„Mój kochany, mój Jezu słodki, uwielbiam Cię!”
„Uwielbiam cię, Moja maleńka!” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem. I dodał pieszczotliwie:
„Moja malusia milusia!”
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie!
Mój Malusieńki, Milusieńki, Słodziusieńki!”-szepnęłam z czułością.
Jezus wzruszył się ogromnie! W Jego oczach widziałam łzy!
„Oprócz MAMY nikt dotąd do do Mnie nie mówił…”
„Nikt oprócz MAMY?!”
„Nikt.”
„Bo MAMA Cię zna.”
Jezus patrzył we mnie rozczulony i wzruszony wielce.
„I ty mnie znasz, Moniko kochana!”
„Poznaję Cię.”
„Gdybyś Mnie nie znała, nie mówiłabyś do Mnie w ten sposób.”
Objęłam umiłowanego za szyję i spojrzałam Mu prosto w oczy.
„To prawda, mój słodki. To prawda!”
Głaskałam Jezusa po policzku. A moje serce szeptało:
„Mój Malusieńki, Milusieńki, Słodziusieńki!”
BOSKO!
Leżałam w błogim półśnie. Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie.
„Uwielbiam Twoje pocałunki, mój słodki Jezu!”
„Jak i Ja twoje!”
Uśmiechnęłam się i ja zaczęłam całować umiłowanego mojego.
„Całuję twe rany, maleńka Moja Moniczko!”- wyszeptał Jezus żarliwie.
„Całuj nie tylko rany. Całuj też moje szczęścia i uśmiech, mój Jezu!”
„Całuję twoje szczęścia i uśmiech, Moniko!”
„Oddałam Ci siebie, moje życie, a Ty oddałeś mi Siebie i życie Swoje. Niezła, Boska zamiana!”
„Boska! Twój uśmiech też jest Boski, maleńka Moja!”
„Bo dostałam go od Ciebie!”
I dodałam:
„Z Tobą jest Bosko, mój Jezu słodki!”
„Z Tobą jest Bosko, oblubienico Moja!”
Całowaliśmy się, a całując się tańczyliśmy bardzo. W szczęściu i miłości.
TYLKO ŚWIATEM?
„Jak mogę Ci usłużyć, kochany mój Jezu?”
„Nie chcę służebnicy. Pragnę oblubienicy!”
„Twoja oblubienica jest Twoją służebnicą i Twoja służebnica jest Twoją oblubienicą! Innej opcji nie ma!”
Jezus patrzył we mnie ogniście, zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Słodko czule i namiętnie.
„Moja słodka! Najsłodsza! Zatańcz dla Mnie. Ja tak uwielbiam twój taniec!”
„Tylko z Tobą!”
„Tylko z tobą!”
Tańczyliśmy razem. Umiłowany mój obejmował mnie z czułością i tulił do SERCA Swego. Patrzył we mnie głęboko… Poruszony i wzruszony wielce.
„Jesteś dla Mnie całym światem, maleńka Moja!”
„Tylko? Tylko światem, Najmilszy?” – spytałam z uśmiechem i bezczelną ufnością.
Jezus spojrzał we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem! I zanurzył mnie w Sobie. Całkowicie.
AŻ!
Jezus spał. Zaczęłam dotykać dłonią Jego policzek i głaskać go z czułością. Jezus nagle otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie promiennie.
„Obudziłam Cię kochany?! Nie chciałam. Przepraaaa…”
Umiłowany zamknął mi usta słodkim pocałunkiem.
„Ja nigdy nie śpię, maleńka Moja.
„No tak. Jesteś Wielkim Czuwającym!”
Zamyśliłam się…
„Zawsze coś robisz. A ja nic nie robię. Tylko cierpię i tańczę.”
Jezus spojrzał we mnie głęboko.
„Aż cierpisz i tańczysz, Moniczko kochana! AŻ!”
I po chwili dodał:
„Nawet nie wiesz jak wiele dobra dzieje się dzięki twej ofierze cierpienia, Moja słodka!”
Patrzyłam w mojego Oblubieńca jak w obrazek…
WOLNA
„Wydaje mi się, że się ode mnie oddalasz, mój Jezu kochany. Że jesteś daleko.”
