Byłam w moim Jezusie. Zanurzona w Nim cała. W Jego objęciach tańcząca bardzo leżałam. Byłam cała w Nim i dla Niego cała. Umiłowany mój pochylał się nade mną z tkliwością i patrzył tylko we mnie zakochany i poruszony głęboko.
“Wiesz mój Jezu? Czasem się zastanawiam czy to co wypisuję na blogu jest zgodne z teologią, z nauką o Tobie. Bo ja teologii nie umiem, nie znam się na niej.”
“Na szczęście nie trzeba się znać na teologii, żeby znać Mnie i ze Mną być!” – zaśmiał się Jezus cudownie.
“Na szczęście!” – zaśmiałam się i ja.
“A ty Mnie znasz, Moniko?” – spytał Jezus łagodnie.
“Wciąż Ciebie poznaję, mój Jezu słodki. Znam i poznaję!”
“To powiedz najmilsza Kim jestem.”
“Jesteś Dobry, Łagodny, Czuły, Delikatny, Litościwy i miłościwy. Jesteś Miłością po prostu. Miłością, Miłosierdziem, Pocieszeniem i Obecnością” – szepnęłam z mocą. I dodałam z uśmiechem:
“Miłość ma na Imię Jezus!”
“Znasz Mnie!” – wyszeptał Jezus ogniście.
“Z bycia z Tobą i doświadczenia Ciebie. Nie z książek teologicznych!”
“Można przeczytać wszystkie mądre księgi teologiczne, a Mnie nie poznać i nie doświadczyć!” – wyszeptał Jezus.
“Ja poznaję Ciebie żywego, a nie książkowego!”
Uśmiechnęłam się do Jezusa od ucha do ucha. A On mnie tulił do SERCA.
ZNAM GO ŻYWEGO!
Category: (NIE) MOJE MYŚLI