Uśmiechnęłam się w ciemności i natychmiast zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa! Mój Oblubieniec patrzył we mnie ogniście, poruszony cały.
„Uwielbiam Cię tak przywoływać, kochany mój Jezu!”
„A Ja uwielbiam być przywoływany!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Jęknęłam z bólu. Jezus wszedł we mnie i zaczął całować moją obolałą i zdrętwiałą rękę.
„Mój kochany Jezu! Kocham Cię, uwielbiam i pragnę!”
„I Ja cię kocham, uwielbiam i pragnę, Moja słodka Moniczko.”
Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności bez granic! Mój słodziutki Jezus i ja.
Autor: Maleńka
SENS
Uśmiechnęłam się z wielkim trudem i natychmiast zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa! Mój Oblubieniec patrzył we mnie ogniście, poruszony cały.
„Mój kochany, tańczę!”- szepnęło moje serce.
Jezus objął mnie ramionami i ucałował mnie w czoło.
Wszedł we mnie i tańczył ze mną.
„Twoje cierpienie ma sens, Moniczko.
„Tak! Ty jesteś Sensem mojego życia i cierpienia. Ty jesteś Sensem!” – szepnęło moje serce.
Tańczyliśmy ogniście, namiętnie i bez granic. Mój Jezus i ja.
JAK JEZUS
Wczoraj:
Leżałam w ciemności cierpiąca i tańcząca bardzo. Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki. Słyszałam głos złośliwy i przebiegły:
„Biedactwo! Cierpi tak bez sensu!”
„Za moje Duchowe Dzieci i za największych grzeszników na świecie tańczę!”
„I nikt jej za to nie da nagrody, ani nie podziękuje!”
„Ja nie dla nagród i podziękowań. Ja z miłości!”
Dzisiaj:
Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały.
„Zrezygnowałam… Zrezygnowałam z układania rozważań, kochany mój Jezu! Potem kusiło mnie, że może mogłam jeszcze zaczekać, że może zbyt pochopnie, że może kręgosłup się unormuje, że może, może, może… Ale potem naszła mnie myśl, że mój taniec ma głębszy sens, niż jakiekolwiek działania. Nawet niż układanie rozważań.”
Jezus pochylił się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany cały!
„To myśl ode Mnie, Moniko kochana. Cierpienie samo w sobie nie ma sensu. Ale taniec, ofiara cierpienia zmienia je w Miłość! Tańcząc zmieniasz cierpienie w Miłość. Jak Ja!”
I JESZCZE WIĘCEJ!
Obudziłam się, szybko otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się w ciemności. Od razu zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i poruszony cały. Mimo, że widziałam Go wczoraj wieczorem, już…
„Tęskniłam, kochany mój Jezu!”
„I Ja tęskniłem! I Ja!”
Całowaliśmy się. Namiętnie, ogniście i słodko. A nasze serca rozmawiały:
„Można powiedzieć, że jesteś na moje zawołanie, mój Jezu słodki!”
„Tak, można tak powiedzieć. Jestem na twoje zawołanie, Moja słodka Moniczko!”
„Cały ten tydzień wszystko było na moje zawołanie!”
„Ja dla ciebie wszystko, maleńka Moja!”
„Wszystko i jeszcze więcej!”
„I ty dla Mnie wszystko! Wszystko i jeszcze więcej!”
Całowaliśmy się, mój słodki Jezus i ja. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
OCEAN MIŁOŚCI
Uśmiechnęłam się… I zobaczyłam mojego Oblubieńca! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem wielkim!
„Kochany mój!!!”
Jezus spojrzał we mnie ogniście, zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. I ja całowałam umiłowanego mojego. Całowaliśmy się namiętnie, ogniście i słodko.
A moje serce szeptało:
„Wiesz mój Jezu? Z jednej strony czuję się zagubiona i pusta, a z drugiej na sercu mi lekko, słodko i błogo. Jestem baaaaaardzo szczęśliwa!”
„Jesteś jak kropelka w Oceanie, maleńka Moja. Cała zanurzona i rozpuszczona we Mnie, Mną wypełniona. Jesteś cała we Mnie. A jednocześnie pozostałaś sobą.”
„Ale przecież w tym nie ma sprzeczności! Bo tylko w Tobie jestem sobą. Tylko w Tobie, mój Jezu kochany!” – szepnęłam z mocą.
I dodałam ogniście:
„Wszystko we mnie jest TWOIM!”
„I vice versa, kochana Moja” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Dotknęłam dłonią policzek Jezusa i spojrzałam Mu w oczy z czułością.
„Jak kropelka w Oceanie?” – spytałam z przekornym uśmiechem.
„Mhmm…” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem. Odgarnął mi włosy z czoła i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
„Ty mój Oceanie! Oceanie Miłości…”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Patrzył we mnie jak w obrazek…
Przez następny tydzień, do następnej niedzieli notek nie będzie.
JEZUS I JEGO WOLA
Hostia weszła do serca mego. Pojaśniało.
„Uśmiechnij się, maleńka Moja! Ja tak uwielbiam twój uśmiech!” – usłyszałam ciepły, cichy szept Jezusa.