„Jestem bardzo blisko ciebie, maleńka Moja. Najbliżej!”
„Wiem! Tylko mówię co mi się wydaje.”
„Będzie ci się wydawać jeszcze częściej i bardziej.”
„Spoko!”
Natychmiast moje myśli pobiegły do mojego Duchowego Dziecka. Syna.
„Kazania mu się poprawiły!
Do niedawna ciągle mówił o diabłach i tylko straszył piekłem, snuł straszne apokaliptyczne wizje. Ostatnio mówi o Tobie, mój Jezu. Pięknie i mądre kazania. Aż mi się chce mu bić brawo!”
„Skutek twego tańca, Moniko!”
„Dziękuję mój słodki!”
„Ale obrazów od ciebie nie przyjął!” – wyszeptał Jezus patrząc we mnie badawczo.
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca od ucha do ucha. Głaskałam Jego policzek.
„Może przyjmie je ktoś inny. Pożyjemy zobaczymy. A jeśli nie to też spoko.”
Jezus patrzył we mnie ogniście!
„Jesteś wolna! Wolna od swoich wyobrażeń. Wolna od tego co uczyni tobie ktoś inny. Jesteś wolna!”
„Nikt nie jest w stanie mnie zranić, lub skrzywdzić!”
„Jesteś wolna, Moniko kochana!”
BLISKOŚĆ
Tańczyliśmy bardzo. Mój słodki Jezus i ja. Leżałam w Jego objęciach obolała niezmiernie i bardzo zmęczona. Mój Oblubieniec przytulał mnie do Siebie i całował moje obolałe i zmęczone ciało. Całował, a Jego SERCE szeptało:
„Moja miła! Najmilsza! Moja słodka! Najsłodsza! Moja piękna! Najpiękniejsza!”
Jezus całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie.
„Kochany, jestem z Tobą blisko, prawda? Bardzo blisko.”
„Bardzo blisko, maleńka Moja.”
„A czy można być jeszcze bliżej?”
„Zawsze można bliżej, Moja słodka.”
„To ja pragnę. A Ty? Chcesz, mój Jezu?”
„Pragnę!”
I natychmiast moje myśli pobiegły do mojego Duchowego Dziecka. Syna, który sprawił mi najwięcej bólu. Odszedł od Boga, odszedł z kapłaństwa, odszedł ode mnie. Może i ludzie go odrzucili. Ale wiem, że Bóg go nie odrzucił. I ja go nie odrzuciłam. Jest zawsze w moim sercu. Głęboko, na dnie. Mój Synek kochany…
„Taka właśnie jest bliskość, Moniko kochana.”
IDENTYCZNA
„O mój Jezu, jaka jestem zmęczona!” – szepnęłam z trudem.
I po chwili dodałam:
„Ostatnio nic nie robię. Nie układam rozważań, nie maluję, a baaardzo zmęczona jestem!”
„Cierpisz, maleńka Moja. Cierpienie bardzo męczy.”
„A czy taniec, ofiarowanie cierpienia jest pracą?”
„Tak. Pracujesz dla Mnie, Moniko kochana. Często 24 godziny na dobę.”
Jezus objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. A przytulając zanurzał w Sobie bardziej i głębiej… Nagle umiłowany mój rozczulił się ogromnie, rozrzewnił się!
„Jakaś ty podobna do Mnie! Jakaś podobna! Identyczna!”
„Identyczna?! A wczorajsze 'tyci tyci?”
„Wczoraj było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj, śliczności Moja!”
„Jestem cała do Twojej dyspozycji, kochany mój!”
Jezus złożył na mych ustach ognisty i namiętny pocałunek. Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności.
TYCI TYCI
„Co mogę dla Ciebie zrobić, kochany mój Jezu?” – spytałam z ogniem.
„Bądź ze Mną, maleńka Moja.”
„Jestem!”
„Bądź ze Mną jeszcze bardziej i głębiej!”
Spuściłam głowę zasmucona. Jezus natychmiast energicznym ruchem podniósł ją do góry.
