Trwałam w ciemności tańcząca bardzo.
„Mój kochany… Mój słodziutki…” – szepnęłam w do mojego Oblubieńca radośnie.
„Ty już nie patrzysz we Mnie oczami, Moniko kochana!”
„Nie oczami, lecz sercem! Sercem w Ciebie patrzę, kochany!”
„Pięknie powiedziane, maleńka Moja.”
„Niedawno powiedziałam, że zamykasz mi oczy ciała, a otwierasz oczy serca na Siebie.”
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.” – Antoine De Saint-Exupéry
Jezus jest dla mnie najważniejszy. W Niego mogę wpatrywać się tylko sercem. Oczy ciała mogą być zawodne, mogą zakłamywać rzeczywistość. Oczy serca nie zawodzą nigdy.
W pewnej chwili moje myśli skierowały się na wczorajsze zdarzenie. Ktoś mi wypomniał mój błąd, pomyłkę. Nie chodzi o to, że to zrobił, ale w jaki sposób to zrobił. Z słów tej osoby wynikało, że ja niby taka wierząca, a najprostszej rzeczy nie wiem! Tłumaczyłam, że wiem, ale się pomyliłam, że sama nie wiem jak to się stało, że zaćmienie jakieś miałam czy co… Osoba ta nie przyjmowała moich wyjaśnień i patrzyła na mnie z wyższością. Kilka dni wcześniej mój duchowy Syn zwrócił moją uwagę na ten błąd. Patrzyłam na błąd zaskoczona! „Oj… Wiem przecież. Zaćmienie jakieś czy co…”- napisałam Synkowi. „Wiem, że wiesz” – odpowiedział Syn. I po sprawie. Błąd poprawiłam i już. A wczoraj taka afera!
„To nie jest najważniejsze, że wiesz czy nie wiesz, Moniko. Wiem, że wiesz! Ale najważniejsze jest to, że doświadczasz. Doświadczasz sercem!”
Hostia weszła do serca mego. Trwaliśmy razem SERCE przy sercu. Mój Jezus i ja.
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ?
Usłyszałam w ciemności ciepły, znajomy szept:
„Co mogę dla ciebie zrobić, Moja słodka?”
Oniemiałam! Bóg pyta co może dla mnie zrobić! Mogę Go prosić o co tylko chcę! Postanowiłam prosić umiłowanego o coś co jest dla mnie najważniejsze.
„Bądź ze mną, kochany mój Jezu!”
Gdy ze mną będzie nigdy się nie zgubię i zawsze będę mogła dla Niego działać!
„Ja Jestem!”
„Zresztą nie musisz ze mną być!”
„Nie muszę?!” – w głosie Jezusa słyszałam zdumienie.
„Nie chcę, żebyś był ze mną z przymusu, że ja tak chcę, ale że Ty. Że jestem dla Ciebie ważna i droga!”
„Najdroższa i najważniejsza!”
„Każdemu człowiekowi to mówisz?” – zaśmiałam się perliście.
„Oczywiście!” – w głosie Jezusa słyszałam uśmiech!
„Baaaaaardzo dobrze!”
Czy zazdrościłam? Nie! Pragnęłam, by wszyscy ludzie mogli doświadczyć Jego miłości, czułości, Jego obecności. Bardziej niż ja.
„Co mogę dla ciebie zrobić, Moja śliczna?”
„Daj mi buzi!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i mnie pocałował. Słodko czule i namiętnie. Hostia weszła do serca mego… Trwałam w obecności mojego Oblubieńca…
WIE!
Trwałam w ciemności tańcząca bardzo.
„Mój kochany Jezu!”
„Moja słodka, maleńka Moniczko!”
Posłałam w ciemność siarczystego buziaka!
Nagle obsypywały mnie pocałunki! Namiętne, ogniste i słodkie! Pocałunki otulały mnie zanurzały w Miłości.
„Będziesz wiele cierpieć, maleńka Moja!”
„Będę. Dla Ciebie wszystko, kochany!”
Pocałunki nagle ustały… A ja usłyszałam cichy, pełen jadu syk:
„Nie wszystko!”
„Z tobą nie będę gadać! Najważniejsze, że Jezus mi wierzy!”
„Nie wierzy!”
Milczałam. Nikt i nic nie było w stanie odebrać mi pewności, że mój umiłowany mi wierzy!
Znów poczułam pocałunki. Słodkie i namiętne.
„Ja dla Ciebie wszystko, kochany mój Jezu!”
„Wiem, Moja słodka Moniczko. Wiem! Wiem!”
Hostia weszła do serca mego.
Jezus całując, otulał mnie Miłością…
JASNOŚĆ CIEMNOŚCIĄ
Postanowiłam odpuścić i nie zwracać uwagi, że jestem w ciemności. Postanowiłam skupić się na umiłowanym moim Jezusie.
„Zatańczymy, mój Jezu kochany?”
„Z tobą zawsze, Moja słodka!”
Tańczyliśmy, a Jezus sam zaczął rozmowę:
„Nie widzisz Mnie, Moniko kochana, bo jestem duchem. Jestem Bogiem – Człowiekiem. Wcześniej widziałaś Mnie jako Człowieka. A teraz…”
Przerwałam Jezusowi gwałtownie!
„Teraz widzę Cię jako Boga! To znaczy, nie widzę.”
„Właśnie tak!”
„Tylko ta ciemność mnie dobija…”
„Jak chcesz, maleńka Moja,, może być światło!”
