Leżałam w objęciach Jezusa tańczącą bardzo i rozmyślałam…
„Teraz bardzo dużo ludzi jest załamanych, zrezygnowanych, apatycznych, choruje na depresję. Także wśród moich Duchowych Dzieci. Jedno nie wie co ze sobą zrobić, nosi je, inne jest zdołowane, jeszcze inne ma depresję… Współczuję im bardzo!”
Spojrzałam mojemu ślicznemu w oczy i spytałam:
„Nie uważasz, kochany mój Jezu, że to ja powinnam mieć 'doła’, albo depresję?”
„Powinnaś!” – wyszeptał Jezus żarliwie.
„Cała zmęczona i obolała. Nic nie robię tylko siedzę i cierpię… Ale depresji, ani doła nie mam.”
I przypomniało mi się pewne zdarzenie sprzed kilku lat.
Ja i moja Duchowa Córeczka wyszłyśmy na podwórko. Wyjechałyśmy raczej, gdyż obie siedziałyśmy na wózkach inwalidzkich. Ja cieszyłam się pięknym dniem, podziwiałam przyrodę. Córeczka zaś cała skupiona sobie i swojej chorobie nie dostrzegała niczego innego. Parę minut posiedziała na dworze, a potem zaczęła wjeżdżać do domu.
– Już uciekasz?! Zostań jeszcze. Zobacz jaka jest ładna pogoda. Posiedź ze mną – powiedziałam z uśmiechem.
– Jakbyś była chora to też byś uciekała! – odparła z goryczą Córeczka.
– Jestem chora! – zaśmiałam się.
– Ale zahartowana! – powiedziała Córka jakby z wyrzutem i wjechała wózkiem do domu.
Patrzyłam w mojego Oblubieńca z miłością i uwielbieniem…
„Tak. Zahartowałeś mnie, mój słodki Jezuniu. Zakorzeniłeś mnie w Sobie. I wiem, że nic mnie nie przechyli, nie złamie.”
„Stoisz prosto jak struna. I cierpisz tańcząca za swoje cierpiące Dzieci!”
Skinęłam głową z powagą.
Tańczyliśmy razem w intymności bez granic. Mój umiłowany Jezus i ja. Wtuleni w siebie nawzajem. Tańczyliśmy.
ZAHARTOWANA
Category: (NIE) MOJE MYŚLI