„Myślałam, że jestem z Tobą bardziej i głębiej, ale jeśli nie to proszę pomóż mi Jezu!”
„Pomogę, nic się nie martw Moja słodka. Niewiele ci brakuje. Bardzo niewiele. Tyci tyci!” – wyszeptał Jezus z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i zachwycony cały. Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie!
„Tyci tyci!” – szepnęłam z mocą i dodałam:
„Jestem cała otwarta na Ciebie kochany!”
„Wiem. Dziękuję Moja śliczna!”
„To ja Ci dziękuję, najmilszy! To ja! To ja!”
Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością. Patrzył we mnie jak w obrazek…
ODPOCZYWAM
„Żałuję, że zrezygnowałam, umiłowany mój Jezu…”
„Kiedyś jeszcze ułożysz, maleńka Moja.”
Jezus uśmiechał się do mnie promiennie, z czułością i lubością niezwykłą.
„Czy nie było to od Ciebie? Pomyliłam się?”
„Było to ode Mnie. Nie pomyliłaś się. Ale potrzebujesz odpocząć, maleńka Moja. A poza tym może pragnę cię do czegoś innego, Moniczko słodka!”
„Czegoś innego??!”
„Spokojnie maleńka. Odpocznij teraz.”
Jezus zanurzył mnie w Sobie. Odpoczywałam przy SERCU Najdroższym. Wciąż odpoczywam.
WNIEBOWZIĘTA
Leżałam cierpiąca i tańcząca bardzo. Uśmiechnęłam się z trudem do mojego Oblubieńca. I umiłowany mój uśmiechnął się do mnie.
„Mój słodziutki Jezu, daj buzi…”
Jezus spojrzał we mnie ogniście i mnie pocałował. Słodko, ogniście i namiętnie bardzo. Potem patrzył we mnie z lubością. Poruszony i wzruszony cały.
„Dziś Wniebowzięcie Mamy. Kiedy jesteś ze mną i ja jestem wniebowzięta! – szepnęłam z mocą – Nawet na ziemi może być niebo gdy…”
Jezus przerwał mi gwałtownie!
„Niebo na ziemi nie istnieje!”
„Bez Ciebie nie istnieje. Ale z Tobą Niebo może być wszędzie i zawsze! Nawet w bólu i cierpieniu można być w Niebie. Wiem coś o tym. Ja tak mam!”
Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie!
„Taaak… Przy Tobie jestem wniebowzięta!”
Umiłowany przytulił policzek do mojego policzka. Trwaliśmy razem w intymności bez granic!
SŁODKIE SERCE
„Uwielbiam Cię mój śliczny, kochany Jezuniu!”
„Uwielbiam cię Moja słodka, maleńka Moniczko! Uwielbiam cię Moja słodka!”
„Co to znaczy, że jestem słodka?”
Jezus rozczulił się ogromnie, rozrzewnił.
„Masz słodkie serce.”
„A można mieć gorzkie serce?”
„Tak! Zgorzkniałe, pełne goryczy…”
„A co to znaczy, że mam słodkie serce?”
„Kochasz, ufasz, jesteś pokorna i cicha. I cieszysz się w każdej sytuacji. W przeciwnościach, cierpieniu i bólu ty się radujesz!”
„To dzięki Tobie, mój Jezu najsłodszy! Uczysz mnie tej słodyczy. Twoje najsłodsze SERCE mnie uczy.”
„Moja słodka… Moja słodka!” – szeptał umiłowany z błogością.
Miękko na sercu mi się zrobiło…
JUŻ DOBRZE
„Co u Ciebie, Jezu słodki? Czy wszystko dobrze?”
„Mhmmm”-wyszeptał Jezus zdawkowo.
Ja jednak widziałam, że jest nie dobrze.
„Ejże, Jezuniu! Przecież widzę. Nie owijaj w bawełnę!”
Umiłowany posmutniał bardzo!
„Moje dzieci gdy wracają do Mnie, zamiast iść prosto to błądzą, kluczą, gubią się…”-wyszeptał Jezus i dodał po chwili:
„A co u ciebie, maleńka Moja? Wszystko dobrze?”
„Mhmmm”-szepnęłam zdawkowo.