I natychmiast wokół mnie zrobiło się jaśniej i jaśniej i jaśniej. I znalazłam się w światłości wielkiej! Uśmiechnęłam się od ucha do ucha! Tańczyliśmy dalej. Rozmyślałam…
„W światłości też nie widzę mojego Oblubieńca. Więc…”
Spojrzałam jakby w oczy Jezusowi i szepnęłam z powagą:
„Ty jesteś Światłością. Gdzieś kiedyś czytałam, że jeśli się jest bardzo blisko Boga, to nawet światłość staje się ciemnością! Więc czy w ciemności, czy w świetle, widzę Ciebie!”
„Właśnie tak! Monisiu słodka, właśnie tak!”
„Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś, mój Jezu kochany?!”
„Chciałem, żebyś sama do tego doszła, Moniko.”
Podniosłam głowę do góry.
„Mogę być w ciemności, mój słodki Jezu!”
„Cieszę się najmilsza Moja!”
I natychmiast nastała ciemność! Hostia weszła do serca mego. Wtuliłam się w ciemność. W mojego Oblubieńca. Słyszałam bicie Jego SERCA…
BOŻA OBECNOŚĆ
Nie widziałam umiłowanego mojego Jezusa… Mimo, że Go nie widziałam, Boża Obecność otaczała mnie, otulała i wypełniała. Trwałam w Bożej obecności, żyłam w Niej.
„Mój kochany! Mój kochany Jezu!” – szepnęło moje serce.
„Moja słodka Moniczko! Jedyna Moja!”
Obecność Boża ogarniała i wypełniała coraz bardziej i głębiej. Nagle naszła mnie myśl, że mnie zostawi! Że zabierze Swoją obecność. A ja będę samotna i pusta… Natychmiast usłyszałam znajomy glos:
„Nigdy cię nie zostawię, nie opuszczę. Zawsze jestem z tobą, dla ciebie i w tobie!”
„Jak dobrze mi w Tobie kochany mój Jezu!”
„Przyzwyczaiłaś się już, że Mnie nie widzisz?”
„Nie! Ale cieszę się Tym co mam!”
Zobaczyłam Hostię, która weszła do serca mego.
Boża Obecność napełniała mnie coraz bardziej…
JAK JEZUS
„Nie bój się swoich myśli, Moniko najmilsza! One pochodzą ode Mnie” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Nawet tych najbardziej zuchwałych?! Pomyślałam, że jestem jak Ty! Wisząca na krzyżu, wystawiona na widok publiczny. Niemająca nic do ukrycia. Że jestem jak Ty! Jak ja mogę się z Tobą porównywać??!!! Utożsamiać się z Tobą, mój Jezu?! Przecież to zuchwałość i kłam…”
Na moich ustach poczułam słodki i ognisty pocałunek.
„To prawda, maleńka Moja! To prawda! I już od dawna wystawiana jesteś na widok publiczny!”
„Ja? Kiedy?!”
„Twój blog. Myślisz, że to nie jest wystawianie się na widok publiczny? Przecież ludzie mogą cię ośmieszyć, wydrwić, oskarżyć o kłamstwa, powiedzieć, że zwariowałaś. Co wtedy zrobisz?”
„Nic. Będę pisać dalej, Jezu kochany! Utwierdzi mnie to jeszcze bardziej w przekonaniu, że to prawda. I będę pisać dalej!”
Jezus otulił mnie Sobą. Choć Go nie widziałam, Jego obecność ogarniała mnie całą…
W CIEMNOŚCI W JEZUSIE
Rozmyślałam jeszcze o dniu przedwczorajszym. O przepięknej, uroczystej Mszy świętej. O słowach ks biskupa o mnie… Nagle w ciemności usłyszałam ciepły, łagodny szept:
„Bardzo dobrze się stało, maleńka Moja Moniczko. Bardzo dobrze!”
„Wystawiłeś mnie na widok publiczny jak skwarkę na patelni!” – szepnęłam z lekkim wyrzutem.
Nagle i niespodziewanie moje myśli pobiegły w stronę krzyża. Zobaczyłam Jezusa wiszącego na krzyżu. Obok Niego przechodzili przechodnie. Niektórzy przechodzili obojętnie, inni zatrzymywali się na dłuższą chwilę.
I naszła mnie myśl… Myśl, która wydała mi się tak zuchwała, że aż się jej przestraszyłam!
„Ale to co innego! Zupełnie coś inneee…!!!” – szepnęłam z oburzeniem. Nie dokończyłam jednak. Na moich ustach poczułam słodki i gorący pocałunek.
„Mylisz się kochana Moja. To jest to samo. Dokładnie to samo!”
„Skoro tak mówisz! Alll…”
Jezus znów zamknął me usta słodkim pocałunkiem
Jezus otulał mnie Sobą. Zanurzał w miłości. Znikałam w moim Jezusie. Umiłowany zanurzał mnie w Sobie. I czynił z Sobą jedno. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Byłam w ciemności w moim Jezusie.
