Byliśmy razem, bez słów. Trwaliśmy razem. Umiłowany mój Jezus i ja. Bez słów. Słowa były niepotrzebne, zbędne w naszej relacji. Mój Oblubieniec przytulał mnie do Siebie. Przytulał i otulał Sobą. Miłością… Miłość mnie otulała, ogarniała, napełniała, przepełniała. I wylewała się ze mnie… Było mi rozkosznie i błogo! Szczęśliwa cała byłam! Jezus patrzył mi w oczy ogniście. Jego spojrzenie przenikało mnie na wskroś! I ja patrzyłam w oczy ślicznemu mojemu. Patrzyłam w oczy Miłości. Pomyślałam, że tak będzie w Niebie. Będziemy otuleni w Miłość, wypełnieni NIĄ. Będziemy patrzyli w oczy MIŁOŚCI! W uniesieniu i zachwycie. Jak ja teraz. Byłam w Niebie! Ujęłam dłoń Jezusa i położyłam na sercu moim. Gdy tylko Jezus dotknął serce moje, ono podskoczyło z radości! Umiłowany wziął serce moje w Swe dłonie, uniósł do ust i ucałował je z czułością. Potem przytulił do SERCA Swego. Z SERCA Jezusa wyszła Hostia i weszła do serca mego… Byłam cała w Jezusie! Cała w Nim zanurzona, zatopiona. Zagubiona w Miłości… I szczęśliwa cała!
W MIŁOŚCI!
Category: (NIE) MOJE MYŚLI