„Ejże! Przecież widzę, że nie!
„Po prostu nie lubię jak mój umiłowany owija w bawełnę i kluczy…”
„Chciałem oszczędzić ci smutku, najmilsza Moja!”
„A może ja nie chcę, żeby mnie oszczędzać! Może ja nie chcę.”
„Chciałem oszczędzić ci cierpienia, najmilsza! Już i tak cierpisz bardzo!”
W oczach Jezusa pojawiły się łzy… Nie mogłam na to pozwolić! Objęłam mojego Oblubieńca całą sobą i zaczęłam Go całować. Całowałam siarczyście i z namaszczeniem… A moje serce szeptało:
” Już dobrze, Maleńki… Już dobrze!”
ŻYCIE W PEŁNI
Leżałam cierpiąca i tańcząca bardzo. Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie, a Jezus uśmiechnął się do mnie promiennie. Patrzył we mnie słodko.
„ile ognia jest w Twoim spojrzeniu, kochany!”
„A ile ognia jest w twym tańcu, najmilsza Moja!”
„Dużo?”
„Bardzo dużo!”
„Cieszę się! To od Ciebie mam ten ogień! Przede wszystkim ogień miłości!”
„Ogień miłości to ogień życia. Jeśli kochasz, żyjesz. Jeśli nie kochasz, także żyjesz, ale…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Ale co to za życie…”
„Właśnie. Tak jakbyś umarł. Tylko miłość daje życie!”
Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu…
„Tylko Ta Miłość daje prawdziwe Życie. Życie w pełni!”
JEDNO
Leżałam tańcząca bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały. Ucałował mnie w czoło i wyszeptał ogniście:
„Cierpię z tobą, kochane maleństwo.”
„Wiem, dziękuję kochany! Ty ze mną, a ja z Tobą.”
Jezus spojrzał we mnie uroczyście.
„Masz rację, Moniko. Ja jestem twój, ty jesteś Moja. Ja jestem w tobie, ty we Mnie jesteś. Co Moje jest twoim, a…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Co moje jest Twoim, kochany!”
Umiłowany zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i patrzył we mnie głęboko.
„Jesteśmy jedno, najmilsza Moja. Jesteśmy jedno!”
„Jedno!” – szepnęłam z mocą.
Tańczyliśmy bardzo i tańcząc cieszyliśmy się sobą nawzajem.
WIERSZYK DLA JEZUSA
Leżałam tańcząca bardzo. Uśmiechnęłam się w ciemności i od razu zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa. Mój Oblubieniec spojrzał we mnie ogniście, zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował, a w sercu mi się układało:
„Kiedy nocny mrok zapada,
Kiedy do snu się układam,
Myślę o swym ukochanym.
Synu przez Ojca mi danym.
O mym ślicznym, zawsze wiernym.
Wszechmogącym, Miłosiernym.
O mym słodkim, o mym Świętym.
I po trzykroć uśmiechniętym.
On mnie do SERCA przytuli.
I w SERDUSZKU Swym utuli.
A po ziemskiej poniewierce,
Pragnę w Nim złożyć swe serce.”
POZNAJĘ I DOŚWIADCZAM
Patrzyłam w oczy mojemu ślicznemu Jezusowi. Widziałam w nich Miłość! Nieprzejednaną, potężną, ognistą!
„I Ty kochasz tak każdego człowieka, każdego, bez wyjątku! Bez względu na to, jak bardzo grzeszy!”
„Tak, Moniko. Kocham wszystkie Moje dzieci.”
„Twoja Miłość jest fascynująca!”
Posmutniałam i zawstydziłam się… Był taki czas w moim życiu kiedy myślałam, że nikt mnie nie kocha, nikt, nawet…
„To było dawno temu, maleńka Moja. Wtedy jeszcze mnie nie znałaś!”
„I to ma być usprawiedliwienie?!”
Dla Mnie to jest usprawiedliwienie. Najpierw trzeba Mnie poznać, doświadczyć mojej Miłości i potem o niej mówić.”
„Aaa… Poznaję Cię Jezu słodki coraz bardziej i głębiej i doświadczam Twej Miłości. Każdego dnia, każdej chwili!”