MSZA I SPOTKANIE
Moja koleżanka, Monika pracuje w Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia Fundacja, przez datki wiernych wspomaga zdolną młodzież z ubogich rodzin. Organizuje także dla stypendystów wakacyjne obozy w różnych miejscach Polski. W tym roku jest organizowany w Zielonej Górze. Koleżanka przyjechała z Warszawy na obóz, a także by spotkać się ze mną. Wczoraj celebrowana była Msza pod przewodnictwem biskupa Tadeusza Lityńskiego (znamy się z księdzem biskupem, przed laty był proboszczem w mojej parafii). Msza odprawiana była w największym kościele w Zielonej Górze, kościele Ducha Świętego. Tylko ten kościół mógł pomieścić aż tylu młodych ludzi.
Pojechałam na tę Mszę razem z tatą. Msza była bardzo piękna, uroczysta. Koncelebrowali ją razem z biskupem księża organizatorzy – dyrektorzy, koordynatorzy. Brali w niej udział władze miasta i samorządu i całe rzesze stypendystów. W czasie Mszy biskup zobaczył mnie. Uśmiechnęłam się do niego i on uśmiechnął się do mnie. Pod koniec Mszy były podziękowania. Potem jeszcze głos zabrał biskup Tadeusz.
– Chcę zwrócić waszą uwagę na kogoś jeszcze. Chcę wam kogoś przedstawić! Gdy ją tu dostrzegłem, uśmiechnęła się do mnie, ja odwzajemniłem uśmiech. Osobę tę poznałem i miałem z nią kontakt w latach 2000 – 2006. Bylem wtedy proboszczem w mojej pierwszej parafii. Dostałem od niej prezenty, które mam do dzisiaj. Przepiękne obrazy!
Zamurowało mnie… Przecież mówił o mnie!!! Biskup mówił dalej:
– Obraz, portret ojca Pio i inne obrazy. Przepiękne! Obrazy te są wyjątkowe jeszcze z innego względu. Monika maluje je ustami! Maluje ustami nie dlatego, że ma takie widzimisię, ale dlatego, że inaczej nie może.
I zwracając się do mnie powiedział:
– Moniko, dziękuję, że jesteś! Trwajcie przy Bogu mimo przeciwności jak Monika! Trwajcie przy Bogu jak ona!
I rozległy się gromkie oklaski, brawa, owacje. Klaskał biskup, klaskali księża dyrektorzy i koordynatorzy, klaskali władze miasta, klaskała młodzież!
Ja z jednej strony chciałam się pod ziemię zapaść, zniknać, a z drugiej było mi bardzo, bardzo miło.
Potem spotkałyśmy się z Moniką. Było to spotkanie po wielu latach niewidzenia się. Wspominałyśmy dawne czasy. Monika opowiadała mi co u niej teraz słychać. Baaaaaardzo się cieszę z tego spotkania!
ROZMOWA W CIEMNOŚCI
„Tęsknię za Tobą, mój Jezu słodki!”
„Ja jestem w tobie, z tobą i przy tobie, Moniko kochana!”
„Tęsknię za Twoim Obliczem!”
„Nie musisz już Mnie widzieć, żeby ze Mną być! Jesteś tak blisko Mnie, że nie musisz.”
„Czy Ty nie rozumiesz mój Jezu kochany, że od kilku dni żyję w ciemności? Że poruszam się jak dziecko we mgle? Twoje Oblicze jest światłem mojego życia. 'Ukaż nam Panie światło Swego oblicza’ – prosi psalmista. Proszę o i ja! Nie zostawiaj mnie w ciemności, mój słodki Jezu…”
„Nie zostawię cię w ciemności, maleńka Moja. A Oblicze Moje zobaczysz niedługo!”
„Dziękuję mój Jezu kochany. Zaczekam. A tymczasem co mogę dla Ciebie zrobić? Jak uszczęśliwić, ucieszyć?”
„Uszczęśliwiasz Mnie Moniko codziennie. Swoim życiem Mnie uszczęśliwiasz!”
„Życiem?! Moje życie jest puste i jałowe. Mam wrażenie, że tylko siedzę i cierpię.”
„A co robisz z cierpieniem?”
„Tańczę dla Ciebie, kochany mój Jezu! Tańczę za moje Duchowe Dzieci i za największych grzeszników na świecie.”
„Nawet nie wiesz jakie to ważne, Moniko najmilsza! Woń twej ofiary unosi się wysoko, wysoko. Do Nieba.”
„Dziękuję kochany Jezu! Podniosłeś mnie bardzo na duchu.”
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Jezus wypełnił moje ciało i duszę.
TANIEC I ODPOCZYNEK W CIEMNOŚCI
Tęskniłam za umiłowanym moim Jezusem! A jednocześnie było mi błogo i dobrze.
„Co mogę dla Ciebie zrobić, kochany mój Jezu?” – spytałam w ciemności.
„Zatańcz dla Mnie Moja słodka Moniczko!”
Zaczęłam tańczyć w ciemności! Lekko i zwiewnie Eterycznie. Jak motyl, jak wiatr! Nagle wydało mi się, że Ktoś tańczy razem ze mną! Serce zaczęło mocniej bić z wielkiej, niezmiernej radości!
„Myślałaś, że zostawię cię samą, Moja słodka?” – spytał znajomy głos w ciemności.
A więc rzeczywiście Jezus był ze mną! Poczułam się od razu bezpiecznie! Tańczyliśmy długo, aż się zmęczyłam.
„O mój Jezu! Jaka jestem zmęczona…” – szepnęłam z trudem wielkim.
„Odpocznij maleństwo Moje kochane. Odpocznij!”