Uśmiechnęłam się… I zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i poruszony cały.
„Jesteś dla siebie zbyt surowa, Moniko.”
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z błogością. Przemknęła przez moją głowę myśl, że moja Córeczka wczoraj powiedziała mi podobnie. Jezus mówił dalej:
„Jesteś dla siebie zbyt surowa. Ja surowy nie jestem. Pragnę, abyś przywołała mnie uśmiechem. I pragnę byś widziała mnie gdy się uśmiechasz.”
„To ja już nic nie wiem!” – szepnęłam.
Spuściłam głowę, a serce kołatało mi ze szczęścia i radości!
Jezus podsunął dłoń pod mój podbródek delikatnie, ale stanowczo podniósł moją głowę do góry.
Jaśniejący cały patrzył mi w oczy z wielką miłością.
„Ty nie wiesz, ale JA wiem, maleńka Moja Moniczko. Zaufaj Mi.”
Kiwnęłam głową, że dobrze. Pomyślałam, że od przedwczoraj jakby nic się nie zmieniło, a jednak zmieniło się wszystko!
„Potrzebowałaś tego, Moniko. Potrzebowałaś bym mógł cię objąć jak Ocean kropelkę.
„Ja już nie wiem na czym stoję!”
„Ja Mnie! Oparta o Moją Wolę!”
„Tak!”
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem. I nic więcej nie istniało…
PRZED TAJEMNICĄ
Byłam w ciemności. Hostia weszła do serca mego.
Rozmyślałam…
Uświadomiłam sobie, że nie tęsknię za Osobą, a ale za Jej wizerunkiem, obrazem. Jezus, druga Osoba Boska jest ze mną zawsze! Otula, obejmuje, przytula.
Uświadomiłam sobie też, że moje wabienie Jezusa uśmiechem jest infantylne i bardzo dziecinne. Tak, wabienie. Przypomina ono zabawę w kotka i myszkę. Tymczasem Jezus nie jest ani kotkiem, ani myszką. Jest Bogiem. Bogiem – Człowiekiem. Traktuję siebie zbyt surowo? Być może. Ale to Jezus jest u mnie na pierwszym miejscu. To On jest moim umiłowanym, moim Oblubieńcem, moim Królem i Panem. A ja jestem tylko nędznym stworzeniem, stworzeniem, które On ukochał. Ponad wszystko. I za nic. Nie mogę Nim dyrygować! Może On przez ciemność pragnie ukazać mi coś głębszego, jakąś tajemnicę. A ja przez moje pragnienia i tęsknoty Go spowalniam, a może nawet uniemożliwiam Mu działanie. Od tej pory będzie inaczej!
„Czego sobie życzysz, kochany? Czego sobie życzysz?” – spytałam z mocą.
Boża Obecność otaczała mnie jeszcze bardziej. Otulała, przenikała… Uświadomiłam sobie, że stoję i dotykam Tajemnicy. Tajemnicy, która pragnie się do mnie zbliżyć i przede mną odsłonić.
NIE MUSZĘ
Uśmiechnęłam się w ciemności i od razu zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie ogniście.
„Mój kochany… Mój kochany, daj mi buzi!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i złożył na mych ustach ognisty i namiętny pocałunek. Potem całował moje obolałe i zmęczone ciało. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę.
Rozmyślałam… Jezus pragnie, żebym czuła, że jest ze mną gdy się na uśmiecham i gdy cierpię. W radości i bólu… Jakie to piękne!
Jezus całował, a gdy skończył, patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały…
„Co mogę dla Ciebie zrobić, mój Jezu kochany?”
„Daj mi buzi, maleńka Moja!”
Zbliżyłam twarz do twarzy Jezusa i ucałowałam Go serdecznie.
„Mój kochany Jezu, ja nie muszę Cię widzieć, żeby wiedzieć, że ze mną jesteś!
” Wiem Moniko. Dlatego Mnie widzisz.”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
W OBJĘCIACH JEZUSA
Leżałam w ciemności tańcząca bardzo! Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki. I wtedy zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały…
Nie mogłam otworzyć ust, ale moje serce szeptało:
„Nie przywołałam Cię uśmiechem, nie mam siły, kochany mój Jezu!”
„Przywołał Mnie twój taniec, maleńka Moja. Nie chcę, żebyś czuła się samotna w cierpieniu.”
„Dziękuję, kochany mój Jezu! Dziękuję!”
Jezus objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. Poczułam się jak wczoraj, otulona Jego Obecnością… Więc cały czas jestem w objęciach Jezusa! Mimo, że Go nie widzę. Jestem w Jego ramionach!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Tańczyliśmy w miłości i intymności bez granic!
CAŁA W JEZUSIE
Uśmiechnęłam się w ciemności… I nagle zobaczyłam mojego umiłowanego! Patrzył we mnie jaśniejący i uśmiechnięty cały! Zakochany i zachwycony niezmiernie!
„Twój piękny uśmiech Mnie przywołał, Moniko!” – wyszeptał ogniście.
„Dostałam go od Ciebie, kochany mój Jezu!”