Patrzyliśmy w siebie nawzajem. W Miłości.
NIESAMOWITE!
Uśmiechnęłam się w ciemności i od razu zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa. Mój Oblubieniec przytulał mnie do SERCA Swego i patrzył mi w oczy głęboko.
„Opowiedz mi o Sobie, kochany Jezu.”
„Jam jest Miłością, Moniko najmilsza.”
Uśmiechnęłam się do umiłowanego radośnie. Przyjęłam Jego słowa jako coś oczywistego i banalnego. Ale fakt, że Bóg jest Miłością nie jest ani oczywiste, ani tym bardziej banalne! Czy to, że Bóg stał się Człowiekiem i umarł z miłości do mnie jest oczywiste i banalne?! Nie! Jest niewyobrażalne, niepojęte!
„Jesteś Miłością!” – szepnęłam z mocą.
„Mhmm” – Jezus uśmiechnął się do mnie jakby to było oczywiste i banalne.
„I Twoja Miłość wypełnia mnie i świat cały!”
„Właśnie tak, maleńka Moja!”
„Niesamowite…”
CAŁUJĘ
Uśmiechnęłam się w ciemności. Od razu zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa! Mój Oblubieniec patrzył we roztkliwiony i poruszony wielce.
„Uwielbiam cię Moniko!” – wyszeptał żarliwie, tak jakby chciał mnie pochłonąć.
Też chciałam powiedzieć, że Go uwielbiam, ale byłam obezwładniona Jego Miłością. Rozpływałam się w niej jak kropelka w Oceanie…
„Co mogę dla Ciebie zrobić, kochany mój Jezu?” – spytało moje serce.
„Pocałuj Mnie, najmilsza Moja! Niebo Moje, pocałuj Mnie!”
Zbliżyłam twarz do twarzy Jezusa i ucałowałam mojego Oblubieńca siarczyście, ogniście i namiętnie
„Całuj Mnie jeszcze, maleńka Moja Moniczko! Całuj Mnie!”
Całowałam umiłowanego mojego z czułością i uwielbieniem… Wciąż całuję.
RAZEM
Tańczyliśmy bardzo, wtuleni w siebie nawzajem. Oblubieniec i oblubienica. Mój Jezus i ja. Jezus obejmował mnie z czułością i patrzył tylko we mnie. Ogniście i namiętnie.. I ja patrzyłam w mojego umiłowanego. Patrzyłam a moje serce śpiewało:
„Jezu, Jezu, Jezuniu! Jezu, Jezu, Jezuniu!”
Tańczyliśmy razem w intymności bez granic!
KOCHA, UWIELBIA, PRAGNIE
Uśmiechnęłam się w ciemności i natychmiast zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa! Mój Oblubieniec patrzył we mnie ogniście, poruszony cały.
„Uwielbiam Cię tak przywoływać, kochany mój Jezu!”
„A Ja uwielbiam być przywoływany!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Jęknęłam z bólu. Jezus wszedł we mnie i zaczął całować moją obolałą i zdrętwiałą rękę.
„Mój kochany Jezu! Kocham Cię, uwielbiam i pragnę!”
„I Ja cię kocham, uwielbiam i pragnę, Moja słodka Moniczko.”
Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności bez granic! Mój słodziutki Jezus i ja.
SENS
Uśmiechnęłam się z wielkim trudem i natychmiast zobaczyłam umiłowanego mojego Jezusa! Mój Oblubieniec patrzył we mnie ogniście, poruszony cały.
„Mój kochany, tańczę!”- szepnęło moje serce.
Jezus objął mnie ramionami i ucałował mnie w czoło.
Wszedł we mnie i tańczył ze mną.
„Twoje cierpienie ma sens, Moniczko.
„Tak! Ty jesteś Sensem mojego życia i cierpienia. Ty jesteś Sensem!” – szepnęło moje serce.
Tańczyliśmy ogniście, namiętnie i bez granic. Mój Jezus i ja.
JAK JEZUS
Wczoraj:
Leżałam w ciemności cierpiąca i tańcząca bardzo. Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki. Słyszałam głos złośliwy i przebiegły:
„Biedactwo! Cierpi tak bez sensu!”