Poczułam pod głową jakby poduszkę. Położyłam na niej głowę. Poduszka ta się ruszała. Podnosiła się i opadała. Biła…! Zrozumiałam!!! To było SERCE! SERCE Najdroższe!
„Powiedziałeś, że Ono należy do mnie, kochany. Dlaczego więc nie mogę JE zobaczyć?” – spytałam błagalnie.
„Masz rację, maleńka Moja.”
I w tej chwili zobaczyłam! Zobaczyłam SERCE Jezusa! Wielkie i piękne! Bijące dla mnie!
Zaczęłam JE dotykać, głaskać, całować i pieścić! Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego. Położyłam głowę na SERCU Najdroższym i odpoczywałam. W ciemności.
W OBECNOŚCI
Tęskniłam za umiłowanym moim Jezusem! Pragnęłam Go zobaczyć!
„Powiedział, że mnie kocha, a potem zniknął?! Jak to tak! – takie myśli kłębiły się w mojej głowie i sercu – Z drugiej strony nie muszę Go widzieć, żeby wiedzieć, że jest przy mnie i we mnie. A ja z Nim i dla Niego cała!”
Usłyszałam cichy, łagodny szept:
„Właśnie tak, maleńka Moja Moniczko. Właśnie tak!”
„Więc jesteś, kochany mój Jezu! Ale dlaczego Ciebie nie widzę?!”
„Bo już nie musisz Mnie widzieć, żeby ze Mną być!”
„To prawda, nie muszę. Ale pragnę!”
Jezus nie odpowiedział. Wiedziałam, że to pokusa.
„I już Cię nie zobaczę?”
„Zobaczysz, ale wtedy gdy Ja zechcę, a nie ty. Dziś twoje święto, Moniko. Czego sobie życzysz?”
„Życzę sobie, aby wszystkie moje Duchowe Dzieci mogły być w Niebie. Życzę sobie też…”
Wiedziałam, że to pokusa.
„Niczego więcej sobie nie życzę!”
Na moich ustach poczułam słodki i namiętny pocałunek.
Zobaczyłam Hostię, unosiła się w powietrzu i weszła do serca mego. Mimo, że nie widziałam umiłowanego mojego Jezusa, trwałam w Jego obecności.
PUSTKA W SERCU
Uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie! Od ucha do ucha! Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i czułością niezwykłą. Patrzyliśmy w siebie nawzajem ogniście
„Kocham ciebie, maleńka Moja Moniczko!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Wiem, mój słodki Jezuniu! Wiem. I ja Ciebie kocham!”
„Wiem, najmilsza Moja.”
Jezus patrzył we mnie poruszony i wzruszony cały.
Zbliżyłam twarz do SERCA Najdroższego czasu i ucałowałam JE siarczyście, namiętnie, z namaszczeniem i czczcią. SERCE biło radośnie! Położyłam na NIM głowę i odpoczywałam… A potem wszystko znikło! I Jezus i Jego SERCE… Zostałam sama, a moim sercu pojawiła się głęboka, bezbrzeżna pustka… Nie bałam się jednak, nie panikowałam. Rozmyślałam o tajemnicy Wcielenia. O tym jakie to niesamowite, niepojęte i wspaniałe, że wszechmocny i wielki Bóg tak bardzo się uniżył. Z miłości. Upokorzył się 'przyjąwszy postać Sługi’.
Mimo, że Jezusa nie było, mimo, iż Go nie widziałam, wiedziałam, że jestem w Nim zanurzona. Lecz pustka w sercu trwała. I trwa.
JĘZYK SERCA
Tańczyliśmy bardzo. Mój Jezus i ja. Wtuleni w siebie nawzajem. Policzek przy policzku i serce przy SERCU. Jezus obejmował mnie z czułością i w tańcu prowadził.
„Pięknie tańczysz, Moniczko! Coraz piękniej!” – wyszeptał Jezus ogniście.
„Dzięki Tobie, mój słodki!” Tańczyłam z zamkniętymi oczami i ustami. Nie miałam sił, żeby je otworzyć. Widziałam umiłowanego oczami serca. Moje serce biło dla Niego. Śpiewało Mu. Uczył mnie języka serca. Językiem ciała niewiele można było powiedzieć. Coraz częściej brakowało mi słów. Językiem serca można było powiedzieć wszystko!
„Uwielbiam Cię mój Jezuniu!”
„Uwielbiam Cię Moja Moniczko!”
Zamykał moje oczy i usta a otwierał me serce.
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
Tańczyłam zanurzona w Oblubieńca. Tańczyłam w Miłości, z miłości i dla Miłości!
CAŁA W JEZUSIE
Odgarnęłam umiłowanemu włosy z czoła i zasunęłam za ucho. Głaskałam Jego włosy i policzek. Głaskałam z miłością i czułością…
„Mój kochany… Mój słodziutki…” – szepnęłam z mocą.
„Maleńka Moja! Monisiu! Moniczko!” – wyszeptał Jezus.
Uwielbiam gdy tak do mnie mówi! Z czułością, tkliwością i delikatnością, a zarazem żarliwie, z ogniem! Jakby chciał mnie pochłonąć. Wszak w Biblii jest napisane, że Bóg jest ogniem pochłaniającym.
„Pragnę cię, Moja słodka!” – wyszeptał Jezus karmiąc mnie Swoim Ciałem.
