Byłam zanurzona w moim Jezusie. Cała w Nim i cała dla Niego. Umiłowany obejmował mnie z czułością. Patrzył we mnie ogniście. Ogniście! Zakochany we mnie na zabój i zachwycony niezmiernie. Patrzyłam w umiłowanego Jezusa poruszona, onieśmielona i speszona. Zagubiona w Miłości…
“Mój Królu! Mój Królu!” – szeptałam z mocą.
“Jesteś duszą, która budzi zaufanie w swoim Królu!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
“Co to znaczy?”
“Znaczy to, że ci ufam, Moniko! Ufam ci. Wiem, że Mnie nie zostawisz, nie opuścisz. Że będziesz we Mnie i dla Mnie. Na dobre i na złe.”
“Będę! I ja Tobie ufam. Ufam Ci, Jezu. Ostatnio często Ci o tym mówię. Ale kiedy mówiłam rzadziej, też Ci ufałam.”
“Wiem. Nie wystarczy tylko mówić, że się ufa. Trzeba ufać. Słowa mają wypływać się z serca, nie tylko z ust.”
“Tak, kochany mój Królu!”
Jezus nakarmił mnie Swoim Ciałem i tulił do SERCA Swego. Tańczyliśmy bardzo. We wzajemnym zaufaniu.
W ZAUFANIU
Category: (NIE) MOJE MYŚLI