„Raczej od TATY!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„A to nie wszystko jedno? Przecież Ty i TATA jedno jesteście. Sam tak powiedziałeś!”
„Nie dość, że piękna to jeszcze mądra!”
„Dzięki Tobie, mój Jezu kochany!”
Spojrzałam mojemu Oblubieńcowi w oczy, zaśmiałam się i wyszeptałam:
„Teraz wiem jak Cię przywoływać!”
„Piękna, mądra i bystra!”
„Przebiegła raczej!” – zaśmiałam się perliście.
„Bystra i inteligentna.”
Jezus patrzył we mnie. Zdawał się znikać…
„Nie znikaj! Zostań jeszcze kochany Jezu!” – szepnęłam z mocą.
„Moja Obecność Ciebie otuli, maleńka Moja” – wyszeptał Jezus. I znikł.
Wtem Obecność otuliła mnie! Pociągała mnie i przyciągała. Byłam cała otulona Jezusem! Hostia weszła do serca mego. Byłam cała w Jezusie, a Jezus był we mnie!
ROZMOWA Z TATĄ
Rozmyślałam, próbowałam ułożyć kolejne rozważanie.
Gdy nagle usłyszałam ciepły cichy szept:
„Moniczko!”
Nie był to szept Jezusa, ale byłam pewna, że już go kiedyś słyszałam.
„Moniczko, Córeczko Moja słodka!”
Moje serce poruszyło się z radości!
„TATA?!!”
„Jestem z ciebie niezmiernie dumny!”
„Ale dlaczego? Przecież to TY stworzyłeś mnie i ukształtowałeś!”
„Ja cię stworzyłem i nie ukształtowałem. Uformowałem cię jak garncarz glinę. Ugniotłem jak piekarz ciasto. Uformowałem, Ugniotłem i ukształtowałem cię przez cierpienia i przeciwności. Ale ty nie uciekłaś, oddałaś mi się zupełnie. Całkowicie. I teraz cię rozdaję. Jak chleb puszysty i słodki. Rozdaję cię wszystkim ludziom. Jak chleb.”
Wyciągnęłam ręce i zawołałam:
„Tatusiu kochany!!!”
„Córeczko Moja! Przepiękna Moja! Słodka Moja!”
I ogarnęła mnie Miłość… Zalała moje ciało i duszę!
WIDZIAŁAM UMIŁOWANEGO!
Trwałam w ciemności tańcząca bardzo! Wyciągnęłam rękę i wyobrażałam sobie, że dotykam i głaskam twarz, policzek umiłowanego Jezusa. Uśmiechałam się w ciemności od ucha do ucha! Promiennie. Wyobrażałam sobie, że widzę mojego Oblubieńca… I nagle GO zobaczyłam! Wyobrażenie stało się rzeczywistością. A rzeczywistość była o wiele bardziej piękniejsza niż wyobrażenie! Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem! Piękny był niezmiernie!
„Jakiś Ty śliczny! Prześliczny!!!”
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie! Z miłością i czułością niezwykłą! I znikł!
Patrzyłam w ciemność jak rzeczona. Zachwycona i rozpromieniona cała.
„Dziękuję, mój Jezu! Dziękuję!”
„Dla ciebie wszystko, maleńka Moniczko!”
„Teraz mogę już Cię nie zobaczyć. Nie widzieć Cię do końca życia!”
„Zobaczysz Mnie jeszcze. Zobaczysz maleńka!”
Hostia weszła do serca mego. A ja tańczyłam w moim Oblubieńcu…
SERCEM
Trwałam w ciemności tańcząca bardzo.
„Mój kochany… Mój słodziutki…” – szepnęłam w do mojego Oblubieńca radośnie.
„Ty już nie patrzysz we Mnie oczami, Moniko kochana!”
„Nie oczami, lecz sercem! Sercem w Ciebie patrzę, kochany!”
„Pięknie powiedziane, maleńka Moja.”
„Niedawno powiedziałam, że zamykasz mi oczy ciała, a otwierasz oczy serca na Siebie.”
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.” – Antoine De Saint-Exupéry
Jezus jest dla mnie najważniejszy. W Niego mogę wpatrywać się tylko sercem. Oczy ciała mogą być zawodne, mogą zakłamywać rzeczywistość. Oczy serca nie zawodzą nigdy.
W pewnej chwili moje myśli skierowały się na wczorajsze zdarzenie. Ktoś mi wypomniał mój błąd, pomyłkę. Nie chodzi o to, że to zrobił, ale w jaki sposób to zrobił. Z słów tej osoby wynikało, że ja niby taka wierząca, a najprostszej rzeczy nie wiem! Tłumaczyłam, że wiem, ale się pomyliłam, że sama nie wiem jak to się stało, że zaćmienie jakieś miałam czy co… Osoba ta nie przyjmowała moich wyjaśnień i patrzyła na mnie z wyższością. Kilka dni wcześniej mój duchowy Syn zwrócił moją uwagę na ten błąd. Patrzyłam na błąd zaskoczona! „Oj… Wiem przecież. Zaćmienie jakieś czy co…”- napisałam Synkowi. „Wiem, że wiesz” – odpowiedział Syn. I po sprawie. Błąd poprawiłam i już. A wczoraj taka afera!