Zanurzył mnie w Sobie. Nagle i bez ceregieli. A zanurzając wypełnił mnie Sobą. Byłam cała Jezusa. Cała Jego, cała w Nim i cała dla Niego. Nie było we mnie niczego co by nie należało do mojego Oblubieńca. Każda cząstka mojego jestestwa należała do Jezusa.
„Jeszua… Jeszua… Jeszua…” – śpiewało moje serce.
Było mi rozkosznie i błogo…
PRAWDA
Byłam w moim Jezusie. Zanurzona w Nim cała. W Jego objęciach tańcząca leżałam. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i zachwycony niezmiernie.
„Opowiedz Mi o Mnie, Moniko kochana!”
„Ja mam Ci opowiadać o Tobie?! A kimże ja jesss…”
Jezus zamknął mi usta słodkim pocałunkiem!
„Jesteś Moją oblubienicą i przyjaciółką. Opowiedz Mi o Mnie.”
„Jesteś… Prawdą!”
Uśmiechnęłam się do umiłowanego radośnie i mówiłam dalej:
„Wszystko co myślisz, mówisz i czynisz jest prawdą!”
„Mimo, że czasem nie do końca wierzysz w to co do ciebie mówię?” – spytał Jezus z cudnym uśmiechem.
„Aj, bo mnie kusi! Ale Twoje słowa są prawdą! Jesteś Prawdą.”
„Tak Moniko kochana. Ja jestem Drogą i Prawdą i Życiem.”
„Chodź tu moja Prawdo, daj mi buzi!” – szepnęłam z mocą.
Jezus spojrzał we mnie ogniście. Zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, czule i namiętnie. A ja całowałam umiłowanego mojego Jezusa. Całowaliśmy się wzajemnie. Jezus całując zanurzał mnie w Sobie. Wciąż bardziej i głębiej. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego.
„Mój kochany Jezu, jesteś Prawdą, bo jesteś prawdziwy! Najprawdziwszy!” – szepnęło moje serce z lubością.
ZAPACH MIŁOŚCI
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Z zamkniętymi oczyma leżałam. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki… Jezus mój słodki pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały. Nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA.
„Cierpisz bardzo, Moja słodka!”
„Tańczę dla Ciebie! Za moje Duchowe Dzieci!” – szepnęło moje serce.
„Jesteś jak płonąca świeca, Moniko! Spalasz się z miłości. A woń, zapach twej ofiary, twego tańca jest piękny!”
„To taniec pachnie?”
„Pachnie, najmilsza Moja. Ma zapach miłości.”
„A jak pachnie miłość?”
„Całkowitym oddaniem, wyrzeczeniem się siebie i niezwykłą pokorą i uniżeniem.”
„Dziękuję Ci, Jezuniu kochany!”
„To Ja ci dziękuję, maleńka Moja.”
Tańczyliśmy bardzo w miłości i intymności bez granic. Ciągle tańczymy. Mój Oblubieniec i ja. Wtuleni w siebie nawzajem.
MODLITWA – WIERSZYK
Modlitwa – wierszyk, który ułożyłam w czasie drogi do domu:
„Pragnę tańczyć w Twych ramionach i z miłości pragnę konać. I całować i całować SERCE Twe! Pragnę głosu Twego słuchać, pragnę szeptać Ci do ucha:
Kocham Cię, o mój Jezu! Kocham Cię!
A Ty bierzesz mnie na ręce i całujesz moje serce. I przytulasz i otulasz Sobą mnie.
Pragniesz głosu mego słuchać. Pragniesz szeptać mi do ucha:
Kocham cię, Moja mała! Kocham cię!”
JEDNO SERCE
Leżałam w objęciach umiłowanego, Oblubieńca mojego. Jezus obejmował mnie z czułością i tulił do SERCA Swego. Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha! Wyciągnęłam rękę i dłonią zaczęłam dotykać Jego policzek i głaskać go z czułością.
„Mój kochany Jezu…”
„Moja słodka!”
Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i ucałowaliśmy się wzajemnie. Słodko, ogniście i namiętnie bardzo. Potem zamknęłam oczy i wtuliłam się jeszcze bardziej w mojego Oblubieńca. A On ucałował mnie w czoło i wyszeptał z troską:
„Tak, odpocznij, maleńka Moja. We Mnie odpocznij!”
Odpoczywałam, a odpoczywając wyjęłam moje serce z ciała i wyszeptałam:
„Twoje SERCE bije dla mnie, a moje serce bije dla Ciebie. Jest twoje! Proszę!”
I podałam je Jezusowi. Jezus rozczulił się ogromnie, rozrzewnił się cały… Ujął serce w Swe dłonie i ucałował je słodko. Potem przytulił serce moje do SERCA Swego. Serca objęły się, ucałowały i wtuliły w siebie nawzajem. I już nie widziałam dwóch serc, ale jedno. Jedno wielkie jaśniejące SERCE…
Przez najbliższy tydzień, do następnego poniedziałku notek nie będzie.
W OCEANIE MIŁOŚCI
Obudziłam… Obudziłam się, szybko otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie! I od razu oczy zamknęłam. Leżałam w błogim półśnie. Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko czule i namiętnie bardzo. Obsypywał pocałunkami jak deszczem!
„Ach!” – szepnęłam z rozkoszą. Umiłowany zaczął we mnie wchodzić. Wchodził delikatnie, stopniowo, z lubością… Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i wchodziła do serca mego. Jezus wchodził we mnie, a wchodząc zanurzał mnie w Sobie. Wciąż bardziej i głębiej. Znikałam. Byłam jak kropelka w Oceanie Miłości. Rozpływałam się…
„Tyś Moja!” – wyszeptał Jezus ogniście.
