał Jezus z ogniem.
“A ja mogę…?” – spytałam z bojaźnią.
“Będę bardzo szczęśliwy, maleńka Moja! Zobacz jaka jest między nami więź, zażyłość, bliskość, Monisiu!”- mój umiłowany promieniał cały.
“Taaak!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Tańczylismy bardzo w intymności. Mój Malusi i ja.
DZIĘKI TAŃCU!
“SERCE moje najdroższe! SERDUSZKO kochane! Serdeńko najsłodsze! Uwielbiam CIĘ! Serduszko dla mnie mnie bijące… SERCE kochające! SERCE cuda czyniące!”
Jezus patrzył we mnie płonący cały miłością…
“Cuda mogę czynić dzięki twojemu tańcowi, Monisiu kochana” – wyszeptał ogniście.
“Dzięki tańcowi?” – spytałam zdziwiona.
“Ty tańczysz, ofiarując Mi swoje cierpienia, Ja niosę je TACIE w darze. Najszlachetniejsze klejnoty…”
Jezus patrzył we mnie głęboko. Poruszony cały…
Patrzyłam w umiłowanego mojego z zachwytem i uwielbieniem. Rozmyślałam…
“Postanowiłam zrobić jeszcze więcej miejsca Jezusowi. Usunąć się w cień. Dać Mu pole do działania. Będę ograniczać kontakty z Dziećmi Duchowymi. Nie będę im radzić, mówić co mają robić. Są dorosłe, mają rozum i serce. Same niech kierują swoim życiem. Będę za Nie tańczyć i modlić się, jak dotychczas. Będę tańczyć, by radzili się najlepszego Doradcy, Jezusa. By szli za Jego głosem, za JEGO wskazaniami. A sama po cichutku będę za Nie tańczyć. A Jezus niech czyni cuda w Ich życiu! ”
Spojrzałam w oczy Jezusowi głęboko…
“Będę za Nimi tęsknić…” – szepnęłam z nostalgią.
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie!
“Nie musisz za nimi tęsknić, maleńka. Masz Je wszystkie w sercu swoim! Nie musisz za nimi tęsknić.”
Spojrzałam w Jezusa olśniona! I uśmiechnęłam się do Niego od ucha do ucha!
“Tak! Masz rację mój Jezu kochany! Mam je wszystkie w sercu moim! Nie muszę za nimi tęsknić!”
Patrzyłam w Jezusa rozpromieniona cała! Z SERCA Najdroższego wyszła Hostia i weszła do serca mego.
Uwielbiałam umiłowanego mojego!
ZAWSZE, NA ZAWSZE
“Jezu mój… Jezu mój…” – szeptałam z trudem.
Jezus przytulił policzek do mego policzka i szeptał mi do ucha i serca czułości…
“Jestem przy tobie, maleńka Moja. Jestem przy tobie. Zawsze byłem i zawsze będę.”
“I ja przy Tobie, kochany mój Jezu!” – szepnęło moje serce.
“Tak. Zawsze byliśmy i zawsze będziemy razem. Zawsze, na zawsze!”
“Taaak!”
Jezus głaskał mój policzek. Głaskał z tkliwością i namaszczeniem. Tańczylismy bardzo w intymności i bliskości bez granic! Mój Jezus i ja.
Wciąż tańczymy. Zawsze, na zawsze razem.