„To nie jest najważniejsze, że wiesz czy nie wiesz, Moniko. Wiem, że wiesz! Ale najważniejsze jest to, że doświadczasz. Doświadczasz sercem!”
Hostia weszła do serca mego. Trwaliśmy razem SERCE przy sercu. Mój Jezus i ja.
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ?
Usłyszałam w ciemności ciepły, znajomy szept:
„Co mogę dla ciebie zrobić, Moja słodka?”
Oniemiałam! Bóg pyta co może dla mnie zrobić! Mogę Go prosić o co tylko chcę! Postanowiłam prosić umiłowanego o coś co jest dla mnie najważniejsze.
„Bądź ze mną, kochany mój Jezu!”
Gdy ze mną będzie nigdy się nie zgubię i zawsze będę mogła dla Niego działać!
„Ja Jestem!”
„Zresztą nie musisz ze mną być!”
„Nie muszę?!” – w głosie Jezusa słyszałam zdumienie.
„Nie chcę, żebyś był ze mną z przymusu, że ja tak chcę, ale że Ty. Że jestem dla Ciebie ważna i droga!”
„Najdroższa i najważniejsza!”
„Każdemu człowiekowi to mówisz?” – zaśmiałam się perliście.
„Oczywiście!” – w głosie Jezusa słyszałam uśmiech!
„Baaaaaardzo dobrze!”
Czy zazdrościłam? Nie! Pragnęłam, by wszyscy ludzie mogli doświadczyć Jego miłości, czułości, Jego obecności. Bardziej niż ja.
„Co mogę dla ciebie zrobić, Moja śliczna?”
„Daj mi buzi!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Słodko czule i namiętnie. Hostia weszła do serca mego… Trwałam w obecności mojego Oblubieńca…
WIE!
Trwałam w ciemności tańcząca bardzo.
„Mój kochany Jezu!”
„Moja słodka, maleńka Moniczko!”
Posłałam w ciemność siarczystego buziaka!
Nagle obsypywały mnie pocałunki! Namiętne, ogniste i słodkie! Pocałunki otulały mnie zanurzały w Miłości.
„Będziesz wiele cierpieć, maleńka Moja!”
„Będę. Dla Ciebie wszystko, kochany!”
Pocałunki nagle ustały… A ja usłyszałam cichy, pełen jadu syk:
„Nie wszystko!”
„Z tobą nie będę gadać! Najważniejsze, że Jezus mi wierzy!”
„Nie wierzy!”
Milczałam. Nikt i nic nie było w stanie odebrać mi pewności, że mój umiłowany mi wierzy!
Znów poczułam pocałunki. Słodkie i namiętne.
„Ja dla Ciebie wszystko, kochany mój Jezu!”
„Wiem, Moja słodka Moniczko. Wiem! Wiem!”
Hostia weszła do serca mego.
Jezus całując, otulał mnie Miłością…
JASNOŚĆ CIEMNOŚCIĄ
Postanowiłam odpuścić i nie zwracać uwagi, że jestem w ciemności. Postanowiłam skupić się na umiłowanym moim Jezusie.
„Zatańczymy, mój Jezu kochany?”
„Z tobą zawsze, Moja słodka!”
Tańczyliśmy, a Jezus sam zaczął rozmowę:
„Nie widzisz Mnie, Moniko kochana, bo jestem duchem. Jestem Bogiem – Człowiekiem. Wcześniej widziałaś Mnie jako Człowieka. A teraz…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Teraz widzę Cię jako Boga! To znaczy, nie widzę.”
„Właśnie tak!”
„Tylko ta ciemność mnie dobija…”
„Jak chcesz, maleńka Moja,, może być światło!”
I natychmiast wokół mnie zrobiło się jaśniej i jaśniej i jaśniej. I znalazłam się w światłości wielkiej! Uśmiechnęłam się od ucha do ucha! Tańczyliśmy dalej. Rozmyślałam…
„W światłości też nie widzę mojego Oblubieńca. Więc…”
Spojrzałam jakby w oczy Jezusowi i szepnęłam z powagą:
„Ty jesteś Światłością. Gdzieś kiedyś czytałam, że jeśli się jest bardzo blisko Boga, to nawet światłość staje się ciemnością! Więc czy w ciemności, czy w świetle, widzę Ciebie!”
„Właśnie tak! Monisiu słodka, właśnie tak!”
„Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś, mój Jezu kochany?!”
„Chciałem, żebyś sama do tego doszła, Moniko.”
Podniosłam głowę do góry.
„Mogę być w ciemności, mój słodki Jezu!”
„Cieszę się najmilsza Moja!”
I natychmiast nastała ciemność! Hostia weszła do serca mego. Wtuliłam się w ciemność. W mojego Oblubieńca. Słyszałam bicie Jego SERCA…
BOŻA OBECNOŚĆ
Nie widziałam umiłowanego mojego Jezusa… Mimo, że Go nie widziałam, Boża Obecność otaczała mnie, otulała i wypełniała. Trwałam w Bożej obecności, żyłam w Niej.