„Twoja. A Tyś mój!”
„Twój! Na wieki twój!”
I zobaczyłam siebie na schodach do nieba! Wchodziłam ciężko, wspinałam się? Nie! Stąpałam lekko! Na palcach! Frunęłam wręcz!
A potem tańczyliśmy walca z umiłowanym moim! Lekko, na palcach tańczyliśmy walczyka…
GOREJĄCE OGNISKO MIŁOŚCI
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Leżałam na SERCU umiłowanym i rozmyślałam…
„Bóg ma SERCE! Jezus ma Serce! Bijące dla Ciebie i dla mnie! Serce, do którego można się przytulić, całować, ukochać. Serce, które można zranić… Ze wszystkich wezwań litanii do SERCA Jezusa najbardziej podoba mi się 'Serce Jezusa gorejące ognisko miłości’. Wszystkie wezwania są piękne, poruszające i wymowne. Ale to wezwanie najbardziej do mnie przemawia. 'Serce Jezusa gorejące ognisko miłości’… Serce Jezusa płonie z miłości do mnie! Płonie. Goreje! Jak gorejący krzew, który zobaczył Mojżesz. Płonie, goreje teraz, będzie płonąć do końca świata! Teraz i w wieczności. Jego miłość goreje dla każdego, bez wyjątku. Nic jej nie ugasi! Jezus pragnie, by nasze serca płonęły wraz z Jego SERCEM. Jednym płomieniem!”
Jezus uśmiechał się do mnie z lubością…
PRAGNIENIE SERCA
Jezus pochylał się nade mną z czułością… Położyłam głowę na SERCU Najdroższym. Zaczęłam całować, dotykać i głaskać SERCE Jezusa. Pieściłam Je całą sobą. Z namaszczeniem i czczcią.
„Moje słodkie! Słodziutkie!” – szepnęłam z mocą.
SERCE biło radośnie, a Jezus zaczął mnie całować! Całował ogniście, słodko i namiętnie. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Obsypywał pocałunkami jak deszczem! Całował, a całując otulał Sobą. Zanurzał w Sobie bardziej i głębiej. Byłam cała otulona Jezusem i wtulona w Niego. Nie było we mnie miejsca, gdzie by go nie było.
Jezus całował, a Jego SERCE szeptało z lubością:
„Pragnę cię Moniko! Miła Moja! Najmilsza! Pragnąłem cię przed założeniem świata i będę pragnął całą wieczność! Jesteś Moim pragnieniem!”
Hostia wyszła z SERCA Jezusa i weszła do serca mego. Umiłowany mój całował…
O PRZECIWNOŚCIACH
Trwaliśmy razem. Umiłowany mój i ja. Wtuleni w siebie nawzajem. Oblubieniec i oblubienica. Mój Jezus z czułością odgarnął mi włosy z czoła i zasunął za ucho.
Jezus patrzył we mnie z błogim uśmiechem. I ja uśmiechałam się do mojego Oblubieńca z błogością. Trwaliśmy twarz przy twarzy, policzek przy policzku, SERCE przy sercu, Rana przy ranie. Rozmawialiśmy o trudnościach, przeszkodach. Moje Duchowe Dzieci często opowiadają mi o nich. A ja mam takie poczucie, że wszystko mi wychodzi… Kiedy Dzieci opowiadają mi o swoich trudnościach, jest mi bardzo przykro i smutno. Serce mnie boli. Do tego stopnia, że chcę, aby to im wychodziło, nie mi.
„Wszystko jest po coś, maleńka Moja. Przeciwności mogą budować wiarę, wzmacniać ufność, kształtować charakter.”
Pomyślałam, że ja jakoś nie doświadczam przeciwności, że wszystko mi wychodzi…
„A może ty masz inne przeciwności, Moniko” – wyszeptał Jezus ogniście.
„Inne? Jakie?”
„Przeciwności cierpienia.”
„Ale ja tańczę!”
„Właśnie. Trudności i przeciwności zamieniłaś w ofiarę!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i mówił dalej:
„Malujesz teraz 'Schody do nieba’. Otóż każda trudność, przeciwność jest jak stopień tych schodów. Gdy go przekroczysz jesteś wyżej i wyżej. Jesteś bliżej nieba.”
Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem. A ja uśmiechałam się do Niego radośnie!
ŁZY SZCZĘŚCIA
„Kochany mój!” – szepnęłam głaszcząc policzek Jezusa.
„Słodka Moja! Tańczysz bardzo!”
„Tak.”
Jezus patrzył we mnie ogniście. Poruszony i wzruszony cały! Oczy Mu błyszczały…
„Płoniesz i spalasz się! Jak świeca. Jak pochodnia! Twoja ofiara jest miłą wonią dla TATY!”
„Skąd wiesz, mój Jezu słodki? Powiedział Ci?!”
„Nie musiał Mi mówić. Czy nie pamiętasz, że JA i Tata jedno jesteśmy?”
„A, no tak. Prawda!”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„I ja pragnę być z Wami jedno. Czy to zbyt wielkie pragnienie?” – spytałam nieśmiało.
Jezus objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. Miał w oczach łzy!
„Na to właśnie zostałaś stworzona, najmilsza Moja! By być z Nami jedno. To Nasze odwieczne pragnienie!”