„Za moje Duchowe Dzieci i za największych grzeszników na świecie tańczę!”
„I nikt jej za to nie da nagrody, ani nie podziękuje!”
„Ja nie dla nagród i podziękowań. Ja z miłości!”
Dzisiaj:
Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały.
„Zrezygnowałam… Zrezygnowałam z układania rozważań, kochany mój Jezu! Potem kusiło mnie, że może mogłam jeszcze zaczekać, że może zbyt pochopnie, że może kręgosłup się unormuje, że może, może, może… Ale potem naszła mnie myśl, że mój taniec ma głębszy sens, niż jakiekolwiek działania. Nawet niż układanie rozważań.”
Jezus pochylił się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany cały!
„To myśl ode Mnie, Moniko kochana. Cierpienie samo w sobie nie ma sensu. Ale taniec, ofiara cierpienia zmienia je w Miłość! Tańcząc zmieniasz cierpienie w Miłość. Jak Ja!”
I JESZCZE WIĘCEJ!
Obudziłam się, szybko otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się w ciemności. Od razu zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i poruszony cały. Mimo, że widziałam Go wczoraj wieczorem, już…
„Tęskniłam, kochany mój Jezu!”
„I Ja tęskniłem! I Ja!”
Całowaliśmy się. Namiętnie, ogniście i słodko. A nasze serca rozmawiały:
„Można powiedzieć, że jesteś na moje zawołanie, mój Jezu słodki!”
„Tak, można tak powiedzieć. Jestem na twoje zawołanie, Moja słodka Moniczko!”
„Cały ten tydzień wszystko było na moje zawołanie!”
„Ja dla ciebie wszystko, maleńka Moja!”
„Wszystko i jeszcze więcej!”
„I ty dla Mnie wszystko! Wszystko i jeszcze więcej!”
Całowaliśmy się, mój słodki Jezus i ja. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
OCEAN MIŁOŚCI
Uśmiechnęłam się… I zobaczyłam mojego Oblubieńca! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem wielkim!
„Kochany mój!!!”
Jezus spojrzał we mnie ogniście, zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. I ja całowałam umiłowanego mojego. Całowaliśmy się namiętnie, ogniście i słodko.
A moje serce szeptało:
„Wiesz mój Jezu? Z jednej strony czuję się zagubiona i pusta, a z drugiej na sercu mi lekko, słodko i błogo. Jestem baaaaaardzo szczęśliwa!”
„Jesteś jak kropelka w Oceanie, maleńka Moja. Cała zanurzona i rozpuszczona we Mnie, Mną wypełniona. Jesteś cała we Mnie. A jednocześnie pozostałaś sobą.”
„Ale przecież w tym nie ma sprzeczności! Bo tylko w Tobie jestem sobą. Tylko w Tobie, mój Jezu kochany!” – szepnęłam z mocą.
I dodałam ogniście:
„Wszystko we mnie jest TWOIM!”
„I vice versa, kochana Moja” – wyszeptał Jezus żarliwie.
Dotknęłam dłonią policzek Jezusa i spojrzałam Mu w oczy z czułością.
„Jak kropelka w Oceanie?” – spytałam z przekornym uśmiechem.
„Mhmm…” – wyszeptał Jezus z cudnym uśmiechem. Odgarnął mi włosy z czoła i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
„Ty mój Oceanie! Oceanie Miłości…”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem. Patrzył we mnie jak w obrazek…
Przez następny tydzień, do następnej niedzieli notek nie będzie.
JEZUS I JEGO WOLA
Hostia weszła do serca mego. Pojaśniało.
„Uśmiechnij się, maleńka Moja! Ja tak uwielbiam twój uśmiech!” – usłyszałam ciepły, cichy szept Jezusa.
Uśmiechnęłam się… I zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i poruszony cały.
„Jesteś dla siebie zbyt surowa, Moniko.”
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z błogością. Przemknęła przez moją głowę myśl, że moja Córeczka wczoraj powiedziała mi podobnie. Jezus mówił dalej:
„Jesteś dla siebie zbyt surowa. Ja surowy nie jestem. Pragnę, abyś przywołała mnie uśmiechem. I pragnę byś widziała mnie gdy się uśmiechasz.”