„Mój kochany! Mój kochany Jezu!” – szepnęło moje serce.
„Moja słodka Moniczko! Jedyna Moja!”
Obecność Boża ogarniała i wypełniała coraz bardziej i głębiej. Nagle naszła mnie myśl, że mnie zostawi! Że zabierze Swoją obecność. A ja będę samotna i pusta… Natychmiast usłyszałam znajomy glos:
„Nigdy cię nie zostawię, nie opuszczę. Zawsze jestem z tobą, dla ciebie i w tobie!”
„Jak dobrze mi w Tobie kochany mój Jezu!”
„Przyzwyczaiłaś się już, że Mnie nie widzisz?”
„Nie! Ale cieszę się Tym co mam!”
Zobaczyłam Hostię, która weszła do serca mego.
Boża Obecność napełniała mnie coraz bardziej…
JAK JEZUS
„Nie bój się swoich myśli, Moniko najmilsza! One pochodzą ode Mnie” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Nawet tych najbardziej zuchwałych?! Pomyślałam, że jestem jak Ty! Wisząca na krzyżu, wystawiona na widok publiczny. Niemająca nic do ukrycia. Że jestem jak Ty! Jak ja mogę się z Tobą porównywać??!!! Utożsamiać się z Tobą, mój Jezu?! Przecież to zuchwałość i kłam…”
Na moich ustach poczułam słodki i ognisty pocałunek.
„To prawda, maleńka Moja! To prawda! I już od dawna wystawiana jesteś na widok publiczny!”
„Ja? Kiedy?!”
„Twój blog. Myślisz, że to nie jest wystawianie się na widok publiczny? Przecież ludzie mogą cię ośmieszyć, wydrwić, oskarżyć o kłamstwa, powiedzieć, że zwariowałaś. Co wtedy zrobisz?”
„Nic. Będę pisać dalej, Jezu kochany! Utwierdzi mnie to jeszcze bardziej w przekonaniu, że to prawda. I będę pisać dalej!”
Jezus otulił mnie Sobą. Choć Go nie widziałam, Jego obecność ogarniała mnie całą…
W CIEMNOŚCI W JEZUSIE
Rozmyślałam jeszcze o dniu przedwczorajszym. O przepięknej, uroczystej Mszy świętej. O słowach ks biskupa o mnie… Nagle w ciemności usłyszałam ciepły, łagodny szept:
„Bardzo dobrze się stało, maleńka Moja Moniczko. Bardzo dobrze!”
„Wystawiłeś mnie na widok publiczny jak skwarkę na patelni!” – szepnęłam z lekkim wyrzutem.
Nagle i niespodziewanie moje myśli pobiegły w stronę krzyża. Zobaczyłam Jezusa wiszącego na krzyżu. Obok Niego przechodzili przechodnie. Niektórzy przechodzili obojętnie, inni zatrzymywali się na dłuższą chwilę.
I naszła mnie myśl… Myśl, która wydała mi się tak zuchwała, że aż się jej przestraszyłam!
„Ale to co innego! Zupełnie coś inneee…!!!” – szepnęłam z oburzeniem. Nie dokończyłam jednak. Na moich ustach poczułam słodki i gorący pocałunek.
„Mylisz się kochana Moja. To jest to samo. Dokładnie to samo!”
„Skoro tak mówisz! Alll…”
Jezus znów zamknął me usta słodkim pocałunkiem
Jezus otulał mnie Sobą. Zanurzał w miłości. Znikałam w moim Jezusie. Umiłowany zanurzał mnie w Sobie. I czynił z Sobą jedno. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Byłam w ciemności w moim Jezusie.
MSZA I SPOTKANIE
Moja koleżanka, Monika pracuje w Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia Fundacja, przez datki wiernych wspomaga zdolną młodzież z ubogich rodzin. Organizuje także dla stypendystów wakacyjne obozy w różnych miejscach Polski. W tym roku jest organizowany w Zielonej Górze. Koleżanka przyjechała z Warszawy na obóz, a także by spotkać się ze mną. Wczoraj celebrowana była Msza pod przewodnictwem biskupa Tadeusza Lityńskiego (znamy się z księdzem biskupem, przed laty był proboszczem w mojej parafii). Msza odprawiana była w największym kościele w Zielonej Górze, kościele Ducha Świętego. Tylko ten kościół mógł pomieścić aż tylu młodych ludzi.
Pojechałam na tę Mszę razem z tatą. Msza była bardzo piękna, uroczysta. Koncelebrowali ją razem z biskupem księża organizatorzy – dyrektorzy, koordynatorzy. Brali w niej udział władze miasta i samorządu i całe rzesze stypendystów. W czasie Mszy biskup zobaczył mnie. Uśmiechnęłam się do niego i on uśmiechnął się do mnie. Pod koniec Mszy były podziękowania. Potem jeszcze głos zabrał biskup Tadeusz.
– Chcę zwrócić waszą uwagę na kogoś jeszcze. Chcę wam kogoś przedstawić! Gdy ją tu dostrzegłem, uśmiechnęła się do mnie, ja odwzajemniłem uśmiech. Osobę tę poznałem i miałem z nią kontakt w latach 2000 – 2006. Bylem wtedy proboszczem w mojej pierwszej parafii. Dostałem od niej prezenty, które mam do dzisiaj. Przepiękne obrazy!