„Dlaczego płaczesz mój Jezu słodki…?!”
„Ze szczęścia, miłości Moja! Jestem taki z ciebie dumny! Tak bardzo dumny!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Oboje mieliśmy w oczach łzy. Łzy szczęścia… Głaskałam mojego Oblubieńca po policzku… Trwaliśmy razem w bliskości bez granic!
OTWIERA NA SIEBIE
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
Byłam w moim Oblubieńcu. Zanurzona w Nim cała. Ja w Nim, a On we mnie. Nie było widać gdzie się kończę ja, a zaczyna Jezus. Leżałam z zamkniętymi oczyma. W błogim półśnie… Jezus zbliżył twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Obsypywać pocałunkami jak deszczem! Pocałunki i były inne niż do tej pory. Lekkie, słodkie i sięgające głębiej. Do serca!
Jezus całował, a ja poprosiłam:
„Mój słodki Jezu! Zburz, zniszcz to co nas od siebie nawzajem oddziela!”
„Ale nic nas nie oddziela, maleńka Moja! Ja jestem w tobie, ty we Mnie jesteś!”
I dodał z lubością:
„Jak dobrze Mi w tobie, Moniko! Rozkosznie!”
„To mi w Tobie dobrze, kochany mój Jezu!”
Trudno mi opisywać to czego doświadczam. Brakuje słów! Słowa są zbyt małe i zamykają. A Jezus mnie otwiera! Otwiera na Siebie coraz bardziej i bardziej…
TRWAM W JEZUSIE
Leżałam w objęciach Jezusa tańczącą bardzo. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały.
„Mój kochany… mój kochany! Uwielbiam Cię!” – szepnęłam z trudem.
„Cierpisz tańcząc, tańczysz uwielbiając, maleńka Moja!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Uśmiechałam się do mojego Oblubieńca radośnie. A On mówił dalej:
„Jakie to piękne! Miłość bliskości i bliskość miłości!”
„Piękne! Chcę Cię uwielbiać całym swoim życiem, mój Jezu słodki!”
„Taniec jest twoim życiem, nieprawdaż, Moniko?”
Nie odpowiedziałam. Natomiast spytałam:
„A po śmierci?”
„Po śmierci jest tylko Życie!”
„Ty jesteś moim Życiem, mój Jezu słodki! Gdy żyję i gdy umieram, trwam w Tobie!”
Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem wielkim…
ROZUMIEM
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i ucałował mnie siarczyście.
Patrzył we mnie głęboko poruszony i wzruszony cały.
„Odpocznij maleńka Moja. Odpocznij. Wiem, że cierpisz bardzo. Odpocznij we Mnie. Położyłam głowę na SERCU Najdroższym i odpoczywałam… Wsłuchiwałam się w rytm Jego bicia.
„Ono bije dla ciebie, Moniko!”
„Wiem!”- szepnęłam z mocą.
W tej samej chwili uświadomiłam sobie, że zachowałam się jakby to było normalne i naturalne. A to przecież jest zachwycające! Fascynujące! Wspaniałe!
„Wiesz mój Jezu? Ostatnio sobie pomyślałam, że to przecież niepojęte i zachwycające, że Bóg ma SERCE! SERCE z Ciała i Krwi! Pragnę się tym zachwycać! Fascynować! Upajać! Urzekać! Codziennie od nowa!”
Potem tańczylismy baaaaaardzo! Mój umiłowany Jezus i ja. Jezus obejmował mnie z tkliwością niesamowitą i w tańcu prowadził. Prowadził i tulił do SERCA Swego. Tańczyliśmy w jasności wielkiej! Bardzo ciepłej i cichej i przyjaznej bardzo. Umiłowany mój uśmiechał się do mnie cudownie!
„Na tym polega bycie ze Mną głębiej i bardziej. Rozumiesz, najmilsza?”
„Rozumiem, mój słodki!” – szepnęłam z zachwytem.
NAUCZY I POKAŻE
Obudziłam się, szybko otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do mojego Oblubieńca radośnie! Jezus patrzył we mnie rozpromieniony cały miłością i zachwytem!
„Odpoczęłaś troszkę, Moniko? Wyspałaś się?”- spytał umiłowany z troską.
„Tak, dziękuję! Wczoraj po procesji byłam bardzo zmęczona. Gorąco, wyschłam. Chciało mi się pić. Gdy wróciliśmy do domu piłam i piłam. Ale już jest dobrze!”
I dodałam:
„Co mogę dla Ciebie zrobić, mój słodki Jezu?”
„Bądź ze Mną!”
„Jestem!”
„Bądź ze Mną jeszcze bardziej i głębiej!”
„Chcę, pragnę! Ale jak…?” – szepnęłam smutna i zdezorientowana.
Jezus pogłaskał mnie z czułością po policzku.
„Spokojnie, maleństwo Moje, nie martw się! Ja cię nauczę, pokażę.”
„Naucz i pokaż!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego.
„Mój kochany…”
„Moja słodka!”
CIAŁO I KREW
„Jakiś Ty piękny, mój Jezu! Jak piękny! Nic dziwnego, że i ja jestem piękną skoro karmisz mnie Sobą. Karmiąc mnie Swoim Ciałem i pojąc Krwią przemieniasz mnie w Siebie… Nic dziwnego, że i ja jestem piękną!” – szepnęłam z mocą głaszcząc Jezusa po policzku.