„To ja już nic nie wiem!” – szepnęłam.
Spuściłam głowę, a serce kołatało mi ze szczęścia i radości!
Jezus podsunął dłoń pod mój podbródek delikatnie, ale stanowczo podniósł moją głowę do góry.
Jaśniejący cały patrzył mi w oczy z wielką miłością.
„Ty nie wiesz, ale JA wiem, maleńka Moja Moniczko. Zaufaj Mi.”
Kiwnęłam głową, że dobrze. Pomyślałam, że od przedwczoraj jakby nic się nie zmieniło, a jednak zmieniło się wszystko!
„Potrzebowałaś tego, Moniko. Potrzebowałaś bym mógł cię objąć jak Ocean kropelkę.
„Ja już nie wiem na czym stoję!”
„Ja Mnie! Oparta o Moją Wolę!”
„Tak!”
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem. I nic więcej nie istniało…
PRZED TAJEMNICĄ
Byłam w ciemności. Hostia weszła do serca mego.
Rozmyślałam…
Uświadomiłam sobie, że nie tęsknię za Osobą, a ale za Jej wizerunkiem, obrazem. Jezus, druga Osoba Boska jest ze mną zawsze! Otula, obejmuje, przytula.
Uświadomiłam sobie też, że moje wabienie Jezusa uśmiechem jest infantylne i bardzo dziecinne. Tak, wabienie. Przypomina ono zabawę w kotka i myszkę. Tymczasem Jezus nie jest ani kotkiem, ani myszką. Jest Bogiem. Bogiem – Człowiekiem. Traktuję siebie zbyt surowo? Być może. Ale to Jezus jest u mnie na pierwszym miejscu. To On jest moim umiłowanym, moim Oblubieńcem, moim Królem i Panem. A ja jestem tylko nędznym stworzeniem, stworzeniem, które On ukochał. Ponad wszystko. I za nic. Nie mogę Nim dyrygować! Może On przez ciemność pragnie ukazać mi coś głębszego, jakąś tajemnicę. A ja przez moje pragnienia i tęsknoty Go spowalniam, a może nawet uniemożliwiam Mu działanie. Od tej pory będzie inaczej!
„Czego sobie życzysz, kochany? Czego sobie życzysz?” – spytałam z mocą.
Boża Obecność otaczała mnie jeszcze bardziej. Otulała, przenikała… Uświadomiłam sobie, że stoję i dotykam Tajemnicy. Tajemnicy, która pragnie się do mnie zbliżyć i przede mną odsłonić.
NIE MUSZĘ
Uśmiechnęłam się w ciemności i od razu zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie ogniście.
„Mój kochany… Mój kochany, daj mi buzi!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i złożył na mych ustach ognisty i namiętny pocałunek. Potem całował moje obolałe i zmęczone ciało. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę.
Rozmyślałam… Jezus pragnie, żebym czuła, że jest ze mną gdy się na uśmiecham i gdy cierpię. W radości i bólu… Jakie to piękne!
Jezus całował, a gdy skończył, patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały…
„Co mogę dla Ciebie zrobić, mój Jezu kochany?”
„Daj mi buzi, maleńka Moja!”
Zbliżyłam twarz do twarzy Jezusa i ucałowałam Go serdecznie.
„Mój kochany Jezu, ja nie muszę Cię widzieć, żeby wiedzieć, że ze mną jesteś!
” Wiem Moniko. Dlatego Mnie widzisz.”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
W OBJĘCIACH JEZUSA
Leżałam w ciemności tańcząca bardzo! Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki. I wtedy zobaczyłam umiłowanego mojego! Patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały…
Nie mogłam otworzyć ust, ale moje serce szeptało:
„Nie przywołałam Cię uśmiechem, nie mam siły, kochany mój Jezu!”
„Przywołał Mnie twój taniec, maleńka Moja. Nie chcę, żebyś czuła się samotna w cierpieniu.”
„Dziękuję, kochany mój Jezu! Dziękuję!”