Zamurowało mnie… Przecież mówił o mnie!!! Biskup mówił dalej:
– Obraz, portret ojca Pio i inne obrazy. Przepiękne! Obrazy te są wyjątkowe jeszcze z innego względu. Monika maluje je ustami! Maluje ustami nie dlatego, że ma takie widzimisię, ale dlatego, że inaczej nie może.
I zwracając się do mnie powiedział:
– Moniko, dziękuję, że jesteś! Trwajcie przy Bogu mimo przeciwności jak Monika! Trwajcie przy Bogu jak ona!
I rozległy się gromkie oklaski, brawa, owacje. Klaskał biskup, klaskali księża dyrektorzy i koordynatorzy, klaskali władze miasta, klaskała młodzież!
Ja z jednej strony chciałam się pod ziemię zapaść, zniknać, a z drugiej było mi bardzo, bardzo miło.
Potem spotkałyśmy się z Moniką. Było to spotkanie po wielu latach niewidzenia się. Wspominałyśmy dawne czasy. Monika opowiadała mi co u niej teraz słychać. Baaaaaardzo się cieszę z tego spotkania!
ROZMOWA W CIEMNOŚCI
„Tęsknię za Tobą, mój Jezu słodki!”
„Ja jestem w tobie, z tobą i przy tobie, Moniko kochana!”
„Tęsknię za Twoim Obliczem!”
„Nie musisz już Mnie widzieć, żeby ze Mną być! Jesteś tak blisko Mnie, że nie musisz.”
„Czy Ty nie rozumiesz mój Jezu kochany, że od kilku dni żyję w ciemności? Że poruszam się jak dziecko we mgle? Twoje Oblicze jest światłem mojego życia. 'Ukaż nam Panie światło Swego oblicza’ – prosi psalmista. Proszę o i ja! Nie zostawiaj mnie w ciemności, mój słodki Jezu…”
„Nie zostawię cię w ciemności, maleńka Moja. A Oblicze Moje zobaczysz niedługo!”
„Dziękuję mój Jezu kochany. Zaczekam. A tymczasem co mogę dla Ciebie zrobić? Jak uszczęśliwić, ucieszyć?”
„Uszczęśliwiasz Mnie Moniko codziennie. Swoim życiem Mnie uszczęśliwiasz!”
„Życiem?! Moje życie jest puste i jałowe. Mam wrażenie, że tylko siedzę i cierpię.”
„A co robisz z cierpieniem?”
„Tańczę dla Ciebie, kochany mój Jezu! Tańczę za moje Duchowe Dzieci i za największych grzeszników na świecie.”
„Nawet nie wiesz jakie to ważne, Moniko najmilsza! Woń twej ofiary unosi się wysoko, wysoko. Do Nieba.”
„Dziękuję kochany Jezu! Podniosłeś mnie bardzo na duchu.”
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Jezus wypełnił moje ciało i duszę.
TANIEC I ODPOCZYNEK W CIEMNOŚCI
Tęskniłam za umiłowanym moim Jezusem! A jednocześnie było mi błogo i dobrze.
„Co mogę dla Ciebie zrobić, kochany mój Jezu?” – spytałam w ciemności.
„Zatańcz dla Mnie Moja słodka Moniczko!”
Zaczęłam tańczyć w ciemności! Lekko i zwiewnie Eterycznie. Jak motyl, jak wiatr! Nagle wydało mi się, że Ktoś tańczy razem ze mną! Serce zaczęło mocniej bić z wielkiej, niezmiernej radości!
„Myślałaś, że zostawię cię samą, Moja słodka?” – spytał znajomy głos w ciemności.
A więc rzeczywiście Jezus był ze mną! Poczułam się od razu bezpiecznie! Tańczyliśmy długo, aż się zmęczyłam.
„O mój Jezu! Jaka jestem zmęczona…” – szepnęłam z trudem wielkim.
„Odpocznij maleństwo Moje kochane. Odpocznij!”
Poczułam pod głową jakby poduszkę. Położyłam na niej głowę. Poduszka ta się ruszała. Podnosiła się i opadała. Biła…! Zrozumiałam!!! To było SERCE! SERCE Najdroższe!
„Powiedziałeś, że Ono należy do mnie, kochany. Dlaczego więc nie mogę JE zobaczyć?” – spytałam błagalnie.
„Masz rację, maleńka Moja.”
I w tej chwili zobaczyłam! Zobaczyłam SERCE Jezusa! Wielkie i piękne! Bijące dla mnie!
Zaczęłam JE dotykać, głaskać, całować i pieścić! Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Położyłam głowę na SERCU Najdroższym i odpoczywałam. W ciemności.
W OBECNOŚCI
Tęskniłam za umiłowanym moim Jezusem! Pragnęłam Go zobaczyć!
„Powiedział, że mnie kocha, a potem zniknął?! Jak to tak! – takie myśli kłębiły się w mojej głowie i sercu – Z drugiej strony nie muszę Go widzieć, żeby wiedzieć, że jest przy mnie i we mnie. A ja z Nim i dla Niego cała!”