„Nic dziwnego, Moniko kochana. Moje Ciało łączy się z twoim ciałem, a Moja Krew płynie w twoich żyłach. W Komunii stajemy się jednością.”
„I dziś wychodzisz na ulice miast i wsi, aby o tym przypomnieć. I by ukazać nam Swoje piękno! By nas Sobą zachwycić! I byśmy zobaczyli i się zachwycili Twoim pięknem w nas!”
Spojrzałam mojemu ślicznemu w oczy i mówiłam dalej:
„Często tego piękna w nas nie widać, jest przykryte pod różnymi grzechami… Ale tak sobie ostatnio myślałam: perła wrzucona w błoto, nie przestaje być perłą. Nie traci nic ze swego piękna, nie przestaje być cenną. Wystarczy tylko ją wyciągnąć z błota i umyć.”
Jezus uśmiechnął się do mnie z czułością.
„Nic dodać, nic ująć, Moniko!”
„Uwielbiam Twoje Ciało i Krew, mój Jezu słodki!” – szepnęłam patrząc w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem.
WDZIĘCZNY
Leżałam w objęciach Jezusa tańczącą bardzo… Umiłowany nakarmił mnie Swoim Ciałem i patrzył we mnie z lubością. Poruszony i wzruszony wielce.
„Uwielbiam Cię, mój Jezu!” – szepnęłam z mocą.
„Uwielbiam cię Moniko kochana!” – wyszeptał Jezus ogniście.
Objął mnie ramionami i mocno przytulił do Siebie. Przytulił i otulił Miłością. Tak! Leżałam otulona Miłością!
„Otulasz mnie Miłością! Codziennie! Żyję otulona Miłością!”
„Jam jest MIŁOŚCIĄ!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Tak, wiem, kochany mój Jezu! Jak mogę Ci się za TO odwdzięczyć?”
„Ja nie oczekuję wdzięczności, Moniko” – wyszeptał mój Miły łagodnie.
„Ale ja chcę Ci się odwdzięczyć! Pragnę!”
„Odwdzięczasz Mi się tym jak żyjesz, maleńka Moja!”
Spojrzałam mojemu Oblubieńcowi w oczy i wyszeptałam:
„Jestem Ci wdzięczna, mój słodki Jezu!”
„I Ja jestem ci wdzięczny, Moniko!”
„TY?! Mi wdzięczny?!! A niby za co?!” – spytałam zdumiona i oszołomiona.
„Za wszystko, Moja słodka. Za wszystko!”
„Allleee…”
Nie dokończyłam. Jezus zamknął mi usta słodkim pocałunkiem.
JESTEM!
Leżałam w objęciach Jezusa tańczącą. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony cały. I ja patrzyłam w mojego Oblubieńca zakochana na zabój i zachwycona cała.
„Uwielbiam się w Ciebie wpatrywać, kochany mój Jezu!”
„Wpatruj się więc, maleńka Moja!”
Wyciągnęłam rękę i dłonią zaczęłam dotykać policzek Jezusa.
„Uwielbiam Cię dotykać!”
„Dotykaj więc!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem.
„Uwielbiam się Tobą karmić!”
„Karm się więc!”
Byliśmy razem, mój słodki Jezus i ja. SERCE przy sercu, policzek przy policzku. Trwaliśmy zjednoczeni w miłosnym milczeniu. Umiłowany mój był dla mnie, a ja dla Niego byłam.
„Uwielbiam z Tobą być, mój Jezu kochany!”
„Bądź więc, Moja śliczna!”
„Jestem!”
„Jesteś!”
Jezus wtulił mnie w Siebie jeszcze głębiej…
ROZMOWA W POCAŁUNKACH
Leżałam w objęciach Jezusa tańcząca bardzo. Umiłowany mój spojrzał we mnie ogniście, zbliżył Swą twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. Całował jak Oblubieniec całuje Swą oblubienicę. Słodko, ogniście i namiętnie bardzo! Całował z namaszczeniem moje obolałe i zmęczone ciało, a Jego SERCE szeptało:
„Szczęście i radości Moja! Piękna Moja! Przepiękna! Najmilsza Moja! Niebo Moje! Słodyczy i rozkoszy Moja!”
„Dlaczego On mnie aż tak wywyższa?! Przecież ja to takie małe NIC! Nic nieznaczące i słabe. Sił brakuje…”
„JA będę twoją siłą! Jeśli pozwolisz, maleńka Moja. Ja będę twoją siłą!” – szepnęło SERCE Jezusa.
„Jeśli pozwolę??! Bądź! Bądź moją siłą!”
I od razu naszła mnie myśl:
„Z jednej strony pragnę, żebyś mnie zabrał już do Siebie, na rączki, a z drugiej zgadzam się na układanie rozważań? Czy to nie sprzeczne ze sobą?”
„Ja tu żadnej sprzeczności nie widzę!”
„Ale jak to?!”
„Pójście do Mnie na rączki to twoje pragnienie, a układanie rozważań to pragnienie Moje. Moje pragnienie pragnienie pragnienie przedkładasz nad swoje, Moniko kochana!”
„Widzisz jak z różnych stron mnie kusi, żebym tych rozważań nie układała? Widać to jest dla Ciebie ważne.”
„Bardzo ważne, Moniko! Bardzo ważne!”
Z SERCA Jezusa wyszła Hostia wyszła i weszła do serca mego.
A Jezus całował…