Jezus objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. Poczułam się jak wczoraj, otulona Jego Obecnością… Więc cały czas jestem w objęciach Jezusa! Mimo, że Go nie widzę. Jestem w Jego ramionach!
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Tańczyliśmy w miłości i intymności bez granic!
CAŁA W JEZUSIE
Uśmiechnęłam się w ciemności… I nagle zobaczyłam mojego umiłowanego! Patrzył we mnie jaśniejący i uśmiechnięty cały! Zakochany i zachwycony niezmiernie!
„Twój piękny uśmiech Mnie przywołał, Moniko!” – wyszeptał ogniście.
„Dostałam go od Ciebie, kochany mój Jezu!”
„Raczej od TATY!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„A to nie wszystko jedno? Przecież Ty i TATA jedno jesteście. Sam tak powiedziałeś!”
„Nie dość, że piękna to jeszcze mądra!”
„Dzięki Tobie, mój Jezu kochany!”
Spojrzałam mojemu Oblubieńcowi w oczy, zaśmiałam się i wyszeptałam:
„Teraz wiem jak Cię przywoływać!”
„Piękna, mądra i bystra!”
„Przebiegła raczej!” – zaśmiałam się perliście.
„Bystra i inteligentna.”
Jezus patrzył we mnie. Zdawał się znikać…
„Nie znikaj! Zostań jeszcze kochany Jezu!” – szepnęłam z mocą.
„Moja Obecność Ciebie otuli, maleńka Moja” – wyszeptał Jezus. I znikł.
Wtem Obecność otuliła mnie! Pociągała mnie i przyciągała. Byłam cała otulona Jezusem! Hostia weszła do serca mego. Byłam cała w Jezusie, a Jezus był we mnie!
ROZMOWA Z TATĄ
Rozmyślałam, próbowałam ułożyć kolejne rozważanie.
Gdy nagle usłyszałam ciepły cichy szept:
„Moniczko!”
Nie był to szept Jezusa, ale byłam pewna, że już go kiedyś słyszałam.
„Moniczko, Córeczko Moja słodka!”
Moje serce poruszyło się z radości!
„TATA?!!”
„Jestem z ciebie niezmiernie dumny!”
„Ale dlaczego? Przecież to TY stworzyłeś mnie i ukształtowałeś!”
„Ja cię stworzyłem i nie ukształtowałem. Uformowałem cię jak garncarz glinę. Ugniotłem jak piekarz ciasto. Uformowałem, Ugniotłem i ukształtowałem cię przez cierpienia i przeciwności. Ale ty nie uciekłaś, oddałaś mi się zupełnie. Całkowicie. I teraz cię rozdaję. Jak chleb puszysty i słodki. Rozdaję cię wszystkim ludziom. Jak chleb.”
Wyciągnęłam ręce i zawołałam:
„Tatusiu kochany!!!”
„Córeczko Moja! Przepiękna Moja! Słodka Moja!”
I ogarnęła mnie Miłość… Zalała moje ciało i duszę!
WIDZIAŁAM UMIŁOWANEGO!
Trwałam w ciemności tańcząca bardzo! Wyciągnęłam rękę i wyobrażałam sobie, że dotykam i głaskam twarz, policzek umiłowanego Jezusa. Uśmiechałam się w ciemności od ucha do ucha! Promiennie. Wyobrażałam sobie, że widzę mojego Oblubieńca… I nagle GO zobaczyłam! Wyobrażenie stało się rzeczywistością. A rzeczywistość była o wiele bardziej piękniejsza niż wyobrażenie! Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem! Piękny był niezmiernie!
„Jakiś Ty śliczny! Prześliczny!!!”
Jezus uśmiechnął się do mnie cudownie! Z miłością i czułością niezwykłą! I znikł!
Patrzyłam w ciemność jak rzeczona. Zachwycona i rozpromieniona cała.
„Dziękuję, mój Jezu! Dziękuję!”
„Dla ciebie wszystko, maleńka Moniczko!”
„Teraz mogę już Cię nie zobaczyć. Nie widzieć Cię do końca życia!”
„Zobaczysz Mnie jeszcze. Zobaczysz maleńka!”
Hostia weszła do serca mego. A ja tańczyłam w moim Oblubieńcu…