Usłyszałam cichy, łagodny szept:
„Właśnie tak, maleńka Moja Moniczko. Właśnie tak!”
„Więc jesteś, kochany mój Jezu! Ale dlaczego Ciebie nie widzę?!”
„Bo już nie musisz Mnie widzieć, żeby ze Mną być!”
„To prawda, nie muszę. Ale pragnę!”
Jezus nie odpowiedział. Wiedziałam, że to pokusa.
„I już Cię nie zobaczę?”
„Zobaczysz, ale wtedy gdy Ja zechcę, a nie ty. Dziś twoje święto, Moniko. Czego sobie życzysz?”
„Życzę sobie, aby wszystkie moje Duchowe Dzieci mogły być w Niebie. Życzę sobie też…”
Wiedziałam, że to pokusa.
„Niczego więcej sobie nie życzę!”
Na moich ustach poczułam słodki i namiętny pocałunek.
Zobaczyłam Hostię, unosiła się w powietrzu i weszła do serca mego. Mimo, że nie widziałam umiłowanego mojego Jezusa, trwałam w Jego obecności.
PUSTKA W SERCU
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie! Od ucha do ucha! Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i czułością niezwykłą. Patrzyliśmy w siebie nawzajem ogniście
„Kocham ciebie, maleńka Moja Moniczko!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Wiem, mój słodki Jezuniu! Wiem. I ja Ciebie kocham!”
„Wiem, najmilsza Moja.”
Jezus patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały.
Zbliżyłam twarz do SERCA Najdroższego czasu i ucałowałam JE siarczyście, namiętnie, z namaszczeniem i czczcią. SERCE biło radośnie! Położyłam na NIM głowę i odpoczywałam… A potem wszystko znikło! I Jezus i Jego SERCE… Zostałam sama, a moim sercu pojawiła się głęboka, bezbrzeżna pustka… Nie bałam się jednak, nie panikowałam. Rozmyślałam o tajemnicy Wcielenia. O tym jakie to niesamowite, niepojęte i wspaniałe, że wszechmocny i wielki Bóg tak bardzo się uniżył. Z miłości. Upokorzył się 'przyjąwszy postać Sługi’.
Mimo, że Jezusa nie było, mimo, iż Go nie widziałam, wiedziałam, że jestem w Nim zanurzona. Lecz pustka w sercu trwała. I trwa.
JĘZYK SERCA
Tańczyliśmy bardzo. Mój Jezus i ja. Wtuleni w siebie nawzajem. Policzek przy policzku i serce przy SERCU. Jezus obejmował mnie z czułością i w tańcu prowadził.
„Pięknie tańczysz, Moniczko! Coraz piękniej!” – wyszeptał Jezus ogniście.
„Dzięki Tobie, mój słodki!” Tańczyłam z zamkniętymi oczami i ustami. Nie miałam sił, żeby je otworzyć. Widziałam umiłowanego oczami serca. Moje serce biło dla Niego. Śpiewało Mu. Uczył mnie języka serca. Językiem ciała niewiele można było powiedzieć. Coraz częściej brakowało mi słów. Językiem serca można było powiedzieć wszystko!
„Uwielbiam Cię mój Jezuniu!”
„Uwielbiam Cię Moja Moniczko!”
Zamykał moje oczy i usta a otwierał me serce.
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
Tańczyłam zanurzona w Oblubieńca. Tańczyłam w Miłości, z miłości i dla Miłości!
CAŁA W JEZUSIE
Odgarnęłam umiłowanemu włosy z czoła i zasunęłam za ucho. Głaskałam Jego włosy i policzek. Głaskałam z miłością i czułością…
„Mój kochany… Mój słodziutki…” – szepnęłam z mocą.
„Maleńka Moja! Monisiu! Moniczko!” – wyszeptał Jezus.
Uwielbiam gdy tak do mnie mówi! Z czułością, tkliwością i delikatnością, a zarazem żarliwie, z ogniem! Jakby chciał mnie pochłonąć. Wszak w Biblii jest napisane, że Bóg jest ogniem pochłaniającym.
„Pragnę cię, Moja słodka!” – wyszeptał Jezus karmiąc mnie Swoim Ciałem.
Zanurzył mnie w Sobie. Nagle i bez ceregieli. A zanurzając wypełnił mnie Sobą. Byłam cała Jezusa. Cała Jego, cała w Nim i cała dla Niego. Nie było we mnie niczego co by nie należało do mojego Oblubieńca. Każda cząstka mojego jestestwa należała do Jezusa.
„Jeszua… Jeszua… Jeszua…” – śpiewało moje serce.
Było mi rozkosznie i błogo…
PRAWDA
Byłam w moim Jezusie. Zanurzona w Nim cała. W Jego objęciach tańcząca leżałam. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i zachwycony niezmiernie.
„Opowiedz Mi o Mnie, Moniko kochana!”
„Ja mam Ci opowiadać o Tobie?! A kimże ja jesss…”
Jezus zamknął mi usta słodkim pocałunkiem!
