Zacznę od tego, że ostatnio nie bardzo wiem jak zaczynać moje notki, ani jak je kończyć.
Wszystko jest jednym wielkim TERAZ. Dzieje się teraz. Wciąż, nieustannie.
Pieszczę SERCE Najdroższe. Zanurzona w moim Oblubieńcu. Cała w Nim i cała dla Niego. Zanurzona w Miłość. Zatopiona w Oceanie Miłości. Serce moje unosi się jak ptak na niebie. Wolne i szczęśliwe całe. Trzepocze dla umiłowanego. Rozpływa się w Nim. Domyślam się, że mój Jezus przygotowuje mnie w ten sposób na to co się wydarzy. Na trudne dni, miesiące, lata. Daje mi miłość, opiekę i bezpieczeństwo. Do Niego należę. Od Niego zależę. Całkowicie, ogniście i namiętnie.
„Tak, Moniko najmilsza Moja. Będziesz wiele cierpieć. Bardzo wiele…” – szepnęło z bólem SERCE Jezusa.
„Wiem, Maleńkie moje. Wiem. Ale nic to. Spraw, proszę, abym wtedy była podobna do Ciebie. Abym była jak TY!”
Jezus patrzy we mnie ogniście i słodko. Dotyka mój policzek i głaszcze go z czułością.
„Jesteś i będziesz Moją monstrancją, maleńka Moja”- wyszeptał Jezus żarliwie i zaraz dodał:
„Moja słodka Moniczko, jesteś piękna Moim Pięknem. A w owych dniach Moje Światło rozbłyśnie w tobie jeszcze bardziej!”
„Dziękuję, mój słodki Jezuniu!”
Choć krzyż przygniata do ziemi coraz bardziej, moje serce rozpływa się w umiłowanym.
ROZPŁYWAM SIĘ…
Category: (NIE) MOJE MYŚLI