„Jesteś Moją oblubienicą i przyjaciółką. Opowiedz Mi o Mnie.”
„Jesteś… Prawdą!”
Uśmiechnęłam się do umiłowanego radośnie i mówiłam dalej:
„Wszystko co myślisz, mówisz i czynisz jest prawdą!”
„Mimo, że czasem nie do końca wierzysz w to co do ciebie mówię?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
„Aj, bo mnie kusi! Ale Twoje słowa są prawdą! Jesteś Prawdą.”
„Tak Moniko kochana. Ja jestem Drogą i Prawdą i Życiem.”
„Chodź tu moja Prawdo, daj mi buzi!” – szepnęłam z mocą.
Jezus spojrzał we mnie ogniście. Zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, czule i namiętnie. A ja całowałam umiłowanego mojego Jezusa. Całowaliśmy się wzajemnie. Jezus całując zanurzał mnie w Sobie. Wciąż bardziej i głębiej. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
„Mój kochany Jezu, jesteś Prawdą, bo jesteś prawdziwy! Najprawdziwszy!” – szepnęło moje serce z lubością.
ZAPACH MIŁOŚCI
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki… Jezus mój słodki pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały. Nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA.
„Cierpisz bardzo, Moja słodka!”
„Tańczę dla Ciebie! Za moje Duchowe Dzieci!” – szepnęło moje serce.
„Jesteś jak płonąca świeca, Moniko! Spalasz się z miłości. A woń, zapach twej ofiary, twego tańca jest piękny!”
„To taniec pachnie?”
„Pachnie, najmilsza Moja. Ma zapach miłości.”
„A jak pachnie miłość?”
„Całkowitym oddaniem, wyrzeczeniem się siebie i niezwykłą pokorą i uniżeniem.”
„Dziękuję Ci, Jezuniu kochany!”
„To Ja ci dziękuję, maleńka Moja.”
Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności bez granic. Ciągle tańczymy. Mój Oblubieniec i ja. Wtuleni w siebie nawzajem.
MODLITWA – WIERSZYK
Modlitwa – wierszyk, który ułożyłam w czasie drogi do domu:
„Pragnę tańczyć w Twych ramionach i z miłości pragnę konać. I całować i całować SERCE Twe! Pragnę głosu Twego słuchać, pragnę szeptać Ci do ucha:
Kocham Cię, o mój Jezu! Kocham Cię!
A Ty bierzesz mnie na ręce i całujesz moje serce. I przytulasz i otulasz Sobą mnie.
Pragniesz głosu mego słuchać. Pragniesz szeptać mi do ucha:
Kocham cię, Moja mała! Kocham cię!”
JEDNO SERCE
Leżałam w objęciach umiłowanego, Oblubieńca mojego. Jezus obejmował mnie z czułością i tulił do SERCA Swego. Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! Wyciągnęłam rękę i dłonią zaczęłam dotykać Jego policzek i głaskać go z czułością.
„Mój kochany Jezu…”
„Moja słodka!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i ucałowaliśmy się wzajemnie. Słodko, ogniście i namiętnie bardzo. Potem zamknęłam oczy i wtuliłam się jeszcze bardziej w mojego Oblubieńca. A On ucałował mnie w czoło i wyszeptał z troską:
„Tak, odpocznij, maleńka Moja. We Mnie odpocznij!”
Odpoczywałam, a odpoczywając wyjęłam moje serce z ciała i wyszeptałam:
„Twoje SERCE bije dla mnie, a moje serce bije dla Ciebie. Jest twoje! Proszę!”
I podałam je Jezusowi. Jezus rozczulił się ogromnie, rozrzewnił się cały… Ujął serce w Swe dłonie i ucałował je słodko. Potem przytulił serce moje do SERCA Swego. Serca objęły się, ucałowały i wtuliły w siebie nawzajem. I już nie widziałam dwóch serc, ale jedno. Jedno wielkie jaśniejące SERCE…
Przez najbliższy tydzień, do następnego poniedziałku notek nie będzie.
W OCEANIE MIŁOŚCI
Obudziłam… Obudziłam się, szybko otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie! I od razu oczy zamknęłam. Leżałam w błogim półśnie. Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko czule i namiętnie bardzo. Obsypywał pocałunkami jak deszczem!
„Ach!” – szepnęłam z rozkoszą. Umiłowany zaczął we mnie wchodzić. Wchodził delikatnie, stopniowo, z lubością… Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i wchodziła do serca mego. Jezus wchodził we mnie, a wchodząc zanurzał mnie w Sobie. Wciąż bardziej i głębiej. Znikałam. Byłam jak kropelka w Oceanie Miłości. Rozpływałam się…
„Tyś Moja!” – wyszeptał Jezus ogniście.
„Twoja. A Tyś mój!”
„Twój! Na wieki twój!”
I zobaczyłam siebie na schodach do nieba! Wchodziłam ciężko, wspinałam się? Nie! Stąpałam lekko! Na palcach! Frunęłam wręcz!
A potem tańczyliśmy walca z umiłowanym moim! Lekko, na palcach tańczyliśmy walczyka…